Sprawa Macieja Rybusa stała się sprawą wagi państwowej. Opinię, żeby nie łączyć polityki ze sportem można sobie wsadzić w buty, bo jest oderwana od rzeczywistości. Rybus zdecydował się pozostać w rosyjskiej lidze, a Michniewicz zdecydował, że to jego koniec w reprezentacji. PZPN wydał w tej sprawie nawet komunikat.
“Nie można łączyć polityki ze sportem” – często w dyskusjach o piłce nożnej pojawia się tego typu frazes. Najwidoczniej Silvio Berlusconi nie znał takiej opinii… o Kylianie Mbappe wypowiadał się sam prezydent Macron, Didier Drogba po awansie na mundial w 2006 roku uklęknął i wziął do ręki mikrofon, prosząc o pokój i zaniechanie wojny domowej. Ostatnio coraz więcej mówi się też o tzw. sportwashingu, ale do tego była potrzebna zbrojna agresja Rosji na Ukrainę i zamieszanie z Romanem Abramowiczem. Nagle Thomas Tuchel dostawał pytania niezwiązane bezpośrednio z piłką nożną i był oburzony. Było to coś nowego, bo wcześniej Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Katar wpompowały grubą kasę w Manchester City i PSG, ale media starały się ten temat usuwać gdzieś w cień, zajmując się tylko i wyłącznie aspektem czysto sportowym. Polityka ze sportem nierozerwalnie się łączy i nie da się od tego uciec. Temat zaczął też być głośniej poruszany po wykupieniu Newcastle przez Arabię Saudyjską.
Tezę o nieodłącznym mieszaniu polityki ze sportem potwierdza sprawa Macieja Rybusa. Mamy dwie opinie – jedna jest taka, że trzeba go traktować inaczej niż Szymańskiego czy Krychowiaka, bo postawił na dobro swojej rodziny, od lat gra w Rosji, jego żona jest Rosjanką, a jego menadżer powiedział wprost, że Rybus bał się… szykany, wytykania jego rodziny palcami. Gdziekolwiek by w Europie miał zagrać, to zabrałby przecież ze sobą żonę, która pochodzi z Rosji. Tu pojawia się zrozumienie i usprawiedliwianie podjętej przez niego decyzji. Druga opinia jest bardziej surowa i bezwzględna – Rybus nie zdaje sobie sprawy (albo co gorsze – znakomicie zdaje) z tego, że jego osoba ma olbrzymią wartość propagandową i nie chodzi tu tylko o dobro rodziny, ale o politykę międzynarodową, postawienie dobra narodu nad swoje własne, a właściwie to i oplucie tych, którzy przyczyniają się do pomocy Ukrainie. Bo bierze brudną rosyjską kasę i nie ma z tym problemu. Według tej strony stanowisko Polski powinno być zdecydowane – nie dla Rybusa w reprezentacji, trzeba się od niego odciąć, skoro świadomie wybiera grę w kraju, który narusza suwerenność innego. Poza tym narobiłoby to więcej szkody, bo selekcjoner musiałby się z tego non stop tłumaczyć.
To były opinie dwóch stron, a teraz będą fakty. Tak głosi komunikat PZPN: “Selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz po zakończonym w ubiegłym tygodniu zgrupowaniu kadry narodowej rozmawiał z przebywającym aktualnie w Polsce Maciej Rybusem. Selekcjoner poinformował zawodnika, że w związku z jego aktualną sytuacją klubową nie powoła go na wrześniowe zgrupowanie reprezentacji oraz nie będzie brał pod uwagę przy ustalaniu składu kadry, która pojedzie na mistrzostwa świata w Katarze”. Kolejny fakt jest taki, że Rybus nie jest w tym momencie nawet kandydatem numer jeden ani kandydatem numer dwa do gry na lewym wahadle/lewej obronie. Co więcej, nie jest chyba nawet kandydatem numer trzy. Przed nim w hierarchii są: Zalewski, Frankowski i Puchacz. Powołaniem Rybusa można było bardzo dużo stracić, a tak naprawdę niewiele zyskać.
Nawet jeśli Rybus nie chciał, to i tak stał się obiektem dyskusji i propagandy. Poseł Arkadiusz Mularczyk przegiął w drugą stronę, pisząc, że MSWiA powinno zbadać sprawę w kontekście wspierania agresji rosyjskiej i nałożyć sankcję na piłkarza. W Rosji też o tym mówią. Dmitrij Swiszczow, czyli deputowany do Dumy, przyznał, że Rosja w drodze wyjątku może przyznać Rybusowi rosyjski paszport w przyspieszonym trybie, gdyby piłkarz sam to zasygnalizował jako pierwszy. Z jednej strony świat wyklucza sportowców rosyjskich z wydarzeń sportowych, Polska otwarcie potępia Rosję, w olbrzymim stopniu pomaga Ukrainie, a z drugiej strony taki Rybus nie potrafi wyjść ze strefy własnego komfortu i ma być traktowany jako wyjątek. Trochę się to ze sobą gryzie, ale Rybus wiedział na co się pisze. Krychowiak jako pierwszy zerwał kontrakt z Krasnodarem, później było spore zamieszanie w związku z Sebastianem Szymańskim, który jednak także zmieni klub latem i sprawa ucichnie. Maciej Rybus został oficjalnie nowym zawodnikiem Spartaka Moskwa, zatem Michniewicz musiał wybrać reprezentację bez niego.