Jednym z ciekawszych spotkań 3. kolejki Ligi Mistrzów jest na pewno rywalizacja Atalanty z Liverpoolem. Na Stadio Atleti Azzurri d’Italia zawsze bramkami pachnie na kilometr. A gdy przyjedzie tam ekipa Jurgena Kloppa z niesamowitym ofensywnym trio i z osłabioną linią obrony, wówczas stężenie zapachu tylko wzrasta. Coś nam mówi, że w tej batalii 0:0 raczej nie będzie…
Liverpool miał w tym sezonie przejściowe kłopoty, ale generalnie fani The Reds nie mają prawa narzekać. Pozycja lidera w Premier League i komplet sześciu punktów po dwóch meczach w Lidze Mistrzów. Wygląda to co najmniej nieźle. Jeśli dziś uda sie wygrać w Bergamo, wówczas awans do 1/8 finału praktycznie będzie faktem. Ale Atalanta, która 4:0 pokonała Midtjylland i 2:2 zremisowała z Ajaksem ma zamiar pokrzyżować plany faworytowi. A że potrafi sprawiać niespodzianki, pokazywała w niedawno zakończonej edycji Ligi Mistrzów. Paru minut zabrakło, by podopieczni Gian Piero Gasperiniego zameldowali się w półfinale rozgrywek.
Atalanta wciąż jest jednak traktowana w Europie jak pewnie niezbadane zjawisko. Drużyna potrafi zaskoczyć, nastrzelać bramek, zagrać super efektownie, ale nie należy do grona największych firm, po których można spodziewać się utrzymania pewnego poziomu zawsze. Liverpool jest w tym gronie. Wygrał Premier League w zeszłym sezonie, teraz jest głównym faworytem by zrobić to ponownie. Klopp na pewno marzy o podwójnej koronie, a patrząc na inne europejskie wielkie firmy, ma prawo sądzić, że to możliwe. Nikt poza Bayernem nie gra tak, by można się tym zachwycać. Oczywiście, nikt normalny nie wyciąga też wniosków na podstawie formy drużyn w październiku, bo prawdziwa Liga Mistrzów zaczyna się dopiero w marcu, wraz z 1/8 finału, albo ćwierćfinałami. Jednak na dziś mądrze wzmocniony zespół z Anfield Road wydaje się zdolny do gry o najwyższą stawkę.
Mecz z Atalantą będzie jednak bardzo ciekawym sprawdzianem dla Kloppa. Wiadomo, że przez wiele miesięcy z gry wykluczony jest Virgil van Dijk. Ostatnio w ligowym meczu z West Hamem na środku defensywy wystąpić musiał mało znany 23-letni Nathaniel Philips. To efekt tego, że Klopp nie mógł skorzystać ani z Joela Matipa, ani z Fabinho. Do tego poza grą są Naby Keita czy Thiago Alcantara, więc i w środku pomocy eksperymentalnie swoją szansę dostał 19-letni Curtis Jones. Osłabienie kręgosłupa drużyny nie wpłynęło na wynik meczu z West Hamem, gdzie pomimo kiepskiej gry Liverpool zdołał wygrać. Atalanta to już jednak inna półka. To zespół, który uwielbia huraganowe ataki i dziś goście z miasta Beatlesów mogą zostać wystawieni na dużą cięższą próbę.
Tym bardziej, że podopieczni Gasperiniego chyba już mają za sobą trudniejszy moment, jakim były porażki 1:4 z Napoli i 1:3 z Sampdorią. Crotone nie jest może potentatem Serie A, ale w weekend najważniejsze było zainkasowanie trzech punktów i utrzymanie kontaktu z czołówką tabeli. Udało się – Atalanta jest czwarta, ma tyle samo punktów co Juventus, dwa mniej niż Sassuolo i cztery mniej niż niesamowity, odradzający się Milan. Oczywiście w meczach drużyny z Bergamo pada najwięcej goli – sześciu zobaczyliśmy aż 30 trafień. Nie trzeba być matematycznym omnibusem, by wyliczyć, że to średnio pięć bramek na mecz. Nikt inny nie generuje tylu trafień w swoich spotkaniach w Serie A, choć akurat na średnią goli we Włoszech w tym sezonie nie można narzekać.
Klopp wie, że w weekend czeka go arcyważny ligowy mecz z Manchesterem City, ale raczej nie pośle do boju rezerwowych. Musi eksploatować swoich najlepszych zawodników, by szybko zapewnić sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Zresztą, przy tylu absencjach na niektórych pozycjach nie ma zbyt dużego pola manewru. Jednak i Atalanta musi sobie radzić bez paru ważnych piłkarzy.