Skip to main content

Przed nami finał play-offów w Championship. Świątynia futbolu, czyli londyńskie Wembley ugości dwa zespoły, które zmierzą się w meczu nazywanym w Anglii starciem o 150 milionów funtów. Właśnie na tyle szacuje się minimalny przychód beniaminka Premier League. Na murawie spotkają się Luton Town i Coventry City.

Bedfordshire – hrabstwo ceremonialne i historyczne we wschodniej Anglii. Największym miastem hrabstwa jest Luton, dwustutysięczny ośrodek przemysłowy znajdujący się ok. 50 kilometrów na północ od Londynu. Polacy bardziej znają międzynarodowy port lotniczy Londyn-Luton, który obsługuje m.in. tanie linie lotnicze. Oprócz lotniska i fabryki General Motors – producenta samochodów dumą miasta jest drużyna Luton Town Football Club. Założeni 138 lat temu „The Hatters”, czyli „Kapelusznicy”, nigdy nie byli potentatami angielskiego futbolu. Największym sukcesem zespołu z Luton było zdobycie Pucharu Ligi Angielskiej w sezonie 1987/1988. W finale ekipa z Kenilworth Road pokonała obrońców trofeum, londyński Arsenal 3:2. Kto by pomyślał, że ćwierć wieku później Luton Town wyląduje na peryferiach angielskiej piłki, w Conference, czyli na 5. poziomie rozgrywkowym. Dopiero ostatnie lata pozwoliły zespołowi wydźwignąć się z marazmu i powrócić na zaplecze Premier League. Dla „The Hatters” to drugie z rzędu podejście do play-off. W ubiegłym roku ich przygoda zakończyła się już na pólfinale, gdzie w dwumeczu musieli uznać wyższość Huddersfield Town. Niewielki, jak na angielskie warunki, 10-tysięczny stadion Kenilworth Road, przypominający piłkarskie obiekty rodem niemal sprzed wojny już w sobotni wieczór może dołączyć do grona aren Premier League. Władze ligi angielskiej przyznały Luton licencję na grę na własnym boisku, choć jeszcze kilka tygodni temu głośno mówiło się, że to praktycznie niemożliwe i zespół będzie musiał grać w Milton Keynes.

„The Hatters” zajęli w lidze 3. miejsce, będąc drugim najlepiej broniącym zespołem w całym sezonie Championship. Drużyna trenera Roba Edwardsa przegrała tylko 8 z 46 spotkań tracąc w nich zaledwie 39 goli. Linia defensywna wraz z bramkarzem odegrała także kluczową rolę w rewanżowym meczu półfinału play-off, w którym Luton musieli odrobić straty z pierwszego meczu przegranego na Stadium of Light 1:2. Wypożyczony z Nottingham Forest amerykański bramkarz Ethan Horvath tylko dwukrotnie został zmuszony do wysiłku. W rolę „snajperów” wcielili się dwaj obrońcy, Gabriel Osho i Tom Lockyer. Obaj wykazali się sprytem wykorzystując dośrodkowania ze stałych fragmentów gry. Nie było jednak tak, że Luton skorzystało tylko z rzutów rożnych i rzutów wolnych. Rewanżowe spotkanie nie pozostawiło złudzeń komu należał się ten awans. Mimo większego posiadania piłki przez zawodników Sunderlandu to zespół Edwardsa grał zdecydowanie szybciej, w wyższym tempie i bardziej widowiskowo, co mogło podobać się kompletowi kibiców na Kenilworth Road oraz wszystkim telewidzom, którzy zdecydowali się oglądać to starcie zamiast półfinałowego rewanżu Milanu z Interem w Lidze Mistrzów. W zgodnej opinii ekspertów Luton Town zasłużenie awansował do finału na Wembley będąc po prostu lepszym zespołem. W mieście ciągle liczą na duet napastników – Elijah Adebayo i Carlton Morris nadal mają spore rezerwy i nie pokazali 100% możliwości w półfinałowym dwumeczu.

