Stara piłkarska prawda głosi, że bitwy (pojedyncze mecze) można wygrywać atakiem, ale wojny (całe sezony) wygrywa się obroną. W Premier League ta teoria przeważnie się sprawdza. Najlepszym przykładem był choćby niesamowity Liverpool w sezonie 19/20, gdzie żelazne zestawienie Alexander-Arnold – van Dijk – Gomez – Robertson, wsparte znakomitym Alissonem z tyłu, było podstawą sukcesu The Reds. Jeśli tak, to Jurgen Klopp raczej nie ma co liczyć na sukces w trwającej kampanii. Właśnie z gry wypadł mu już trzeci stoper!
Tym stoperem jest Joel Matip, który dołączył do wcześniej kontuzjowanych Virgila van Dijka i Joe Gomeza. Matip w poprzednim sezonie był jedynym poważnym zmiennikiem dla Gomeza. Pozostała trójka grała praktycznie wszystko od deski do deski. Klopp nie żonglował pewniakami. Mistrzostwo zdobył z gigantyczną przewagą, tracąc tylko 33 gole, w dodatku dużą część z nich już w końcówce rozgrywek, gdy tytuł był w garści. Ten sezon to istna hekatomba. Van Dijk był szefem defensywy i gdy okazało się, że zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, można było spodziewać się wielkich kłopotów Liverpoolu. Kontuzja Gomeza tylko pogłębiła kryzys. Klopp musiał na stałe zrobić z Fabinho stopera, tak jak w zeszłym sezonie Guardiola przemianował Fernandinho.
Zestawienie Fabinho – Matip wydawało się na dziś najsolidniejszym wariantem Kloppa na środku obrony. Ale potwierdzają się najgorsze przypuszczenia dotyczące urazu Matipa, którego Kameruńćzyk nabawił się w meczu z Tottenhamem – prawdopodobnie piłkarz nie zagra do końca sezonu. Mało tego – w ostatnim spotkaniu z West Hamem niedostępny był również Fabinho, którego na pewno ciężko nazwać okazem zdrowia. Niemiec do gry na newralgicznej pozycji wysłał niedoświadczonego Nathaniela Philippsa i kolejnego „przefarbowanego” pomocnika – Jordana Hendersona. Była to już trzynasta para stoperów, która rozpoczęła mecz The Reds w tym sezonie!
Nic dziwnego, że w ostatnim dniu zimowego okienka transferowego zdesperowany Klopp udał się na zakupy. Do Liverpoolu sprowadzono więc Bena Daviesa z Preston North End (nie jest to ten Ben Davies, który gra w Tottenhamie) oraz wypożyczono Ozana Kabaka – Turka z Schalke 04. Czy 25-latek z Championship i 20-latek z najgorszej drużyny Bundesligi zbawią mistrzów Anglii? Doprawdy ciężko w to uwierzyć. Schalke ma zresztą także najgorszą defensywę w całej lidze niemieckiej – w 19 kolejkach straciło aż 49 bramek!
Tymczasem Guardiola, którego znakiem rozpoznawczym była znakomita ofensywa i problemy w obronie, zbudował linię defensywną, która jest monolitem. Ruben Dias okazał się transferowym strzałem w dziesiątkę, odbudowany John Stones to jedno z objawień ostatnich tygodni w Premier League, a drobna rotacja na bokach wychodzi wszystkim na dobre, co doskonale widać po Joao Cancelo. Aymeric Laporte wydawał się absolutnym pewniakiem w obronie The Citizens i gdy w zeszłym sezonie doznał poważnej kontuzji, właśnie w tym upatrywano tak szybkiego rozstrzygnięcia wyścigu o mistrzostwo na korzyść Liverpoolu. Analogiczną sytuacją w tym sezonie miały być zerwane więzadła van Dijka. Jednak dziś Laporte jest tylko zmiennikiem Diasa i Stonesa. Efekt?
Manchester City zagrał na zero z tyłu w 15 z 19 ostatnich meczów we wszystkich rozgrywkach. W Premier League od porażki z Tottenhamem 0:2 (21 listopada) ekipa Guardioli straciła tylko dwa gole w dwunastu meczach. Raz w zremisowanym 1:1 meczu z West Bromem, raz w wygranym 3:1 meczu z Chelsea (był to honorowy gol dla The Blues). Dwanaście ostatnich meczów Obywateli na wszystkich frontach? Dwanaście zwycięstw!
Mistrzostwo Anglii nie jest jeszcze rozstrzygnięte, ale na dziś wygląda na to, że właśnie defensywa Manchesteru City to największy atut tego zespołu w drodze po tytuł. Szczególnie, że napastnicy, czyli Aguero i Jesus strzelili do spółki zaledwie trzy gole (Aguero 0, Jesus 3). Liverpool ma wciąż swój