Już dzisiaj Raków Częstochowa zagra rewanżowy mecz I rundy eliminacji do Ligi Mistrzów z Florą Tallin. Wyjazdowe spotkanie w stolicy Estonii trudno nazwać dopełnieniem formalności, skoro przed tygodniem mistrz Polski miał sporo kłopotów z dużo niżej notowanym rywalem. Liczymy jednak na brak perturbacji, awans oraz dodatkowe punkty do rankingu krajowego.
Nie tylko sprawa awansu, ale sam wynik drugiego meczu pomiędzy Florą a Rakowem ma znaczenie. Każda pojedyncza wygrana w eliminacjach “waży” tyle samo, czyli 0,250 pkt dla danej ligi. Właśnie w takich meczach można w łatwy sposób zbudować sobie ranking, nawet bez spektakularnych występów w stylu Lecha Poznań. To po prostu powinien być obowiązek dla wszystkich uczestników pucharów z Ekstraklasy, by po prostu budować pozycje i ułatwiać sobie start w pucharach w kolejnych latach.
Trudne początki
Za Rakowem już dwa oficjalne mecze w nowym sezonie. Przed tygodniem wymęczone 1:0 nad Florą, a w weekend bezbramkowy remis z Legią w Superpucharze, który okazał się jednak przegrany w rzutach karnych. Dawid Szwarga mógł rozpocząć pracę od zdobycia szybkiego trofeum, ale musiał obejść się smakiem. Jednak, jeśli przygoda w pucharach pójdzie po myśli Medalików, wówczas szybko ta porażka pójdzie w niepamięć. Początki jednak nie są łatwe. Częstochowianie przed tygodniem, co prawda wygrali po golu Władysława Koczergina, lecz pierwsza połowa była kompletnie do zapomnienia. W niej Vladan Kovacević ratował zespół z opresji i to dzięki niemu udało się zachować czyste konto. Gdyby potwierdziły się plotki o odejściu, wówczas na Limanowskiego mieliby spory ból głowy, nawet mimo przygotowań w postaci dwóch transferów na tej pozycji.
Na pewno jednak przed tygodniem duży plus można było postawić przy nazwisku Johna Yeboaha, który po kilku dniach z nowym zespołem wszedł na drugą połowę i był jednym z tych, którzy odmienili zespół. Kilka dni później były gracz Śląska znalazł się już w podstawowym składzie na mecz z Legią, jednak w tym przypadku nie błyszczał.
Spokój od początku
Pierwszy mecz nie należał do spokojnych. Raków od początku miał inicjatywę, ale trudno powiedzieć o jakichkolwiek konkretach pod bramką rywala. Z kolei pod koniec pierwszej połowy Kovacević musiał dwukrotnie ratować. W rewanżu jednak dobrze byłoby takich sytuacji uniknąć. Przede wszystkim każda sytuacja to paliwo dla gospodarzy, którzy u siebie mogą być groźniejsi. Przede wszystkim Raków ma tylko jednego gola zaliczki, co nie daje żadnego spokoju. W każdej chwili mogą gospodarze przecież doprowadzić do wyrównania w dwumeczu. Pół żartem, pół serio można dodać, że w tym przypadku przydałaby się zasada goli na wyjeździe.
W rewanżu można zatem spodziewać się przede wszystkim dbania o organizację gry i unikanie zagrożenia pod własną bramką. Raków w dwóch meczach, przez 210 minut nie stracił gola, co akurat jest ogromnym pozytywem i jeśli powtórzy to przez kolejne 90, wówczas zamelduje się w drugiej rundzie eliminacji. Styl nie ma wielkiego znaczenia, kluczem jest osiągnięcie celu – w obu aspektach. Awans oraz wygrana, która da dodatkowe punkty do rankingu – klubowego oraz krajowego.
Ciekawa konferencja
Tuż przed meczem odbyła się konferencja, na której Dawid Szwarga opowiedział o dwóch kwestiach, które powinny zaciekawić kibiców. Pierwszą z nich była rozmowa z… Markiem Papszunem. – Po meczu z Florą długo rozmawialiśmy z trenerem Papszunem, ale treść tej rozmowy zostanie pomiędzy nami. To jednak była bardzo merytoryczna dyskusja. Rozmawialiśmy o konkretach, sytuacjach, rozwiązaniach, o tym co było dobre, a co słabe. Takie rozmowy są pożyteczne i liczę na to, że w przyszłości dalej będą się odbywały, bo nie ma w Polsce zbyt wielu osób, które oglądając mecz, nawet przed telewizorem, są w stanie tak wiele zobaczyć – powiedział “Szwari”. To pokazuje, że były lider nadal cieszy się ogromnym szacunkiem oraz jego zdanie ma sporą wartość dla obecnego pierwszego trenera, który do niedawna był jeszcze asystentem Papszuna.
Szwarga opowiadał także na temat potencjalnych wzmocnień. Podkreślił, że kadra już teraz jest optymalna, ale Raków nadal szuka transferów “do klubu”. Mowa o dwóch pozycjach, które ekipa Michała Świerczewskiego chciałaby wzmocnić. Jedną z nich oczywiście jest “9”, czyli poszukiwania napastnika nie ustają. Zwłaszcza, że po odejściu Vladislavsa Gutkovskisa zespół pozostał z Fabianem Piaseckim oraz Łukaszem Zwolińskim, co delikatnie mówiąc nie wróży najlepiej na przyszłość w kontekście europejskich pucharów. W tym momencie klub nadal jest mocno zainteresowany Ionem Nicolaescu z Beitaru Jerozolima. Dla polskich kibiców Mołdawianim może być znany z niedawnej kompromitacji biało-czerwonych w Kiszyniowie. Wówczas Nicolaescu strzelił dwa gole i zapewne jeszcze mocniej zwrócił na siebie uwagę.
Druga pozycja to wahadło, czyli w nomenklaturze Rakowa – skrzydło. W tym momencie Raków dysponuje trzema graczami na tych pozycjach. Fran Tudor po prawej stronie oraz Jean Carlos po lewej. Dodatkowo jest Deian Sorescu, czyli nominalny prawy wahadłowy, grający jednak w dwóch meczach tego sezonu po lewej stronie boiska. Tutaj kołdra jest zbyt krótka.
W środę oficjalnie poznają rywala
Dopiero w środę wyłoniony zostanie potencjalny przeciwnik dla Rakowa w II rundzie eliminacji. Nikt nie przewiduje kłopotów Karabachu, zatem mistrz Azerbejdżanu powinien dopełnić formalności. W pierwszym meczu pokonał gibraltarski Lincoln Red Imps 2:1. Nie obyło się bez kłopotów, lecz każdy dobrze wie, że Karabach w domu potrafi rozjechać naprawdę znacznie mocniejsze ekipy, więc komplikacji być nie powinno.
***
Początek meczu w Tallinie o godzinie 19:00 polskiego czasu.