Skip to main content

Trzecią kolejkę Premier League zakończy spotkanie dwóch najbardziej utytułowanych angielskich klubów. Początek rozgrywek dla obydwu jest średnio udany. Liverpool po zdobyciu Tarczy Wspólnoty w lidze dwukrotnie zremisował i na dzień dobry narobił sobie straty do najlepszych. Z kolei Manchester United po dwóch porażkach zamykał ligową tabelę.

Na pewno nie tak wyobrażali sobie początek sezonu kibice obu ekip. Jednak w przypadku Liverpoolu można mówić o dwóch potknięciach i można w ciemno zakładać, że drużyna szybko pozbiera się i wejdzie na zwycięski szlak. W końcu pod wodzą Jurgena Kloppa The Reds stali się potentatem zarówno na krajowym, jak i europejskim podwórku.

Co innego Manchester United – po odejściu na emeryturę Sir Alexa Fergusona Czerwone Diabły ani razu nie sięgnęły po mistrzostwo Anglii. Tylko dwa razy zajęły 2. miejsce. W Lidze Mistrzów również bez sukcesów, a jedno zwycięstwo w Lidze Europy to doprawdy marne pocieszenie. Nie podołał David Moyes, nie dał rady Louis van Gaal, szału nie zrobił Jose Mourinho, poległ również Ole Gunnar Solskjaer. Teraz stery przejął Erik ten Hag, który odbudował potęgę Ajaxu. Holender szybko przekonał się, że misja na Old Trafford będzie cięższa niż komukolwiek mogło się wydawać. 1:2 na inaugurację z Brighton u siebie było dużym ciosem, a już tydzień później na głowę spadł kolejny potężny sierp. Brentford rozbiło Man Utd 4:0, już do przerwy ustalając wynik tego meczu.

Czerwone Diabły wyglądają na drużynę, która potrzebuje wzmocnień w każdej formacji, ale chaotyczna polityka transferowa nie ułatwia zbudowania konkurencyjnej drużyny. Sprowadzony rok temu Cristiano Ronaldo swoje nastrzelał, ale teraz chce odejść z klubu, bo jego celem jest dalsza gra w Champions League. W ostatnich dniach klub sfinalizował za to zaskakujący transfer Casemiro. Brazylijczyk po wielu sukcesach w Realu Madryt teraz spróbuje wznieść na wyższy poziom środek pomocy w Manchesterze. Poprzeczka szczerze mówiąc nie wisi zbyt wysoko, ale z drugiej strony Raphael Varane przychodził w bardzo podobnych okolicznościach, z podobnym statusem i póki co jest raczej rozczarowaniem.

Gdzie więc fani Czerwonych Diabłów mogą szukać powiewu optymizmu? Na pewno nie w wynikach bezpośrednich starć z Liverpoolem w poprzedniej kampanii. Liverpool dwukrotnie rozgromił odwiecznego rywala – na Old Trafford 5:0, na Anfield „tylko” 4:0. Zresztą, poprzednie starcie obu teamów, jeszcze z sezonu 20/21, również skończyło się wysokim zwycięstwem The Reds – wtedy 4:2 na Old Trafford. By dokopać się do ostatniego ligowego zwycięstwa Manchesteru United nad Liverpoolem trzeba cofnąć się do 10 marca 2018. W drużynie Kloppa grali wtedy jeszcze tacy zawodnicy jak Loris Karius, Dejan Lovren, Emre Can czy Adam Lallana. W Manchesterze United z kolei występował np. Alexis Sanchez.

Jak wygląda sytuacja kadrowa przed dzisiejszym meczem? W ekipie gospodarzy zabraknie Casemiro, Masona Greenwooda i Victora Lindelofa. Lista nieobecności po stronie gości jest dłuższa i obejmuje m.in. takie nazwiska jak Diogo Jota, Dawin Nunez, Ibrahima Konate, Joel Matip czy Thiago. Klopp ma jednak w tym sezonie naprawdę szeroką kadrę i raczej nie powinien się martwić osłabieniami. Nawet bez Joty i Nuneza z przodu może wystawić Mohameda Salaha, Roberto Firmino i Luisa Diaza.

Manchester United zdobył 20 mistrzostw, podczas gdy Liverpool 19. The Reds mają jednak o jedno więcej trofeum łącznie – 67 do 66. To niewątpliwie dwaj giganci zarówno angielskiego, jak i europejskiego futbolu. Są jednak na zupełnie różnych etapach w swojej historii, a tym co łączy obydwa jest falstart w tym sezonie Premier League. Dziś ktoś może wygrać po raz pierwszy, albo jedni i drudzy zejdą do szatni rozczarowani.

Related Articles