Skip to main content

Nie ma już Harry’ego Kane’a, a jest nowy Tottenham. To nie oznacza, że słabszy. “Koguty” wygrały osiem spotkań na dziesięć, wyprzedzają Manchester City i Arsenal w Premier League i notują właśnie swój najlepszy start… w historii!

Uściślijmy, że najlepszy w czasach Premier League. Liczymy od transformacji i sezonu 1992/93. Jeszcze nigdy Tottenham nie miał tak mocnego startu, licząc właśnie od tego okresu. Najlepiej było… to zaskakujące… w poprzednim sezonie 2022/23 za Antonio Conte. Jeszcze kilka lat temu Tottenham kojarzył się z posuchą Kane’a, który nie potrafił strzelić gola w sierpniu i był jakiś dziwnie zablokowany. Wymowne, że w sezonie 2020/21 Tottenham zaliczył też bardzo dobry start, gromadząc 21 punktów w pierwszych 10 spotkaniach i wówczas był liderem Premier League, ale akurat rok temu Manchester City i Arsenal pozwolili drużynie Antonio Conte tylko na trzecią pozycję po 10 kolejkach, a tych punktów Conte zebrał 23. I też dla “Kogutów” był to jeden z najlepszych startów w historii, biorąc pod uwagę już wieloletnie angielskie rozgrywki, nie tylko erę Premier League.

Finalnie tamte 23 punkty nie miały większego znaczenia, stały się tylko niewiele znaczącą ciekawostką i potwierdzeniem tego, jak bardzo rozjechała się forma drużyny w późniejszych miesiącach. Antonio Conte nie potrafił ustabilizować tego wszystkiego, mnóstwo błędów popełniał słabiutki w bramce Hugo Lloris, a Tottenham ogrom punktów pogubił. Jeżeli przegrywasz 14 meczów w lidze, to nie możesz myśleć o wysokim miejscu. No i skończyło się nawet takim, które nie dało gry w żadnych europejskich pucharach. Część tych porażek miała miejsce już po zwolnieniu Conte w marcu. Chwilę wcześniej nazwał zawodników “egoistami”. Remis z Southampton był jego ostatnim spotkaniem w Tottenhamie. O 23 punktach z samego początku wszyscy zdążyli zapomnieć.

Ante Postecoglou przebija ten początek 26 punktami. Spurs mają za sobą kilku trudnych przeciwników, ale pozostają niepokonani. Pokonali Manchester United, zremisowali z Arsenalem w Derbach Północnego Londynu i wymęczyli zwycięstwo z Liverpoolem, który przez ostatnie pół godziny musiał grać… w dziewiątkę. Okoliczności sprzyjają ekipie Australijczyka. Odkurzył starych liderów, ma nowych i wszystko spaja się w jedną całość. Ogromną różnicę w bramce robi Guglielmo Vicario sprowadzony za 17 milionów funtów ze Spezii. Włoch broni dużo więcej niż zakłada norma. Zachował już cztery czyste konta i jego współczynnik “expected goals against” wykazuje, że powinien wpuścić trzy lub cztery gole więcej. Doskonałym wzmocnieniem jest też stoper z Wolfsburga – Micky van de Ven. Liczby robi James Maddison, a środek pola to nowi bohaterowie – odkurzony Yves Bissouma oraz młody Pape Sarr. Son przeszedł też na środek ataku.

Tottenham to drużyna, która oddała po dziesięciu kolejkach w Premier League najwięcej strzałów – 178 (17,8 strzału na mecz). Zajmuje też drugie miejsce pod względem liczby strzałów celnych (62). Więcej o dwa ma tylko Manchester City. Bardzo często uderzają Son i Maddison (po 28 strzałów). Koreańczyk ma już osiem bramek i świetnie mu się współpracuje z Jamesem Maddisonem. Dwie asysty rzucił mu Anglik w spotkaniu z Arsenalem. “Koguty” pokazały tam charakter i dwukrotnie odrabiały stratę jednej bramki i w obu sytuacjach dogrywał Maddison, a kończył Son. Tych “sonów” trochę jest w drużynie Postecoglou, bo jeszcze przecież Richarlison i Brennan Johnson.

Biorąc pod uwagę tylko Premier League, to jest to najlepszy start, ale nie… w całej historii. Otóż Tottenham w sezonie 1960/61 wygrał 10 na 10 spotkań! Tylko, że za wygraną dawali dwa punkty, dlatego mieli ich… 20. Stąd można o tym zapomnieć. Gdyby jednak, tak jak dziś, przyznawać trzy punkty, to Tottenham miałby ich wtedy 30. Nietrudno zgadnąć, że zostali wtedy mistrzami Anglii. Arsenal pokazał, że nie ma rzeczy niemożliwych i niespodziewanie rok temu długo prowadził w tabeli, zatem dlaczego takiej niespodzianki miałby nie zrobić Tottenham? Atmosfera jest, pomysł jest, efektowna gra jest, nowe bodźce są i widać u tej drużyny radość z gry. Postecoglou świetnie się wprowadził, a przy tym pozostaje cały czas równym gościem, co pokazał na jednej z konferencji, gdy poprosił o mikrofon dla chłopaka z zespołem Downa, który chciał zadać pytanie.

Related Articles