Skip to main content

Nie ma już żadnego scenariusza, który dawałby cień nadziei na pozostanie w Lidze Europy. Raków Częstochowa jednak nadal może pozostać w europejskich pucharach na wiosnę. Mistrz Polski walczy o trzecie miejsce w grupie oraz trafienie do Ligi Konferencji. Do tego jednak bezwzględnie potrzebna jest wygrana w Grazu!

Czysto teoretycznie możliwy jest scenariusz wg, którego Raków zdobędzie 7 punktów i zrówna się punktami ze Sportingiem oraz Sturmem Graz na koniec fazy grupowej. Jednak paradoksalnie to… najgorszy scenariusz spośród tych zakładających wygrane mistrza Polski. Wówczas niestety zakończy się to czwartym miejscem i odpadnięciem z pucharów. Wszystko przez małą tabelę, w której będzie miał najgorszy bilans spośród wymienionej trójki. Jaki jest najlepszy scenariusz?

Wygrać i zacząć liczyć
Przede wszystkim Raków musi wygrać. Remis lub porażka na Merkur-Arena oznaczać będzie, że 14 grudnia w Sosnowcu z Atalantą zagrają o honor, punkty do rankingu i kasę od UEFA. Można jednak dodać do tego dodatkową stawkę, w postaci “spadku” do Ligi Konferencji. Do tego potrzebna jest nawet najmniejsza wygrana. Przypomnijmy, że 5 października w Sosnowcu lepsi okazali się Austriacy, którzy wygrali 1:0. Teraz każda jednobramkowa wygrana Rakowa wyrówna bilans meczów bezpośrednich, a kluczem do wyłonienia trzeciej ekipy w grupie będą bramki. W nich nadal brakować będzie jednej sztuki polskiej drużynie: -2 Sturmu przy -3 Rakowa. Najlepszym scenariuszem zatem byłaby wygrana minimum dwoma bramkami. Wówczas kwestia meczów bezpośrednich będzie załatwiona i nie będzie trzeba się martwić tym zagadnieniem, o ile… No właśnie, o ile nie dojdzie do wspomnianego scenariusza z ostatniej kolejki. Przykładowa wygrana 2:0 oznacza wyprzedzenie Sturmu, mając po 4pkt. Wtedy w ostatniej kolejce porażka Austriaków ze Sportingiem wystarczy do awansu. Ewentualny remis w tamtym meczu będzie oznaczać konieczności przynajmniej remisu z Atalantą. Niestety wygrana Sturmu nad Sportingiem byłaby powrotem do scenariusza, od którego zaczęliśmy rozważania. Zanim jednak do tego dojdzie, najpierw trzeba przedłużyć swoje szansę wygraną w Austrii.

Wrócić do początku listopada
5 listopada ostatni raz Raków wygrał mecz. Wówczas w zasadzie rozjechał walcem Zagłębie Lubin 5:0. W świat poszedł także występ Johna Yeboaha, o którym głośno rozpisywały się ekwadorskie portale, na temat swojego reprezentanta. Traf chciał, że Yeboah doznał kontuzji, która wykluczyła go ze zgrupowania kadry. Dodatkowo po powrocie do klubu ominęło go także spotkanie z Cracovią. Medaliki po wygranej z Miedziowymi, później rozegrały trzy spotkania. 1:2 w Lizbonie, a także 1:1 z Pogonią i Pasami w lidze. Wszystkich tych wyników mogli oczywiście żałować. W pierwszym przypadku był to spodziewany rezultat, natomiast najbardziej szkoda było szybkiej czerwonej kartki Bogdana Racovitana oraz rzutu karnego, który ustawił mecz. Wydaje się, że bez tej sytuacji była nadzieja na wywiezienie ze stolicy Portugalii chociażby sensacyjnego punktu. Tak trzeba to poczytywać, bo przecież nadal ekipa Dawida Szwargi jest uznawana za totalnego kopciuszka na arenie międzynarodowej.

Wspomnianego Racovitana oczywiście zabraknie w składzie na najbliższy mecz. Strat jest więcej. Stratos Svarnas nadal kontuzjowany, ale do zdrowia wrócił już Zoran Arsenić. Chorwat przesiedział mecze w Lizbonie i z Cracovią na ławce, a teraz jest jedną opcji do składu. Oczywiście Szwarga może postawić na tercet Tudor, A.Kovacević i Rundić, ale Chorwat pozostaje w odwodzie. Na jego minus działa fakt, że w tym sezonie opuścił już wiele gier ze względu na kłopoty zdrowotne. Ostatnie miały miejsce w pierwszym meczu ze Sportingiem, gdy musiał już zejść przed upływem kwadransa gry.

