Matematyka nie kłamie. Stało się to, co miało się stać, bo takiej przewagi nie sposób było wypuścić. Napoli zostało oficjalnie mistrzem Włoch, pieczętując tytuł w 33. kolejce. Wystarczył do tego remis w Udine.
Prawdziwe szaleństwo w Neapolu. Trochę się co prawda odwlekło, bo wszystko było już przyszykowane po meczu z Salernitaną, jednak tam drużyna Paulo Sousy opóźniła całą celebrację. Wyjazd do Udine nie był jednak przeszkodą dla fanów Napoli, trzeba było dopasować się do obowiązujących warunków i wspierać zespół. Dlatego do sprzedaży trafiły specjalne bilety na mecz Udinese – Napoli, ale na stadionie w… Neapolu. Wszystko po to, by w dużym gronie wspólnie móc świętować taki sukces. Wystarczyło kilka euro, by móc kupić bilet na to wyjątkowe wydarzenie. Nie chodziło o “zarobienie”, bo cały dochód pójdzie na cele charytatywne, ale o to, by fanów zjednoczyć w jednym miejscu. Na stadionie imienia Diego Armando Maradony ustawiono osiem olbrzymich telebimów. Ponad 50 tysięcy osób wypełniło obiekt.
Piotr Zieliński, Bartosz Bereszyński i Hubert Idasiak (zbieżność nazwisk z autorem absolutnie nieprzypadkowa) zostali mistrzami Włoch. Tam trzeba być po prostu zgłoszonym do rozgrywek, żeby na koniec otrzymać medal. To zupełnie inna sytuacja od tej w Anglii, gdzie wymaganych jest pięć spotkań. Sytuacja Bereszyńskiego to jest prawdziwy fenomen, bowiem w jednym sezonie zaliczył mistrzostwo Włoch i spadek z Serie A. W końcu formalnie jest cały czas piłkarzem Sampdorii. Wszyscy nie mogą być pewni swojej przyszłości i tego, czy w przyszłym sezonie na przykład nie będzie… zero Polaków w Neapolu, ale teraz jest czas na świętowanie i to huczne, które będą wspominać na zawsze. Nie sposób opisać emocji, jakie towarzyszyły kibicom po 33 lat oczekiwania. Dla wielu mistrzostwo kraju było opowieścią ojców lub dziadków, ale sami tego nigdy nie doświadczyli. To już nieaktualne.
Napoli zdobyło mistrzostwo na stadionie w Udine, ale mogło czuć się jak u siebie. Akurat za bramką Marco Silvestriego w drugiej połowie siedziało ponad 10 tysięcy fanów Napoli. To właśnie do tej siatki trafił Victor Osimhen w drugiej połowie. Wystarczył punkcik, remis. Kibice przyjechali za drużyną, by na koniec wbiec na murawę i zrobić klasyczne “pitch invasion”. Jedni piłkarze pouciekali szybciej, inni albo mieli pecha, albo chcieli trochę dłużej poświętować. Realizator transmisji najczęściej pokazywał akurat Piotra Zielińskiego, który nie chciał oddać pamiątkowej koszulki, w której to został mistrzem. Problem jednak jest taki, że musiał za to ofiarować… spodenki i po murawie Stadio Friuli, czy też odsponsorsko zwanego Dacia Arena – musiał paradować w czarnych bokserkach! Świętowało nie tylko jedno miasto, bo impreza przeniosła się też do Udine. To nie tylko ponad 10 tysięcy osób na stadionie, ale też setki czy tysiące w samym mieście.
Napoli świętuje po swojemu, a kto nie był w tym mieście, ten nigdy nie zrozumie lokalnego patriotyzmu i przywiązania do barw. Napoli nie uważa się za włoski zespół, ale za… neapolitański i pielęgnuje swoją nienawiść, choćby do Juventusu. Stąd w mieście trumny z szalami, znicze, groby okraszone logiem Starej Damy. Nie wygląda to oczywiście zbyt fajnie i nie ma sensu tego usprawiedliwiać, ale tam w mieście – wszyscy mają to gdzieś. Bo liczy się to, co czuje neapolitańczyk, a nie ktoś z innego zakątka świata. To jest Neapol, tego nie zrozumiesz. Goethe powiedział kiedyś: – Zobaczyć Neapol i umrzeć. To stary cytat z XVIII wieku i nie stracił na aktualności, nic się w tym względzie nie zmieniło. Po mistrzostwie z 2023 roku Neapol będzie wyglądał trochę inaczej. Na prawo i lewo nie będzie już tylko wizerunków Diego Maradony, ale także Luciano Spallettiego, Osimhena czy Kwaracchelii. Zresztą, już przecież są… a będzie takich jeszcze więcej.