Skip to main content

Tylko trzy gole obejrzeliśmy w pierwszych półfinałach Ligi Europy. Rewanże powinny być bardziej obfite w bramki. Jedna z czterech ekip musi gonić, a każde trafienie będzie powodowało odważniejszą grę w drugim półfinale. Kto pojedzie do Budapesztu? Czas się przekonać!

21:00 Bayer Leverkusen – AS Roma (0:1 po pierwszym meczu)
Przed tygodniem wyrównane spotkanie w Rzymie skończyło się minimalną wygraną gospodarzy. Po raz kolejny Jose Mourinho udowodnił, że potrafi wygrywać te kluczowe spotkania. Bramkę na wagę zwycięstwa strzelił Edoardo Bove, który od jakiegoś czasu jest podstawowym graczem Giallorossich. Rówieśnik Nicoli Zalewskiego wchodził razem z reprezentantem Polski w połowie ubiegłego sezonu do składu rzymian. W jego przypadku nie poszło tak gładko, ale trzeba przyznać, że swój czas wykorzystuje w odpowiedni sposób i kolejny raz pokazuje, że Mourinho potrafi w odpowiednim momencie dać młodym zawodnikom szansę.

W weekend rzymianie bezbramkowo zremisowali w Bolonii, czym przedłużyli swoją serię ligową do pięciu gier bez wygranej. W tym czasie zdobyli tylko dwa punkty, co wydatnie wydłużyło ich drogę w kierunku Ligi Mistrzów przez Serie A, a raczej zamknęło. Sześć oczek do Lazio i trzy mecze do końca to raczej koniec marzeń o Champions League tą drogą. Do tego Roma musi uważać, bo ewentualny triumf Fiorentiny w Coppa Italia oznaczać będzie, że spadek na siódme miejsce nie da pucharów w kolejnych rozgrywkach. No chyba że… uda się wygrać Ligę Europy. W tym momencie wydaje się, że Bayer wpadł w mały kryzys. W lidze trzy mecze bez wygranej, a jak dodamy do tego porażkę w Rzymie, to ekipa Xabiego Alonso czeka na triumf już kilka ładnych tygodni. Do tego jeszcze w ostatnim czasie wypadł z gry Robert Andrich, czyli kluczowa postać środka pola u hiszpańskiego szkoleniowca.

Ogromna kasa w grze
W przypadku Bayeru LE to także ostatnia deska ratunku pod kątem Ligi Mistrzów, a może i pucharów. Włoskie media na przykładzie Romy wyliczają o jakie pieniądze idzie. Potencjalna wygrana w LE to dodatkowa kwota około 9 milionów euro względem tego, co wszyscy zarobili dotychczas. Jednak prawdziwy bank zostaje rozbity po awansie do Ligi Mistrzów, prawie gry w Superpucharze Europy oraz wszelkich premiach, biletach itd. Na przykładzie Romy mowa o nawet 50 milionach euro. W przypadku Bayeru kwota będzie mniejsza, gdyż obiekt w Leverkusen jest znacznie mniejszy, co generuje niższe zyski z dnia meczowego.

Zwycięstwo na rynku transferowym
Bayer ma jeszcze ostatnie zadania do wykonania na boisku w tym sezonie. Jednak w biurach na BayArena nie próżnują pod kątem kolejnych rozgrywek. Xabi Alonso od lata będzie mógł liczyć na Alexa Grimaldo. Wychowanek Barcelony od kilku lat robił świetną robotę na lewej defensywie Benfiki, strzelając przy okazji sporo goli, zwłaszcza z rzutów wolnych. Teraz to on powinien zabezpieczyć lewą stronę w Leverkusen. To ważna informacja wobec kłopotów z obsadzeniem tej pozycji. Piero Hincapie zdecydowanie lepiej spisuje się jako lewy środkowy w trójce, a Mitchel Bakker nadal nie oferuje poziomu, jakiego można byłoby się spodziewać po transferze zawodnika z PSG.

21:00 Sevilla – Juventus (1:1)
Sevilla była o krok od zapewnienia sobie sporej zaliczki, jaką byłoby 1:0 przywiezione z Turynu. Ostatecznie w samej końcówce Federico Gatti dał remis Starej Damie i rywalizacja w Sewilli rozpocznie się od zera. Jednak to i tak stawia w uprzywilejowanej sytuacji Hiszpanów. Przypomnijmy sobie rywalizacje z Manchesterem United. Tam po 2:2 na Old Trafford, później przyszło lanie 3:0 dla Los Nervionenses i awans do kolejnej rundy. Teraz cel jest oczywiście ten sam. Tym bardziej po kolejnej ligowej wygranej. 3:0 nad Realem Valladolid mogłoby sugerować, że było łatwo. Sevilla strzelała gole w drugiej połowie, a przecież na koniec pierwszej… straciła jednego, który padł o ułamki sekund po końcowym gwizdku arbitra. Takiego kuriozum w futbolu na tym poziomie dawno nie było, co warto zobaczyć na poniższym wideo.

Fakty są jednak takie, że Sevilla pnie się w górę i po najbliższym weekendzie może wskoczyć do TOP7, co dałoby im europejskie puchary w przyszłym sezonie przez ligę. Jednak LaLiga na pewno schodzi na drugi plan – póki co – ze wzgledu na Ligę Europy. O szczególnym traktowaniu tych rozgrywek nie ma co się powtarzać, bo było o tym przed tygodniem. Z drugiej strony Jose Luis Mendilibar nie ma łatwego czasu, mimo dobrych wyników. W końcu trzeba ciągnąć za sznurki na dwóch frontach. Tym bardziej że w weekend czekają ich Gran Derbi z Betisem, których absolutnie, bez względu na sytuacje w tabeli, nie mogą sobie odpuścić.

Szklany Pogba
Ledwie miesiąc wytrzymał Paul Pogba na boisku w barwach Juventusu. Wrócił 13 kwietnia, a już 14 maja doznał kolejnej kontuzji. 24 minuty rozegrał przeciwko Cremonese, po czym został zmieniony przez Arkadiusza Milika. Badania wskazały uszkodzenie niskiego stopnia mięśnia prostego uda w lewej nodze. Wydaje się, że nie powinien pauzować długo, ale przy jego kłopotach ze zdrowiem, każda kontuzja może frustrować. Francuz przecież przez wiele miesięcy był poza grą. Wg lekarzy kluczowym w kontekście przyszłości francuskiego pomocnika będzie okres przygotowawczy latem. Jeśli ten czas zostanie odpowiednio przepracowany przez zawodnika oraz cały sztab, wówczas jest szansa na większą trwałość zdrowia Pogby.

Ratowani przez nowych “liderów”
Juventus w ostatnich trzech grach mocno opierał się na golach zawodników, którzy od niedawna odgrywają coraz ważniejszą rolę w ekipie Maxa Allegriego. Przeciwko Cremonese gola otwierającego wynik strzelił w pięknym stylu Nicolo Fagioli. Kilka dni wcześniej wspomniany Gatti zapewnił remis w pierwszym meczu z Sevillą. W Bergamo z kolei strzelanie rozpoczął Samuel Iling Junior. Zwłaszcza dwaj pierwsi to zawodnicy, którzy mają ogromne znacznie dla zespołu. Dodajmy do tego Fabio Mirettiego i mamy zestawienie graczy, którzy przecież kilka miesięcy temu byli zapewne anonimowi dla większości kibiców, którzy nie interesują się mocno losami Juve.

Related Articles