Po drugiej stronie finałowej barykady miasto oddalone od Luton o około 70 mil. Środkowa Anglia, hrabstwo West Midlands, na wschód od Birmingham. To właśnie tutaj znajduje się Coventry – miasto szczególnie dotknięte nalotami Luftwaffe podczas II wojny światowej. Podczas operacji „Moonlight Sonata” w połowie listopada 1940 roku ponad 500 samolotów przez 10 godzin bombardowało Coventry niszcząc lub uszkadzając ponad 4000 domów oraz burząc około ¾ zakładów przemysłowych na terenie miasta. Większości zabytkowych budynków nie udało się uratować. Powojenna historia to rozkwit przemysłu maszynowego i „złota era” Coventry, na którym zyskał także lokalny klub Coventry City, osiągając awans do krajowej elity, w której utrzymywał się przez kolejne ponad 30 lat. Prawie 140-letni zespół zwykle znajdował się w dolnej części tabeli co nie przeszkodziło mu pod koniec lat 80. w osiągnięciu wielkiego sukcesu. W sezonie 1986/1987 gracze „The Sky Blues”, jak nazywana jest lokalna drużyna, osiągnęli finał Pucharu Anglii, w którym po dogrywce wygrali 3:2 z naszpikowanym gwiazdami Tottenhamem z Chrisem Waddlem, Glennem Hoddlem i Osvaldo Ardilesem w składzie. Niestety za sukcesem nie poszły występy w Europie – po tragedii na stadionie Heysel angielskie kluby zostały wykluczone z europejskich rozgrywek. Coventry to kuźnia talentów – James Maddison, Callum Wilson, Daniel Sturridge czy Chris Kirkland to tylko kilku z wychowanków klubu. Prawdziwą legendą jest Dion Dublin, który w angielskiej elicie strzelił dla zespołu 60 goli.

Obecnie zespół City przeżywa najlepszy sezon od lat. Traktowana jako średniak Championship drużyna trenera Marka Robinsa błyszczy w obecnych rozgrywkach, choć droga do finału nie była usłana różami. Miejsce w play-off udało się „zaklepać” dopiero w końcówce sezonu. Uwagę na siebie zwraca przede wszystkim środkowy pomocnik Gustavo Hamer. Holender dwukrotnie został wybrany najlepszym zawodnikiem Coventry, zostając także bohaterem półfinałowej rywalizacji z Middlesbrough. Po bezbramkowym remisie na własnym stadionie, w rewanżu na Riverside Stadium jedyny gol Hamera rozstrzygnął rywalizację. Sukces mógł być bardziej okazały, bowiem pomocnik Coventry w końcówce huknął z rzutu wolnego wprost w poprzeczkę. Hamer w raz ze Szwedem Viktorem Gyökeresem są najważniejszymi ogniwami zespołu. Napastnik City zajął drugie miejsce w klasyfikacji strzelców Championship z 21 golami na koncie. Ogromnym wsparciem drużyny jest także bramkarz Ben Wilson, który na przestrzeni całego sezonu notował czyste konto średnio w co drugim z 45 rozegranych spotkań. Fani „The Sky Blues” mają obecnie wszystko czego potrzeba do szturmowania bram Premier League. Nowoczesny, 32-tysięczny stadion Coventry Building Society Arena i nowy właściciel (od stycznia tego roku), lokalny biznesmen Doug King, który przejął większość udział w klubie i spłacił wszystkie zobowiązania. Po wielu zakrętach w historii nowożytnej Coventry City chyba wychodzi na prostą. Awans do Premier League byłby wspaniałym zwieńczeniem trudnej historii ostatnich dwóch dekad.

Czego spodziewać się po sobotnim finale? Na pewno wielu emocji. W kończącym się na Wembley sezonie Championship Luton i Coventry spotykały się dwukrotnie. Oba spotkania zakończyły się podziałem punktów – na Kenilworth Road padł remis 2:2 po dublecie Morrisa oraz golach – jakżeby inaczej – Gyökeresa i Hamera, zaś na CBS Arena było 1:1 po trafieniu Lockyera i bramce z rzutu karnego Matthew Goddena. Najprostsza statystyka wskazuje zatem na remis, dogrywkę i rzuty karne. Byłby to wspaniały scenariusz wieńczący kapitalny sezon na drugim froncie angielskiej piłki. Spotkanie na Wmebley poprowadzi ceniony 38-letni sędzia Michael Oliver wraz z asystentami Stuartem Burtem i Lee Bettsem. W finale w przeciwieństwie do meczów półfinałowych zastosowany będzie VAR, przy którym zasiądzie Andre Marriner. Startujemy już dziś o 17:45. Transmisja finału w Viaplay.

Related Articles