Wisła Kraków przegrała u siebie 1:2 w pierwszym pojedynku II rundy eliminacji do Ligi Europy, choć do końca dążyła do wyrównania. Pogoń za remisem okazała się nieskuteczna. Winny? Łukasz Zwoliński. Z takim celownikiem do okulisty…
Czy można czuć niedosyt? Na pewno tak, ponieważ Wiśle sprzyjały okoliczności. Grała w przewadze jednego piłkarza przez całą drugą połowę, a mimo to… straciła bramkę. Poza tym szybko wiemy już dlaczego Łukasz Zwoliński został sprzedany do 1. ligi. W sezonie 2023/24 był już głównie zmiennikiem. Z takim “celem” napastnika nie ma czego szukać w starciu europejskich pucharów. Tu takie błędy kosztują w konsekwencji awans. Gdyby “Zwolak” w dwóch akcjach zachował się lepiej, to “Biała Gwiazda” mogłaby ruszać do Wiednia w świetnych nastrojach. Jest to już jednak tylko gdybanie. Nie był to udany debiut napastnika w nowych barwach. Jeśli można kogoś obwiniać o porażkę, to niestety właśnie jego.
Długo obie ekipy “badały się” i był to mecz dla koneserów. Rapid oddał jeden celny strzał w 4. minucie i rozgrzał trochę Antona Czyczkana, ale na tym koniec. Wiślacy mieli szczelną defensywę. Brylował w tym Joseph Colley, który zaliczał odbiór za odbiorem i interwencję za interwencją. Kilka razy dobrze przeczytał intencje zwycięzców Pucharu Austrii. Grał bardzo pewnie w przeciwieństwie do swojego kolegi ze środka obrony. W bramkowej akcji zawalił jednak Gracjan Jaroch. Prawy obrońca dziecinnie łatwo dał się minąć w polu karnym Isakowi Janssonowi. Alan Uryga także został w blokach i nie pomógł koledze, nie doskoczył, nie zaasekurował, lecz biernie się przyglądał. Chwilę wcześniej Angel Rodado idealnie dośrodkował do Łukasza Zwolińskiego. Żeby strzelić gola, musiałby jednak najpierw trafić w piłkę… Potem jeszcze nieporadnie chciał ją wbić siłą woli i wpadł na bramkarza.
Niewykorzystana “patelnia” zemściła się dwie minuty później. Szkoda, tym bardziej, że i kilka minut wcześniej Wisła skleiła naprawdę ładną i szybką akcję, wymieniając między sobą kilka podań. Na koniec Olivier Sukiennicki jeszcze wystawił piłkę piętą Gracjanowi Jarochowi. Szczęście uśmiechnęło się do piłkarzy Kazimierza Moskala w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Bendeguz Bolla zaatakował wyprostowaną nogą Sukiennickiego. Dobrze, że nic poważnego się nie stało. Arbiter najpierw pokazał mu żółtą kartkę, ale potem poszedł obejrzeć sytuację na monitorze, anulował ją i wyrzucił Węgra z boiska. Wisła Kraków miała więć 45 minut gry w przewadze na odrobienie jednobramkowej straty.
Co zrobiła? Jeszcze straciła w przewadze gola… znowu chwilę wcześniej świetną sytuację zmarnował Zwoliński i uderzył z główki w słupek z pięciu metrów. Po raz kolejny błyskawicznie zemściło się utarte powiedzenie o niewykorzystanych okazjach i znowu antybohaterem był Zwoliński. Jest jeszcze jedna rzecz, która się powtórzyła. Otóż z doskokiem i interwencją nie zdążył Alan Uryga. Matthias Seidl uderzył zza szesnastki, piłka odbiła się jeszcze od dwóch słupków i szczęśliwie dla Rapidu wpadła do siatki Czyczkana. “Biała Gwiazda” ruszyła do odrabiania strat i niewiele jej brakło do remisu. 13 oddanych strzałów, z czego aż pięć celnych świadczy o tym, że okazje w tej przewadze były.
Wisłę stać było jedynie na bramkę kontaktową. Uderzył Marc Carbo i piłkę do siatki skierował jeden z obrońców. Oficjalna strona UEFA zaliczyła jednak trafienie Hiszpanowi. W ostatnich 20 minutach polski zespół zepchnął Rapid do mocnej defensywy. Sukiennicki uderzył z daleka, lecz obok słupka. Innym razem Angel Rodado miał doskonałą okazję, dostając piłkę na nos. Uderzył z główki tuż obok słupka. Po golu kontaktowym z 79. minuty niewiele się działo. Wiślacy posyłali momentami bezsensownie wrzutkę za wrzutką, a obrońcy Rapidu spokojnie takie piłki wybijali, kradli też trochę czasu i uzyskali cenne zwycięstwo, które da im przewagę na własnym obiekcie. Wisła Kraków, jeśli odpadnie, to nie skończy przygody z pucharami. Zagra w III rundzie Ligi Konferencji.