Tottenham bez Harry’ego Kane’a miał popaść w ligową przeciętność i być może nawet powoli wypisywać się z grona czołowych ekip Premier League. Przecież Spurs nie sprowadzili zawodnika o podobnej charakterystyce, nie mówiąc nawet o zbliżonych umiejętnościach. Tymczasem po sześciu kolejkach zespół Ance Postecoglou jest niepokonany i zajmuje 4. miejsce. Dziś Koguty na swoim terenie podejmują inną niepokonaną ekipę – Liverpool, który ma dwa punkty więcej i zajmuje pozycję wicelidera.
Obie drużyny zaczęły sezon od remisów – Liverpool podzielił się punktami z Chelsea, a Tottenham z Brighton. Minęło trochę czasu i dziś nikt nie rozpacza nad tymi straconymi punktami, bo The Reds od tamtej pory wygrali wszystkie spotkania – również w Lidze Europy i EFL Cup, a Tottenham zremisował wprawdzie w ostatniej kolejce z Arsenalem, a wcześniej pożegnał się z EFL Cup, ale generalnie wielkich powodów do narzekań nie ma. Zwłaszcza że Postecoglou musi „szyć” nie tylko bez Kane’a, ale również bez kilku innych graczy, którzy wypadli z rotacji przez kontuzje. Na tym tle sytuacja kadrowa w ekipie Jurgena Kloppa jest wymarzona. Poza grą są jedynie Thiago Alcantara i Stefan Bajcetić. Pozostali zwarci i gotowi.
Fanów Liverpoolu cieszyć może również wysoka forma strzelecka drużyny. Liverpool strzelił równo trzy gole w każdym z pięciu ostatnich meczów – cztery z nich wygrał 3:1, jeden 3:0. Latem dużo mówiło się i pisało o ewentualnych przenosinach Mohameda Salaha do ligi Arabii Saudyjskiej. Byłby to transfer porównywalny do odejścia Harry’ego Kane’a z Tottenhamu. Egipcjanin finalnie został w mieście Beatlesów i w tym sezonie Premier League strzelił już 3 gole i zaliczył 4 asysty. Wciąż to jego najbardziej muszą obawiać się obrońcy rywali.
W Tottenhamie – co dość naturalne – w buty Kane’a wejść próbuje Son. Koreańczyk był już przecież królem strzelców ligi dwa sezony temu. W bieżących rozgrywkach strzelił pięć bramek, w tym dwie w ostatnich derbach z Arsenalem. Świetną robotę wykonuje też James Maddison. Ściągnięcie Anglika z Leicester było strzałem w dziesiątkę działaczy Spurs. Maddison ma dwa gole i cztery asysty. Dziś jego występ stoi pod znakiem zapytania, ale w ciemno można zakładać, że londyńczycy zrobią wszystko, by postawić swojego pomocnika na nogi.
Statystyki jednoznacznie przemawiają dziś za drużyną gości. Tottenham nie wygrał z Liverpoolem od października 2017 roku, kiedy to zespół Mauricio Pochettino ograł przeciwnika The Reds 4:1. Od tamtej pory doszło już do 12 starć i zaledwie trzy z nich zakończyły się remisami, aż 9 to wygrane liverpoolczyków. Jest w tym m.in. finał Champions League z 2019 roku, kiedy to drużyna Kloppa wygrała 2:0. W ubiegłym sezonie na Tottenham Hotspur Stadium było 2:1 dla gości, a na Anfield gospodarze wygrali 4:3.
Na tym etapie sezonu Liverpool zaangażowany jest jeszcze w grę na czterech frontach – lidze, Pucharze Anglii (który dla klubów Premier League nawet jeszcze się nie zaczął), Pucharze Ligi oraz Lidze Europy. Dla porównania Kogutom pozostały rozgrywki ligowe i FA Cup (gdy ten się zacznie). Postecoglou może skupiać całe siły na Premier League, by Tottenham powrócił do pucharów, a docelowo do Ligi Mistrzów. Od tego sezonu aż 5 czołowych ekip z Anglii dostanie przepustkę do piłkarskiej elity Europy.
Początek dzisiejszego szlagieru z Anglii o 18:30.