Potrzeba było rzutów karnych, żeby wyłonić zwycięzcę Pucharu Ligi, zwanym też od sponsora – Carabao Cup. Obejrzeliśmy aż 21 wykorzystanych jedenastek z rzędu, a pierwszym i jedynym, który się pomylił był… Kepa Arrizabalaga, który wszedł specjalnie na rzuty karne, jednak żeby… je bronić, a nie strzelać.
W sierpniu w Superpucharze Europy ta zmiana okazała się kluczowa. Kepa, mający zdecydowanie lepszy procent obronionych karnych, wszedł na boisko w dogrywce za Edouarda Mendy'ego. Wtedy obronił dwie jedenastki i został bohaterem Chelsea. Tym razem Thomas Tuchel liczył na podobny scenariusz, ale się… przeliczył. Kepa przepuścił wszystkie strzały, których było w sumie 11, a później sam podszedł do karnego i fatalnie przekopał. Wyglądało to tak, jakby podchodził do wykopania piątki, a nie wykorzystania karniaka. Chwilę wcześniej pewnie trafił Caoimhin Kelleher, któremu na pewno pomógł fakt, że do 14 roku życia grał w ataku. On także nie odbił żadnego strzału, ale okazało się, że nie musiał tego robić.
Karne trwały i trwały. Kilka razy obaj bramkarze byli bliscy interwencji – dwa razy Kelleher, a raz Kepa, jednak obaj konsekwentnie wpuszczali gole. Nikt nie chciał też się pomylić, trafiając w słupek, poprzeczkę, czy obok bramki. Na pewno godne zapamiętania są strzały Fabinho i Van Dijka. Pierwszy posłał podcinkę w środek bramki, czym odpowiedział na gierki taktyczne Kepy, a drugi oddał ciekawy i nietypowy strzał. Hiszpan próbował skakać, wyprowadzać rywali z równowagi, a przy strzale Van Dijka… ustawił się specjalnie po swojej prawej stronie bramki. Holender i tak posłał tam strzał w okienko, a później jeszcze lekceważące spojrzenie. W oczy rzucał się też styl wykonywania karnych opatentowany w Europie przez Jorginho – uderzył tak on, Lukaku i Havertz. Karny numer 22 był jedynym spudłowanym, a nagłówki, tym razem w negatywnym kontekście skradł Kepa.
Mimo że przez 120 minut nie padły żadne bramki, to nie było to nudne spotkanie. Obejrzeliśmy ponad 30 okazji podbramkowych, w tym 10 strzałów celnych. Szczególnie popisywał się Edouard Mendy, zwłaszcza jedną niesamowitą podwójną interwencją w pierwszej połowie. W drugiej po raz kolejny obronił dwa strzały z rzędu, choć już nie tak spektakularne. Obie drużyny miały swoje świetne okazje, Chelsea strzeliła nawet dwa gole, a Liverpool jednego – wszystkie zostały nieuznane. Dyskusje wywołały dwa. W 67. minucie trafił Joel Matip, ale po analizie VAR-u bramki nie zaliczono. Była to nietypowa sytuacja, bo Van Dijk znajdował się na pozycji spalonej, ale nie dotknął piłki. Chodziło jednak o aktywny wyblok na zawodniku Chelsea i o to, że "uczestniczył w akcji". W dogrywc na minimalnym, nielubianym przez wszystkich, bo mierzonym od barku/ramienia spalonym, był Romelu Lukaku. Pozostaje wierzyć tym, którzy rysowali linię.
Później były już rzuty karne i mylący się Kepa. 9 wygranych Pucharów Ligi – to historyczny dorobek Liverpoolu. Ten w sezonie 2021/22 był bardzo ważny, bo sprawił, że "The Reds" to samodzielni rekordziści. Po poprzednim sezonie musieli dzielić rekord z Manchesterem City, który "przywłaszczył" sobie ten puchar, wygrywając go od sezonu 2013/14 aż sześciokrotnie. Cztery wygrane (i to z rzędu!) były już za samej kadencji Pepa Guardioli. Liverpool przerwał więc tę hegemonię.