
W ubiegłym sezonie PSG doszło do pandemicznego finału Ligi Mistrzów. Był to najlepszy rezultat w historii klubu, który mógł sugerować, że wreszcie katarskie pieniądze przynoszą zamierzony cel i nie są wyrzucane w błoto. Minęły trzy miesiące, a Thomas Tuchel jest na musiku. Jeśli przegra dziś z Lipskiem, szansa na wyjście z grupy będzie czysto iluzoryczna…
Kiedy to wszystko zdążyło tak runąć? W 1. kolejce nowego sezonu Champions League PSG przegrało u siebie z Man Utd 1:2. Potem przyszło wyjazdowe zwycięstwo z Basaksehir, ale 4 listopada RB Lipsk wziął rewanż za porażkę w półfinale ostatniej edycji Champions League. Niespodziewanie na półmetku grupowej rywalizacji finaliści sezonu 19/20 znaleźli się w trudnej sytuacji. Man Utd i Lipsk mają po 6 punktów, podczas gdy mistrzowie Francji, podobnie jak ekipa z Turcji, mają tylko 3 oczka. Oczywiście nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte i nie będzie nawet po dzisiejszych spotkaniach, ale gdyby PSG poległo w starciu z ekipą Juliana Nagelsmanna, przy jednoczesnym, dość prawdopodobnym triumfie Czerwonych Diabłów… Cóż, wówczas Tuchel będzie jedną nogą na bezrobociu, a PSG polubi fanpage "Wciąż mamy matematyczne szanse".
Niespodziewanie zespół, który był o krok od triumfu w Lidze Mistrzów kwartał później walczy praktycznie o życie. I chyba nie ma nikogo, kto dałby sobie uciąć rękę, że wyjdzie z tej walki zwycięsko. Na dowód tego ostatni ligowy mecz paryżan. Do przerwy spokojne prowadzenie 2:0 z Monaco, ale najwyraźniej ktoś nie słuchał Czesława Michniewicza, który wie doskonale, że 2:0 to najniebezpieczniejszy wynik. Przebudzenie ekipy z Księstwa i koniec końców porażka 2:3 mistrzów Francji. Wprawdzie pozycję lidera udało się zachować, ale zachowanie pozycji lidera Ligue 1 dla PSG to mniej więcej taki sukces jak dla Lewisa Hamiltona uruchomienie silnika w swoim bolidzie.
Na pocieszenie fanów PSG warto dodać, że punkty w weekend pogubił także Lipsk. Gdyby drużyna Nagelsmanna pokonała Eintracht, wówczas zrównałaby się punktami z Bayernem, ale skończyło się tylko remisem 1:1.
Tuchel cieszy się z powrotu do gry swoich największych gwiazd – Kyliana Mbappe i Neymara, ale z drugiej strony kontuzjowani są Mauro Icardi, Julian Draxler, Juan Bernat, a za kartki pauzują Presnel Kimpembe oraz Idrissa Gueye. W dodatku na włosku wisi występ Marco Verattiego. Uczeń Tuchela, czyli Nagelsmann, ma znacznie mniej zagwozdek przy ustalaniu wyjściowej jedenastki. Ale czy to oznacza, że wzorem meczu sprzed trzech tygodni ogra swojego dawnego pryncypała?
Równocześnie na Old Trafford Man Utd mierzyć się będzie z tureckim Basaksehir. Przed reprezentacyjną przerwą niespodziewanie Czerwone Diabły przegrały z tym zespołem na wyjeździe 1:2, popełniając nieprawdopodobne wręcz gafy w defensywie. Zagmatwało to sytuację w grupie, ale dziś raczej nikt nie przewiduje powtórki z rozrywki. Mimo wahań formy ekipa z Manchesteru jest praktycznie murowanym faworytem. I jeśli wygra, to PSG nie może sobie pozwolić na porażkę w starciu z Czerwonymi Bykami z RasenBallsport.