Skip to main content

Wyeliminowanie Flory Tallinn było dla Rakowa wyłącznie formalnością. Od II rundy kwalifikacyjnej Champions League rozpoczyna się nieco poważniejsze granie – dziś rywalem mistrzów Polski będzie dobrze znany w naszym kraju Karabach. Przed meczem mieszają nam się przeciwstawne uczucia. Z jednej strony są powody do optymizmu. Z drugiej – nietrudno znaleźć też powody do niepokoju.

Zacznijmy jednak od optymizmu. Przede wszystkim mistrz Polski w letnim okienku się nie osłabił. A przynajmniej nie intencjonalnie. Kontuzja Iviego Lopeza to na pewno osłabienie częstochowskiego klubu, ale nie sprzedano żadnego ważnego piłkarza, a na dodatek udało się dokonać kilku naprawdę rozsądnie wyglądających transferów. Na ocenę polityki transferowej Rakowa przyjdzie jeszcze pora, ale nazwiska takie jak John Yeboah, Sonny Kittel, Adnan Kovacević czy potwierdzony wczoraj Srdan Plavsić dają naprawdę duże nadzieje. Raków kupuje piłkarzy ugruntowanych, którzy pokazali już coś w swojej karierze i nie są wyłącznie inwestycją w przyszłość lub wielką niewiadomą. To transfery na tu i teraz. Gracze, którzy mają wejść do składu i niebawem decydować o sile drużyny Dawida Szwargi. A ten z kolei ma naprawdę szerokie pole manewru i raczej nie ma prawa narzekać na wąską kadrę, która będzie kłopotem przy graniu co 3 dni.

A to granie co 3 dni stanie się faktem, jeśli Raków przejdzie Karabach. To wprawdzie dopiero II runda kwalifikacyjna Ligi Mistrzów, ale przejście do III rundy gwarantuje w najgorszym razie Ligę Konferencji. W średnim wariancie może być to Liga Europy (przegrana III runda kwalifikacyjna, ale wygrany kolejny dwumecz o Europa League). Wariant najbardziej optymistyczny zakłada, że Raków eliminuje nie tylko Karabach, ale również dwóch kolejnych rywali i już niebawem w Polsce znów usłyszymy hymn Ligi Mistrzów – nie tylko przy okazji domowych meczów Szachtara… Generalnie jednak dwumecz z mistrzami Azerbejdżanu jest kluczowy, bo awans nawet do najmniej prestiżowej Ligi Konferencji to już bardzo konkretny zastrzyk finansowy dla klubu. A przecież o to również chodzi. Szczególnie w sytuacji, gdy nie oszczędzano na transferach.

Jest jeszcze jeden promyk optymizmu. Raków na początku sezonu wygląda co najmniej solidnie. Ekipa Dawida Szwargi nie straciła gola w żadnym z czterech meczów (Legia w Superpucharze, dwukrotnie Flora w eliminacjach Ligi Mistrzów i Jagiellonia na inaugurację Ekstraklasy). Trzy z tych meczów częstochowianie wygrali, jeden zremisowali, by potem przegrać po rzutach karnych. Wygląda więc na to, że zmiana trenera z Marka Papszuna na Dawida Szwargę wcale nie zmieni oblicza drużyny. Raków był przede wszystkim bardzo mocny w defensywie i zdaje się, że nadal ma to być główny atut ekipy spod Jasnej Góry. Oby, bo o sile ofensywnej Karabachu przyszło już się przekonać kilku mistrzom Polski…

I tu właśnie rozpoczyna się część nieco mniej optymistyczna. Karabach rokrocznie zostaje mistrzem Azerbejdżanu. W ostatnich 10 sezonach tylko raz zdarzyło się, że mistrzem był ktoś inny – w sezonie 20/21 tytuł trafił do Neftci Baku. Jednak dominacja Karabachu nie podlega dyskusji, a zespół z Zakaukazia zdążył już błysnąć w Europie, m.in. awansując do Ligi Mistrzów w sezonie 17/18. O sile tej ekipy przekonywały się także polskie kluby. W sezonie 10/11 w eliminacjach Ligi Europy z Karabachem przegrała Wisła Kraków. Wtedy traktowaliśmy to jako „eurowpierdol”, ale Azerowie eliminowali również Piasta, Legię i w zeszłym sezonie poznańskiego Lecha. Tamten dwumecz był zresztą bardzo znamienny. Lech dość szczęśliwie (a raczej niezasłużenie) wygrał u siebie 1:0, ale w rewanżu wątpliwości już nie było. Gospodarze rozgromili mistrzów Polski aż 5:1! To był pokaz ofensywnej siły Karabachu na tle mistrza Polski.

Trudno więc podchodzić do tego dwumeczu z pozycji siły. Raków może i prezentuje się lepiej niż Lech rok temu, ale to będzie naprawdę piekielnie trudna rywalizacja dla częstochowian. Gurban Gurbanow prowadzi Karabach od – bagatela – 15 lat. Zbudował klub, jakiego w Polsce nie mamy. Klub powtarzalny i nieschodzący poniżej pewnego poziomu. Raków póki co jest obietnicą czegoś podobnego, ale dość powiedzieć, że Medaliki jeszcze nigdy nie wystąpiły w fazie europejskich pucharów, co dla Azerów stało się chlebem powszednim.

Ciut więcej o Karabachu można przeczytać w tekście Jarosława Szewczuka na temat rywali polskich drużyn – TUTAJ.

Początek dzisiejszego meczu o 20:15. Rewanż w Baku (bo tam swoje mecze rozgrywa Karabach) za tydzień o 18:00. Trzymamy kciuki!

Related Articles