Skip to main content

Fiorentina znowu przegrała finał Ligi Konferencji. Mimo że przez cały mecz stworzyła więcej szans, to dała się zaskoczyć w 116. minucie. Bohaterem został król strzelców Ligi Konferencji – Ayoub El Kaabi. Przy golu asystował mu Santiago Hezze. Włosi już nie byli w stanie odpowiedzieć.

Olympiakos to grecki hegemon – potrafił od 2010 roku zdobyć siedem mistrzostw kraju z rzędu. W europejskich pucharach jednak nigdy w swojej historii nie grał nawet w półfinale. Aż do teraz i tegorocznej Ligi Konferencji. Niemal 100 lat istnienia i ani jednego nawet skromnego półfinału Pucharu UEFA czy innego Pucharu Zdobywców Pucharów. Tym razem klub ten się przełamał. Nie dość, że zagrał w tym półfinale, to jeszcze tam wyeliminował faworytów – Aston Villę, a na koniec w finale okazał się lepszy od Fiorentiny. Zestaw zwycięzców Ligi Konferencji ze wszystkich edycji to: AS Roma, West Ham oraz Olympiakos. To doskonałe potwierdzenie dla UEFA na to, że ten puchar ma sens. Roma przecież czekała na jakiekolwiek trofeum 14 lat, West Ham 43 lata, a Olympiakos co prawda rządził przez wiele lat w kraju, ale sukcesu na europejskiej arenie nie odniósł nigdy.

Mecz ten był bardzo ważny dla Stevana Joveticia. Czarnogórzec przez aż pięć lat reprezentował Fiorentinę i to tam się wybił tak, że sięgnął po niego Manchester City. Rozegrał we fioletowej koszulce 135 spotkań. Najwięcej w karierze spędził właśnie tam. Zdobył dla “Violi” 40 bramek. Od 2023 roku gra w Olympiakosie. W finale pojawił się na murawie w 73. minucie. Niestety całościowo mecz był z kategorii tych, w których można było usnąć. Jeszcze pierwsza połowa nie była zła. Na początku spróbował uderzenia Podence i rozgrzał nim stojącego na bramce Pietro Teracciano, potem uderzył też Belotti. Cristiano Biraghi strzelił gola, ale ze spalonego. Działo się. Niezłą okazję miał także Bonaventura, kiedy piłka spadła mu pod nogi. Uderzył za lekko. Dosłownie minutę później znów on otrzymał prostopadłe podanie, lecz Konstantinos Tzolakis się bardzo dobrze zachował, wyszedł z bramki, skrócił kąt i nie dał się pokonać. Nieźle się to z obu stron zaczęło. I się… skończyło.

Szczególnie żenująca była w wykonaniu obu ekip druga połowa. Zaledwie cztery strzały w tym jeden celny i xG na poziomie 0,07 wykreowane z obu stron razem. Na taki paździerz nie dało się patrzeć. Jeżeli coś się działo, to tylko po stałych fragmentach gry. Próbował Nikola Milenkowić, Olympiakos też miał okazję po rzutach rożnych, ale nic z tego nie wynikało. Drugą połowę można pokazywać jako idealną reklamę antyfutbolu. Obie ekipy bały się otworzyć i wyglądało to tak jak niestety wyglądało. Kto wybrał oglądanie tego finału, ten pewnie żałuje. Lepiej było włączyć sobie odcinek serialu albo porobić cokolwiek minimalnie ciekawego. Te 45 minut to absolutna strata czasu.

Rzuty karne  zrekompensowałyby cierpienia młodego kibica, ale do nich nie doszło. Gdyby Olympiakos nie zdobył tytułu Ligi Konferencji, to za sytuację z początku dogrywki mógłby mieć spore pretensje. Otóż Lucas Martinez Quarta dostał piłką w rękę po dośrodkowaniu i to nie z jakiejś bliskiej odległości. Piłkarze Olympiakosu momentalnie podbiegli do arbitra, domagając się rzutu karnego, ale ten od razu wlepił żółte kartki Stevanowi Joveticiowi oraz drugiemu golkiperowi protestującemu poza boiskiem – Alexandrosowi Paschalakisowi. Czarnogórzec Jovetić miał jeszcze dobrą okazję w 96. minucie, ale czujny był Teracciano. W 116. minucie Santiago Hezze dośrodkował z lewej strony, a piłkę szczupakiem uderzył Ayoub El Kaabi. Grecy bardzo dobrze bronili. Później jeszcze zablokowali strzał Jonathana Ikone i mogli cieszyć się z pierwszego europejskiego trofeum w historii.

Nikt nie spodziewał się Olympiakosu w finale, a tym bardziej, że sięgnie on po puchar. Rozstrzygnięcia w tym sezonie w europejskich pucharach są na razie niespodziewane. Ayoub Al Kaabi rozegrał fantastyczną edycję Ligi Konferencji. 30-latek z Maroka strzelił więcej goli niż rozegrał meczów. W dziewięciu ma na koncie aż 11 trafień. Tylko w dwóch spotkaniach nie strzelał, a najbardziej pogrążył Aston Villę. Zapakował faworytom w sumie aż pięć bramek w półfinale. Dwukrotnie świetnie wyszedł do prostopadłych podań i strzelił karnego na Villa Park, kompletując tam hat-tricka. W rewanżu ustrzelił już tylko dublet. Tam z kolei… wykorzystał podanie od swojego bramkarza, sprytnie uniknął spalonego i zdezorientował defensorów, którzy byli pewni ofsajdu. Marokańczyk świetnie się czuje na pograniczu spalonego. VAR może wszystkie takie sytuacje analizować. W samych półfinałach zrobił to na jego korzyść dwukrotnie. Dla Olympiakosu jest to osłoda po trzecim miejscu w lidze greckiej.

Related Articles