Skip to main content

Czy to jest wreszcie ten sezon? Fani Napoli zadają sobie to pytanie od lat. Drużyna Luciano Spallettiego odniosła jakże cenne zwycięstwo na Stadio Olimpico. Wystarczył do tego indywidualny błysk Victora Osimhena i Napoli z bilansem 9-2-0 biesiaduje na pozycji lidera.

Od 3 września w wynikach Napoli wszystko świeci się na zielono. To już 11 zwycięstw z rzędu! Nawet kiedy nie idzie, to dają o sobie znać indywidualności. Dokładnie tak było w tej kolejce na Stadio Olimpico. Wystarczył jeden moment, w którym przeciętnie dotychczas grający Osimhen nacisnął Chrisa Smallinga, ten się “obciął” z piłką, a Nigeryjczyk z dość mocnego kąta zapakował z woleja po długim rogu. Rui Patricio mógł się tylko przyglądać, jak taka bomba wpada mu do siatki. Już mówiło się, że nie jest potrzebny Napoli, bo ofensywa bez niego doskonale sobie daje radę. Przede wszystkim tłumy porwał Chwicza Kwaracchelia, ale nie tylko on. Dobrze do zespołu wprowadzili się też Giacomo Raspadori oraz Giovanni Simeone. Ten drugi zastąpił Osimhena w meczu z Liverpoolem i od razu po trzech minutach wpisał się na listę strzelców.

Tamten wieczór to był pokaz jakości nowoczesnego Napoli. Liverpool błagał na kolanach o jak najniższy wymiar kary. Wtedy Osimhen zmarnował karnego i jeszcze w pierwszej połowie zszedł z boiska kontuzją. Potem, podczas jego miesięcznej absencji, Raspadori strzelił sześć goli, a Simeone wchodził z ławki i także dokładał coś od siebie. Licząc jego trafienie z Liverpoolem, było tak dokładnie cztery razy. Nie ma więc Victora Osimhena, a w tym czasie drugi i trzeci napastnik pakują razem 10 bramek, Napoli rozbija między innymi Ajax – 6:1 na wyjeździe. Mogło się zatem wydawać, że Nigeryjczyk jest już zbędny, a tu… wchodzi po kontuzji i w trzech meczach ładuje trzy bramki. Dwa razy jego trafienia przesądziły o trzech punktach, do tego przełamał się wreszcie z silnym rywalem, bo był dotychczas krytykowany za to, że strzela słabszym, a nie potrafi tego robić w hitach.

AS Roma mądrze i dzielnie radziła sobie z przebojowym Gruzinem, natomiast warto zaznaczyć, że nie oddała na własnym stadionie ani jednego celnego strzału. Dobrze wybijała z rytmu Napoli, szczególnie w pierwszej połowie, ale ten jeden błysk Victora Osimhena wystarczył. Napoli wygląda na drużynę poukładaną i ustabilizowaną. Środek obrony też jest przecież nowo sklejony, bo Koulibaly’ego zastąpił na tej pozycji Min-Jae Kim, który gra wszystko od dechy do dechy oprócz jednego tylko meczu ze Spezią. Normalnie tworzy stałą parę z Amirem Rrahmanim, ale akurat teraz Kosowianin nabawił się kontuzji i zastępuje go Juan Jesus. Napoli jesienią idzie tak dobrze, że nawet beznadziejny w poprzednim sezonie Hirving Lozano, który bywał niesamowicie irytujący i przewidywalny, zaczął strzelać gole. Jednego (z Ajaxem) z główki po charakterystycznej i pokazywanej w social mediach efektownej asyście Piotra Zielińskiego.

Piotr Zieliński to zresztą osobna historia, bo konkretnie szefuje w środku pola, choć było blisko, żeby w Napoli już go nie było. Od dubletu z Liverpoolem trafił już później tylko raz do siatki, ale nie o to przecież w jego grze chodzi. Umiejętnie dyryguje, reguluje tempo, napędza akcje. Nie ma nawet opcji, żeby Spalletti pomyślał o posadzeniu go na ławce rezerwowych, a pod koniec sezonu 2021/22 stracił miejsce w składzie na skutek kiepskiej formy. To już dawno za nim i będziemy mieli Zielińskiego w niezłej formie na mundial. Na uwagę zasługuje też Stanislav Lobotka, czyli słowacki środkowy pomocnik, który teraz ma swój najlepszy czas w Napoli. Jeszcze niedawno wyglądał raczej jak pączek, był za wolny, denerwował i nie nadawał się do gry. Mówiło się, że nie ma już czego szukać w Napoli, a tutaj wyrósł na ŚPD, na którego naprawdę można liczyć. Kolejna rzecz – tak krytykowany i wyśmiewany Alex Meret zaczął pewniej wyglądać w bramce (może oprócz beznadziejnego meczu z Bologną).

Jest tylko jedno… a w tym sezonie może wyjątkowo dwa pytania. Jak to będzie po tym dziwnym mundialu? Kto w ogóle wróci zdrowy, kto wypadnie, a kto będzie mocno przemęczony po kilku intensywnych spotkaniach w innej strefie czasowej? Drugie pytanie brzmi – jak będzie wyglądało Napoli Luciano Spallettiego wiosną? To akurat trener, który słynie z tego, że jesień ma mocną, a zadyszka przychodzi wtedy, gdy zaczynają kwitnąć kwiatki. To potwierdziło się w poprzednim sezonie. Milan, mający obecnie multum kontuzji, na razie nie stracił Neapolu z radaru i poczyna sobie całkiem nieźle. Gdzieś w tle czai się rozpędzone Lazio i skuteczne sarriball. Tutaj nie ma jednak czego ukrywać. Napoli objęło kurs na mistrza i będzie musiało się mierzyć z tym większą presją, im mniej kolejek zostanie do końca. Przecież klub czeka na mistrzostwo już… 32 lata. Być może obok mnóstwa wizerunków Maradony, pojawiłoby się miejsce na murale gruzińskiego “Kwaradony”.

Related Articles