Mówiło się o tym już od dawna, ale teraz można to powiedzieć już oficjalnie – Olivier Giroud został piłkarzem Milanu. Francuz więcej zarobi za jeden sezon we włoskiej drużynie niż otrzymała za niego Chelsea.
Olivier Giroud spróbuje odczarować czerwono-czarną koszulkę z numerem 9, która przez lata w Milanie była ogromnym ciężarem. Lista zawodników, którzy grali z tym numerem i raczej tylko rozczarowali kibiców jest baaaardzo długa. Zaczynając od tych bardziej znanych, jak Fernando Torres czy Gonzalo Higuain, przez bliższych naszemu polskiemu sercu, jak Krzyszof Piątek, idąc w stronę tych, którzy mieli wreszcie dać Milanowi wymarzone liczby z przodu, jak Luiz Adriano i Andre Silva, a kończąc na takich nazwiskach, jak Alessandro Matri czy Gianluca Lapadula. W ostatnim sezonie numer ten miał na koszulce też Mario Mandzukić. Ostatnią poważną dziewiątką w tym klubie był chyba Alessandre Pato, którego później jednak wykończyły kontuzje.
34-letni napastnik związał się z klubem z Mediolanu na dwa lata, a w każdym z sezonów ma otrzymać około 3,5 miliona euro. Chelsea natomiast za swojego rezerwowego otrzymała około milion euro, a cała kwota może zamknąć się w gdzieś w dwóch milionach. Giroud już wcześniej wylądował w Mediolanie, gdzie przeszedł testy medyczne, a teraz został zaprezentowany już oficjalnie. W klubie z Londynu był głównie rezerwowym. Jeśli już wchodził, to zwyle na końcówki. W samej Premier League nie uzbierał nawet 1000 minut. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, w których brała udział Chelsea – aż 20 zawodników rozegrało więcej minut niż on.
Giroud najpierw miał przejść do Milanu, a później trochę niespodziewanie 4 czerwca Chelsea opublikowała na swoim oficjalnym profilu oświadczenie, informując, że napastnik przedłużył z klubem kontrakt o kolejny rok. W jednym dniu przedłużono wówczas kontrakty z Thomasem Tuchelem, Thiago Silvą i właśnie z Giroudem. Wtedy artykuły o transferze zostały ucięte. Francuz był bardziej dobrym duchem szatni. Nie marudził, tylko robił swoje. Nie narzekał nigdy na pozycję w klubie, a za każdym razem wykorzystywał dane mu szanse, jak choćby w ten wieczór, kiedy wpakował piłkę cztery razy do bramki Sevilli.
Kiedyś mówiło się, że Milan to klub emerytów, a ostatnio był raczej klubem wygłodniałych dzieciaków, którymi przewodził na boisku Zlatan Ibrahimović. Teraz dwójka snajperów będzie liczyła sobie razem 73 lata. Rossoneri wracają do Champions League po siedmiu latach nieobecności. Ich ostatni występ to dwumecz z Atletico Madryt w sezonie 2013/14 i porażka 1:5. Wtedy trenerem był Clarence Seedorf, a w składzie byli tacy gracze, jak Mario Balotelli, Adel Taarabt, Nigel De Jong, Urbi Emanuelson, Adil Rami, czy grający swój ostatni sezon Kaka.