Przebieg meczu z Napoli idealnie ułożył się dla Krzysztofa Piątka. Napoli grało przez całą dogrywkę w dziewiątkę na dziesięciu graczy Fiorentiny, na boisku było mnóstwo miejsca i polski napastnik to wykorzystał, zdobywając bramkę w debiucie.
Bramka Krzysztofa Piątka to najważniejsza informacja spotkania Napoli vs Fiorentina w 1/8 Coppa Italia. Polak wrócił na "stare włoskie śmieci" i może budować pewność siebie na podstawie tego trafienia. Wiadomo, że wielu szans przy Vlahoviciu nie dostanie, jednak na 20-30 minut, być może przy gonieniu wyniku i grze dwoma napastnikami – będzie potrzebny. Walczy też przede wszystkim o względy trenera, żeby Fiorentina po sezonie wykupiła go z Herthy za 15 milionów euro. Latem prawdopodobnie "Fiołki" zarobią kupę kasy na młodym Serbie i na środku ataku będzie wakat. I tam swoją szansę widzi właśnie Krzysztof Piątek – żeby być pierwszym wyborem Vincenzo Italiano w sezonie 2022/23. Fiorentina jest na tyle mocna, że może nawet wjechać na Vlahoviciu do europejskich pucharów.
W meczu Napoli vs Fiorentina działy się rzeczy dziwne, dziwniejsze i jeszcze dziwniejsze. Z boiska wyleciało aż trzech zawodników, Napoli wyrównało na 2:2 w ostatniej minucie, grając w dziewięciu na dziesięciu, a w dogrywce momentami oglądaliśmy gierkę, jak na orliku, bo neapolitańczycy po prostu nie mieli siły ganiać w obie strony. Kuriozalności meczowi dodał też Bartłomiej Drągowski. Wrócił do bramki po kontuzji i prawie trzech miesiącach bez gryi… można powiedzieć ironicznie, że był najlepszym graczem Napoli. Ale po kolei… bo zaczęło się od tego, co jest już chyba codziennością, czyli kunsztu strzeleckiego Dusana Vlahovicia. Serb zagrał sobie na dwa. Pyk – przyjęcie, pyk – strzał. Właśnie tym przyjęciem zgubił kryjącego go Axela Tuanzebe. To 19. gol tego młodego napastnika w tym sezonie. Maszyna.
Jeszcze w pierwszej połowie Bartłomiej Drągowski popisał się takim podaniem, że zagrał prosto do Lobotki, ten jednym podaniem od razu szybko uruchomił Petagnę, który trochę się w całej akcji zamieszał, ale finalnie wystawił piłkę Driesowi Mertensowi. Jeśli chcielibyście zobaczyć typowy gol Belga, który go scharakteryzuje, to ten na 1:1 jest idealnym przykładem. Tylko delikatnie dzióbnął piłkę, a podkręcił ją, niczym jakiś Luc Abalo w piłce ręcznej. Piłka poleciała taką parabolą, że Drągowski mógł to tylko oglądać. Żeby tego było mało – pod koniec pierwszej połowy wyleciał z boiska. Venuti podał Polakowi piłkę z główki, tyle, że… tego nie było w bramce! No i sfaulował Elmasa, który pewnie wbiłby tę piłkę do pustej bramki. Nie było innej opcji niż czerwo.
Nie, ten mecz wcale się tu nie skończył. W normalnej opowieści Napoli strzeliłoby gola, drugiego i spokojnie zrobiło awans, ale ten mecz był przedziwny. Osłabiona "Viola" trafiła na 2:1, konkretnie Biraghi, który beznadziejnie wykonał wolnego, ale piłka odbiła się tak, że naszła mu po raz drugi, poprawił sobie z prawej nogi na lewą i pokonał Mereta. Napoli musiało gonić wynik, grając w przewadze. Drogę od prawie bohatera do zera przebył Hirving Lozano. Najpierw po ładnej indywidualnej akcji trafił w słupek, a chwilę potem już go na boisku nie było, bo wyleciał za brutalny faul. Długo się zresztą nie nagrał – jakieś 20 minut. To jeszcze nie koniec "przypałów", bo pod koniec drugą żółtą kartkę dostał Fabian Ruiz i Napoli kończyło w dziewiątkę. Nie, to wciąż nie koniec, bo wypompowany już z energii Andrea Petagna strzelił gola w 95. minucie i doprowadził do dogrywki!
Tam też się działo. Neapolitańczycy musieli ganiać w dziewięciu za dziesięcioma i stracili aż trzy gole, przegrywając w całym meczu 2:5. Jednego z tych goli strzelił Krzysztof Piątek i odpalił swoje pistolety. Fajnie dla niego, że mecz ułożył się idealnie pod to, żeby wpisał się na listę strzelców.