Czeka na “dychę”
Szymon Włodarczyk w tym sezonie ma już na swoim koncie 9 goli w barwach Sturmu Graz. Polski napastnik czeka na dziesiąte trafienie i zapewne chciałby, żeby przyszło już w czwartek przeciwko byłemu ligowemu rywalowi. Warto dodać, że dla syna “Nędzy” to będzie już czwarta potyczka przeciwko częstochowskiej drużynie. Do tej pory bilans to 1 wygrana i 2 porażki, ale jeszcze bez trafienia. Dwukrotnie mierzył się z Rakowem w barwach Górnika Zabrze, który pokonał późniejszego mistrza na początku ubiegłego sezonu 1:0 w Zabrzu. Z KSG zanotował także wiosenną porażkę w Częstochowie, a wcześniej przegrał także w barwach Legii. Mowa tutaj o półfinale Pucharu Polski 2021/2022.

Niespełna 21-letni polski napastnik w tym sezonie gra regularnie w ataku drużyny, która w ostatnich latach potrafiła promować i sprzedawać za duże pieniądze swoich napastników. Najlepsze przykłady to dwa ostatnie letnie okienka. Teraz Emanuel Emegha trafił do Strasbourga za 13 milionów euro, a przecież przyszedł zaledwie za 3 miliony europejskiej waluty. Rok wcześniej 20 milionów trafiło na konto Austriaków po sprzedaży Rasmusa Hojlunda do Atalanty Bergamo. Zresztą Włosi też nie żałowali zakupu tego zawodnika, patrząc na kwotę, którą dostali za Duńczyka tego lata od Manchesteru United – około 70 milionów euro. Sprawdzonych metod Sturm nie zmienia i nadal kupuje młodych napastników. Nadal to jednak Szymon Włodarczyk jest najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny z Grazu licząc wszystkie rozgrywki.

Wicemistrz chce więcej
Dwa ostatnie sezony w wykonaniu Sturmu Graz to dwa wicemistrzostwa. W tym momencie to chyba maksimum, jakie można zgarnąć w erze Red Bulla Salzburg. Drużyna z Grazu powtórzyła swój wynik z sezonu 2017/2018, ale oczywiście chciałaby nawiązać do sezonu 2010/2011, gdy po raz trzeci w swojej historii sięgnęła po tytuł. Teraz jednak na coś więcej nikogo po prostu nie stać. Ekipa spod znaku Red Bulla latem sięgnęła po swój 14. tytuł, a dziesiąty z rzędu! Są niepokonani od dekady na krajowym podwórku i jedynie obserwują, jak zmieniają się wicemistrzowie w różnych sezonach.

Jednak wicemistrzostwo Austrii to zupełnie inna para kaloszy, niż wicemistrzostwo Polski. U nas, póki co, wystarcza to do gry w eliminacjach Ligi Konferencji. Nad Dunajem to okazja do rywalizacji o Ligę Mistrzów. Oczywiście szansę nie należą do największych, bowiem trafia się do ścieżki niemistrzowskiej w eliminacjach i zazwyczaj wiąże się z bardzo mocnymi rywalami. Przykładowo rok temu było to Dynamo Kijów, a teraz PSV Eindhoven. W obu przypadkach rywale w III rundzie okazali się lepsi, jednak nie był to kłopot, gdyż bezpośrednio stamtąd Sturm trafił do fazy grupowej Ligi Europy. Swoją drogą rok temu Sturm miał wybitnego pecha, bowiem zdobył 8 punktów i zajął… ostatnie miejsce w grupie. Notabene taki sam dorobek miała cała pozostała trójka – Feyenoord, Midtjylland oraz Lazio. Najbardziej wyrównana grupa w historii rozgrywek, a o odpadnięciu decydowały detale. W tym przypadku kluczem okazała się porażka w Rotterdamie 0:6, która kompletnie zburzyła bilans bramkowy Austriaków.

***

Początek czwartkowego meczu o godzinie 18:45.

Related Articles