W połowie sierpnia, gdy Lech Poznań przekładał mecz z Jagiellonią ze względu na puchary nie mógł przewidzieć, że dwa miesiące później spotka się z czołowym zespołem Ekstraklasy, który gra atrakcyjny futbol. Wtorkowe odrabianie zaległości w stolicy Wielkopolski zapowiada się niezwykle ciekawie, w końcu zagra ze sobą drugą ekipą tabeli!
Przypomnijmy, że pierwotnie mecz miał być rozegrany 13 sierpnia, czyli pomiędzy pierwszym a drugim spotkaniem Kolejorza ze Spartakiem Trnava w eliminacjach Ligi Konferencji. Brak gry w weekend okazał się niekorzystny dla Kolejorza, który kilka dni później skompromitował się na Słowacji i odpadł przed fazą grupową LKE. Wtedy Jagiellonia nieźle weszła w sezon – 6pkt w trzech meczach – ale nikt nie spodziewał się, że po stronie białostoczan będzie regularnie gościł kolor zielony odznaczający kolejne wygrane. Dzisiaj Jaga jest wiceliderem, a w przypadku wygranej przy Bułgarskiej przeskoczy Śląsk Wrocław i wygodnie rozsiądzie się na fotelu lidera.
Najlepsi u siebie
Jagiellonia 25, Lech 23 punkty – to dotychczasowy dorobek tych ekip. Jednak rozdział punktów na dom i wyjazd zdecydowanie pokazuje, gdzie lepiej czują się obydwa zespoły. Jaga z bilansem 6-0-0 i bramkami 18:5 to najlepsza ekipa domowa, a lechici są niedaleko za nimi: 5-1-0 i 16:5 to wynik niemal identyczny z Rakowem, ale nadal lepszy od Legii, Zagłębia czy Śląska. Kolejorzowi przy Bułgarskiej do tej pory urwał punkty tylko Górnik Zabrze, ale przecież drużyna Johna van den Broma rozbiła u siebie chociażby Raków 4:1 w niedawnym spotkaniu także odrabiającym zaległości.
Poza domem nie jest już tak różowo w obu przypadkach, gdyż tam trudno mówić o nadzwyczajnych wynikach. Jedni i drudzy legitymują się bilansem 2-1-2 i… ujemnym bilansem bramkowym. W przypadku Jagi to efekt wyjazdów do czołówki: 0:3 w Częstochowie na inauguracje oraz 1:2 we Wrocławiu. Zresztą, tym drugim udało się zrewanżować w domowym meczu Pucharu Polski. Kolejorz swój bilans zawdzięcza wyjazdom do Wrocławia i Szczecina, skąd przywiózł bilans 1:8! Warto wspomnieć, że Lech de facto poza Poznaniem wygrał tylko w Gliwicach. Druga “wyjazdowa” wygrana to 2:0 nad Wartą na swoim stadionie w roli gościa.
Dobrze naoliwiona maszyna
Adrian Siemieniec przejął Jagę 4 kwietnia tego roku, zatem ponad pół roku pracy za nim. Jednak od początku obecnego sezonu możemy widzieć jego rękę wpływającą na ligową tabelę, bez zbierania zaległości za poprzednika. Jagiellonia nie dość, że gra bardzo skutecznie, to jeszcze efektownie. Pierwsze to liczby. Na ich koncie już 26 goli, co daje średnią 2,36 i miano najlepszego ataku w lidze. To rezultat, który razem osiągnęły takie ligowe duety jak Widzew i Cracovia czy Radomiak z Ruchem. Owszem, ktoś może skontrować, że w bramce zespołu z Podlasia piłka wylądowała już 14 razy, co jest 6. wynikiem ex-aequo z Rakowem, ale… Jagiellonie przede wszystkim chce się oglądać. Nawet, jeśli piłka nie wpada do bramki przeciwnika, to akcje drużyny Siemieńca robią wrażenie. Nie trzeba wcale odpalać Manchesteru City pod Guardiolą czy Brighton Roberto De Zerbiego. Wystarczy Jaga Adriana Siemieńca. Najlepszym przykładem akcja z ostatniego meczu.
Uwierzylibyście 3 miesiące temu, że Jagiellonii tak będzie chodzić piłeczka? Cytując klasyka “mnie to koi lepiej niż Beethoven” 😉
P.S.
Tak, wiem że nie skończyło się golem i na końcu był spalony, ale chodzi o całokształt 😜 pic.twitter.com/otnDJoUcGk— Kamil Wojnach (@KamilWojnach) October 22, 2023
Kibicom Zagłębia Lubin to nie musi się podobać, ale uczciwie rzecz biorąc, takiego futbolu zbyt często na boiskach Ekstraklasy, czy całościowo w Polsce, nie mogliśmy oglądać. Patrząc okiem niezaangażowanego kibica, aż szkoda, że nie skończyło się to czwartym golem. To mogłaby być przecież akcja sezonu, w której było wymienionych 15 podań przed strzałem, a brała w niej udział niemal cała drużyna!
