Skip to main content

W ostatnich latach najważniejsza rywalizacja niemieckiej piłki przyciągała przed telewizory rzesze fanów również ze względu na starcia dwóch superstrzelców – Roberta Lewandowskiego i Erlinga Haalanda. Pora na pierwszy klasyk w nowej rzeczywistości – już bez być może dwóch najlepszych „dziewiątek” na świecie.

Jakkolwiek dominacja Bayernu w Bundeslidze nie podlega dyskusji, a jej najlepszym dowodem jest 10 lat zdobywania tytułów mistrzowskich z rzędu, tak Der Klassiker praktycznie zawsze elektryzuje. Zresztą, niemal zawsze to właśnie Borussia Dortmund była w ostatnich sezonach tym zespołem, który miał chrapkę na detronizację Bawarczyków. Ta sztuka się nie udawała i często właśnie klasyki wbijały gwóźdź do trumny marzeń Westfalczyków. Tak czy owak – co by się nie działo, starcie Bayernu z Borussią to coś więcej niż jeden z ponad 300 meczów w sezonie. To coś więcej.

Nie da się jednak ukryć, że odejście Lewandowskiego i Haalanda spowoduje spadek zainteresowaniem tym szlagierem, nie tylko wśród polskiej i norweskiej publiczności. Mówimy wszakże o postaciach niezwykłych, które przykuwają uwagę milionów fanów futbolu. Tym, co wystawia Lewandowskiemu i Haalandowi najlepszą cenzurkę jest fakt, że po odejściu z Bundesligi wciąż królują. Polak prowadzi w klasyfikacji strzelców La Liga, a Haaland jest bezapelacyjnym liderem strzelców w Premier League, a na dokładkę w Champions League.

Jak radzą sobie niemieccy potentaci bez swoich strzelb? Bayern zaczął imponująco, ale potem wpadł w dołek, nie wygrywając czterech meczów z rzędu. Najwyraźniej jednak forma powraca. W poprzedni weekend drużyna Juliana Nagelsmanna rozbiła Bayer 4:0, a w środku tygodnia Victorię Pilzno 5:0. Pokonanie Aptekarzy pozwoliło Bayernowi podchodzić do sobotniego Klassikera z wyższej pozycji niż BVB. Borussia zanotowała bowiem trzecią porażkę w sezonie. Uległa 2:3 z FC Koeln. Wcześniej dortmundczycy przegrali 0:3 z RB Lipsk i 2:3 z Werderem po szalonym meczu – w 89. minucie to drużyna Edina Terzicia prowadziła 2:0!

Wniosek? Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Bayern i Borussia mocno odczuwają brak swoich gwiazd. Obie ekipy mają po 15 punktów – można było oczekiwać więcej, szczególnie od mistrza Niemiec, ale w żadnym wypadku nie jest to dramatyczny wynik. Bayern gdy wygrywa, to na ogół bardzo wysoko. 23 gole w 8 ligowych meczach i 9 bramek w 3 meczach Ligi Mistrzów. To raczej nie wygląda jak bilans drużyny, której największym problemem jest brak napastnika. Borussia? Tutaj dokonania strzeleckie są ciut skromniejsze – 11 bramek w Bundeslidze i 8 w Champions League. Razem 19. Dokładnie tyle samo w Manchesterze City strzelił już Haaland (sic).

W każdym z ostatnich siedmiu starć Bayernu z Borussią górą byli Bawarczycy, a gros bramek dla nich zdobywał Lewandowski, który jest zresztą najlepszym strzelcem w historii Klassikerów. Ostatni ligowy triumf BVB to listopad 2018 roku. Gdyby wziąć pod uwagę 16 ostatnich bezpośrednich pojedynków w Bundeslidze, statystyka będzie porażająca. 13 wygranych Bayernu, 2 triumfy Borussii i 1 remis. Wygraną Bayernu kończyły się również dwa ostatnie mecze z Borussią o Superpuchar Niemiec – w 2020 i 2021 roku.

Obie ekipy mają spore kadrowe problemy. W Bayernie nie wystąpią odesłani na covidową kwarantannę Joshua Kimmich i Thomas Mueller. Kontuzjowany jest za to Lucas Hernandez. Z kolei gospodarze sobotniego pojedynku nie mogą skorzystać m.in. z Marco Reusa, Matsa Hummelsa, Giovanniego Reyny, Mahmouda Dahouda czy Mariusa Wolfa. Na papierze silniejszym składem dysponuje na pewno Nagelsmann, ale czy znajdzie to przełożenie na boiskową rzeczywistość? Początek spotkania gigantów Bundesligi oczywiście w sobotę o 18:30. Nie mogło być inaczej.

Related Articles