
Jednym z ciekawszych spotkań wtorkowego, inauguracyjnego dnia Ligi Mistrzów będzie pojedynek Chelsea z Sevillą. Obie ekipy łączy zaskakująco dużo, a nade wszystko chęć rozpoczęcia rozgrywek Champions League od zwycięstwa. Niewątpliwie jednak w grupie z Rennes i Krasnodarem przedstawiciele dużo silniejszych Premier League i La Liga powinni uchodzić za pewniaków do awansów.
Na Stamford Bridge zmierzą się czwarte ekipy dwóch najsilniejszych europejskich lig w zeszłym sezonie. Chelsea ustąpiła Liverpoolowi, Manchesterowi City i Manchesterowi United. Od Sevilli lepsze okazały się – co za niespodzianka – Real, Barcelona i Atletico. Chelsea i Sevilla to także dwaj ostatni triumfatorzy Ligi Europy. Dwa sezony temu The Blues pokonali w finale Arsenal, dwa miesiące temu Sevilla ograła Inter. To nie koniec podobieństw – jedni i drudzy nie mogą mówić o wymarzonym starcie sezonu 20/21. Londyńczycy są na 8. miejscu, a Andaluzyjczycy na 10. Inna sprawa, że Sevilla ma do rozegrania dwa zaległe mecze, więc w sumie bilans 2-1-1 nie jest najgorszy. Ba, do ostatniego weekendu było bardzo dobrze, bo podopieczni Julena Lopetegui mieli na koncie dwa zwycięstwa i remis z Barceloną. Jednak porażka 0:1 z Granadą trochę zmienia optykę.
Być może kluczowa okazała się absencja Julesa Kounde. Francuski obrońca był w ostatnim okienku łączony z transferem do kilku europejskich potentatów – między innymi do obu klubów z Manchesteru. Ale finalnie został w Sevilli. Jednak w meczu z Granadą nie zagrał i nie wystąpi także dziś – jest zarażony koronawirusem.
Frank Lampard większych kadrowych problemów nie ma. Jedynym zawodnikiem, który mógłby liczyć na podstawowy skład, a który raczej dziś nie zagra, jest nowy bramkarz, Edouard Mendy, notabene ściągnięty z grupowego rywala The Blues – Rennes. W ostatni weekend z Kepą w bramce Chelsea tylko zremisowała 3:3 z Southamptonem. Strzeleckie przebudzenie Timo Wernera może cieszyć Lamparda, ale już postawa obrońców niekoniecznie. W doliczonym czasie gry trzy punkty wymknęły się z rąk.
Sevilla wraca do Ligi Mistrzów, bowiem zeszły sezon spędziła w swoich ulubionych rozgrywkach – Lidze Europy. Chelsea w ubiegłym sezonie Champions League doszła do 1/8 finału, ale dwumeczu z Bayernem nie będzie zaliczać do udanych. Bawarczycy przejechali się po rywalu jak po łysej kobyle, a najwięcej krzywdy zrobił Robert Lewandowski, który miał swój udział (gol lub asysta) przy wszystkich siedmiu bramkach Bayernu w tym dwumeczu! Po wzmocnieniach (Werner, Havertz, Ziyech, Silva, Chilwell, Mendy) w Chelsea liczą na dużo lepszy sezon – minimum podium w lidze i dużo lepszy występ w Europie. Zapewne Roman Abramowicz celuje w jakieś trofeum.
Sevilla lato spędziła spokojniej. Monchi tradycyjnie nie wydawał grubych milionów. Najwięcej kosztowali Suso (21 mln euro) i Oscar Rodriguez (13,5 mln euro). Dużo spodziewać się można po ściągniętym za bezcen Ivanie Rakiticiu. Sevilla nie zanotowała też poważniejszych ubytków, bo raczej nikt w Andaluzji nie płacze po Everze Banedze czy Simonie Kjaerze.
Po meczu Chelsea z Sevillą obiecujemy sobie naprawdę dużo. A tak w ogóle to po prostu bardzo cieszymy się, że znów usłyszymy "kaszankę".