Reprezentant Polski i spółka
Wydawało się, że po odejściu Marca Guala, ciężar zdobywania bramek będzie spoczywał na Jesusie Imazie. W ubiegłym sezonie przecież duet Hiszpanów strzelił łącznie 30 goli(16 do 14 dla Guala) z 48 całej drużyny. Dorzucając po kilka asyst, praktycznie cała siła ofensywna była oparta na tej dwójce. Strata króla strzelców w teorii powinna boleć, ale jak się okazuje, teraz strzelanie jest bardziej zespołowe. Owszem Jesus Imaz to nadal kluczowa postać w ofensywie, ale przecież lider zespołu wypadł po meczu z Legią z kontuzją. Przerwa reprezentacyjna była dodatkowym czasem na rehabilitacje, ale nie wrócił na spotkanie z Zagłębiem, a jego obecność w kadrze meczowej na Lecha czy Pogoń, to także – póki co – zagadka. Bez niego Jaga strzeliła jednak 7 goli w dwóch ostatnich meczach.
🗣️ Adrian Siemieniec, trener @Jagiellonia1920, jest z nami 💥
– Nie nastawiamy się na zdobywanie punktów, tylko na to, by każdego dnia rozwijać piłkarzy i cały zespół. Staramy się, by każdy zawodnik stał się najlepszą wersją siebie. A skutkiem tego powinny być dobre wyniki.
— Meczyki.pl (@Meczykipl) October 22, 2023
6 bramek w tym sezonie to autorstwo Afimico Pululu. Poza dźwięcznym nazwiskiem, Angolańczyk pokazuje, ile znaczy dla ofensywy zespołu, a także dorzuca konkretne liczby. Największym odkryciem tego sezonu jest jednak Bartłomiej Wdowik. Lewy obrońca trafił do Białegostoku na przełomie 2019 i 2020 roku z Odry Opole jako młody gracz, ale poza regularną grą, trudno było go wyróżniać na tle Ekstraklasy. Teraz poza regularnością w grze, dorzuca regularnie liczby. 5 goli i 2 asysty to wynik niesamowity, jak na jego pozycje. Jednak tutaj atutem jest znakomicie ułożona lewa noga, którą potrafi strzelać z akcji, rzutów wolnych, a nawet rzutów rożnych, bo i taki gol przydarzył się w tym sezonie. Trudno się zatem dziwić, że Michał Probierz dowołał gracza Jagiellonii na zgrupowanie dorosłej reprezentacji Polski w miejsce kontuzjowanego Tymoteusza Puchacza. Zresztą Probierz był także obecny na meczu Jagi z Zagłębiem Lubin po przerwie na kadrę i zapewne odnotował kolejny udany występ Wdowika. Teraz kolejni mocni rywale przed nim – Lech i Pogoń – zatem idealna okazja, by znowu dać o sobie znać selekcjonerowi. Jak tak dalej pójdzie, wówczas Wdowik zostanie powołany w pierwszej kolejności i trudno będzie polemizować z takim wyborem byłego szkoleniowca klubu z Podlasia.
Szczecin wszystko zepsuł
Pięć wygranych w sześciu ostatnich meczach. W tym czasie nie tylko 15 punktów zdobytych, ale także 15 strzelonych goli. Mimo tego wielu domagało się… “głowy” trenera van den Broma po kompromitującej porażce w Szczecinie 0:5. Oczywiście Portowcy rozjechali walcem Kolejorza i trudno w takim klubie przejść nad tym do porządku dziennego. Tym bardziej że stało się to dokładnie trzy dni po rozbiciu Rakowa 4:1 u siebie. Finalnie jednak lechici mają za sobą bardzo dobry miesiąc. 2:0 z Wartą, 2:1 ze Stalą, 4:1 nad Rakowem i Puszczą oraz 3:1 z ŁKS-em. Oczywiście poza mistrzem kraju, to nie był najmocniejszy zestaw przeciwników. Dość powiedzieć, że ograli dwóch beniaminków, którzy są w strefie spadkowej, a także drużyny z jej okolic(Warta i Stal).
VELDEEEE! Norweg wykorzystuje kapitalne podanie Kvekveskiriego i podwyższa na 3:1! ⚽
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/Dacm2GZGSl pic.twitter.com/htx4lGrZHk
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) October 21, 2023
Jednocześnie wydaje się, że Lech najgorsze ma za sobą chociażby przez wzgląd na zdrowie Mikaela Ishaka. Szwed w tym roku kalendarzowym wielokrotnie zmagał się z mniej lub bardziej poważnymi dolegliwościami, różnej maści. Teraz jednak zaliczył dwa mecze z golem z rzędu. Przeciwko Puszczy raz, przeciwko łodzianom dwukrotnie trafiał do siatki. Ostatni raz taki wynik zdarzył mu się na… początku lutego, gdy strzelał w obu meczach z Miedzią Legnica. Takiego zawodnika na pozycji “9” Lech potrzebuje, bo to jest prawdziwy kiler. Filip Marchwiński notował tam także niezłe liczby, ale jednak wydaje się, że więcej zespołowi daje na “10”, uzupełniając ofensywne zestawienie z Kristofferem Velde na skrzydle. Wówczas Kolejorz może działać z pełną mocą.
***
Początek meczu w Poznaniu o godzinie 18:00.