20. kolejkę Bundesligi otworzy mecz Herthy z Bayernem. Przed sezonem można było sądzić, że to będzie istotna rywalizacja. Hertha przecież od jakiegoś czasu pręży muskuły i nie kryje swoich mocarstwowych planów. I może pojedynek polskich napastników rzeczywiście przyciągnie rzesze polskich kibiców przed ekrany, ale mecz trudno określić mianem szlagieru. Bayern jest murowanym pewniakiem.
Hertha jest w dużym kryzysie, zajmując ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli. Przewaga nad zajmującą barażowe miejsce Arminią? Zero punktów! Berlińczycy w tym roku kalendarzowym wygrali raptem jeden mecz. 2 stycznia ograli Schalke, ale ograć Schalke to tak jak napaść na przedszkolaka i zabrać mu kredki. Niby zysk, ale chwały nie przynosi. Wcześniejsza wygrana Herthy to derby miasta, które rozegrane zostały na początku grudnia. W ostatnich pięciu meczach Bundesligi Piątek i spółka zdobyli cały 1 (słownie – jeden) punkt! Bida z nędzą.
Nic dziwnego, że z pracy wyleciał trener Bruno Labbadia, który miał budować potęgę Herthy, a tymczasem ogląda nie tylko plecy Bayernu czy Borussii, ale prawie całej ligi. Tymczasem ubogi krewny Herthy, Union, mimo porażki w derbach, jest na dobrej 8. pozycji. Mało tego – parę kolejek tego były klub Rafała Gikiewicza był jeszcze wyżej. Fanów Herthy to musi boleć. Nową nadzieją na lepsze jutro został Pal Dardai. Węgier to legenda klubu – spędził tu prawie 15 lat jako piłkarz i prawie 10 jako trener. Z Herthą jest związany niemal nieprzerwanie od 1997 roku. Czy wygrzebie zespół z bagna?
W debiucie przegrał 1:3 z Eintrachtem. Jedynego gola strzelił Krzysztof Piątek, który rozpoczął mecz w podstawowej jedenastce. To dobry omen – Polak zapewne wyjdzie także na Bayern. Dardaia jednak wizja gry z aktualnie najlepszym zespołem Europy nie może cieszyć. Porażka jest prawie pewna, a i pogrom nikogo nie zdziwi. Bayern wygrał cztery ostatnie mecze, a w dwóch ostatnich zafundował rywalom czteropaki. Takie czteropaki, z których przeciwnicy się nie ucieszyli.
Być może jednak Hansi Flick zacznie nieco „cudować” ze składem. Przed Bawarczykami bardzo gorący okres – w piątek spotkanie ligowe, a potem wyjazd do Kataru na spotkania Klubowych Mistrzostw Świata. Tam w poniedziałek półfinał, a w czwartek mecz o 3. miejsce lub finał. Znając życie – zapewne finał. Zapewne z Palmeiras. Później powrót do kraju, na kolejną ligową serię spotkań, a niebawem powrót Champions League i w perspektywie dwumecz z Lazio. Rotowanie składem jest nieuniknione. A patrząc na dość bezpieczną przewagę punktową w tabeli Bundesligi i na dość niefrasobliwą grupę pościgową, Flick może dojść do wniosku, że właśnie piątkowy mecz z Herthą to dobry moment na kilka zmian w składzie. Wniosek? Prędzej spodziewamy się widoku Lewandowskiego na ławce niż Piątka – ot, paradoks.
Być może jednak mając w pamięci październikowy mecz obu tych drużyn trener Dardai pozostawi Lewandowskiego na swoim miejscu – czyli w wyjściowej jedenastce. Polak strzelił wtedy berlińczykom wszystkie cztery gole, a Bayern wygrał w dramatycznych okolicznościach 4:3. Ostatni gol padł z rzutu karnego, w trzeciej z doliczonych minut.
Piątkowy mecz miał się zacząć o 20:30, ale został przesunięty o pół godziny, by dać Bayernowi więcej czasu na wykonanie niezbędnych testów koronawirusowych przed wyjazdem na KMŚ.