Skip to main content

Nie Roberta Lewandowskiego, ale Karola Świderskiego będą przeklinać Walijczycy po tej edycji Ligi Narodów. Trafił we Wrocławiu, trafił teraz w Cardiff. Bramki napastnika Charlotte FC dały nam sześć punktów i utrzymanie w Dywizji A, a jemu samemu zapewniły status napastnika numer dwa w reprezentacji.

Należy zacząć od tego, co dobre. A więc tak: utrzymanie w Dywizji A, wywalczenie pierwszego koszyka w kolejnych eliminacjach ME, Jakub Kiwior, Wojciech Szczęsny i przede wszystkim to, że udało się podjąć fizyczną walkę i przywieźć korzystny wynik z gorącego terenu, mimo że nie był to świetny mecz reprezentacji Polski. Skórę wiele razy ratował nam Szczęsny. Obronił kilka strzałów, pewnie czuł się między słupkami. Nazwisko tym razem idealnie oddaje jego występ. Oprócz udanych obron, miał też po prostu szczęście. Raz po rykoszecie piłka minimalnie minęła słupek, innym razem Gareth Bale świetnie złożył się do strzału głową, ale trafił w poprzeczkę. Szczęsny dobrze czytał grę, wychodzi łdo dośrodkowań. Michniewicz od początku uznał, że to jego numer jeden. Dyskusja ostatecznie zamknięta.

Jakub Kiwior. Za kadencji Paulo Sousy takim Kubą Kiwiorem był Paweł Dawidowicz. Świetnie pokazał się na tle Anglików i wydawało się, że będzie miał pewne miejsce w składzie. Pechowo zerwał jednak więzadło, choć nie była to 1:1 taka kontuzja, jak u Jakuba Modera, bo wrócił do gry już po pięciu miesiącach. Z tym, że w tym czasie swoją pozycję w klubie budował Kiwior, regularnie grający w Serie A u Thiago Motty na pozycji szóstki. Nowy trener Spezii – Luca Gotti wystawia go jako centralnego stopera w grze trzema obrońcami. 22-latek non stop gra po 90 minut. Występami przeciwko Holandii i Walii kupił sobie miejsce w podstawowym składzie reprezentacji Polski. Sześć wybić, trzy bloki, dwa odbiory, trzy przechwyty. Tak wyglądają defensywne konkrety Kiwiora w meczu z Walią. I cała optyka to potwierdza, bo zwyczajnie nam się podobał. Był pewny, nie dawał się objeżdżać i grał bardzo dobrze. Wygrany tego zgrupowania.

Piotr Zieliński. Kolejny wygrany jesieni. Piłkarz, do którego Jerzy Brzęczek przypiął łatkę tego, któremu coś musi przeskoczyć w głowie. Powiedzenie to było i nadal jest powtarzane już do “porzygu” i piłkarz Napoli nie mógł się od tego uwolnić. Nareszcie można się od niego odchrzanić, bo najpierw jako jedyny dojechał na poziom prezentowany przez Holendrów, a teraz był naszym liderem w ofensywie z Walią. Po prostu chciał otrzymywać piłkę, szukał gry, nie chował się, regulował tempo naszych akcji, napędzał je i wiedział kiedy należy zwolnić, bo akcja niewielką liczbą piłkarzy nie ma sensu. Oprócz tego nie bał się też pojedynków, miał udane akcje w defensywie, gdy wracał na własną połowę. Powinien mieć asystę po prostopadłym podaniu do Żurkowskiego, ale ten jakoś dziwnie się zabrał z piłką i przed samą szesnastką się zaplątał.

Nie ma co udawać, że była to wygrana w kozackim stylu, bo Walia była lepsza. Stworzyła więcej okazji, częściej atakowała, ale trafiła na świetnie dysponowanego Szczęsnego, który miał już swój historyczny mecz z Niemcami, potem wybronił kilka piłek w barażu ze Szwecją, a teraz przyczynił się do utrzymania w Dywizji A. Środek pola został zdominowany przez gospodarzy, ale mieliśmy swoje momenty. Potrafiliśmy przetrzymać ich napór na samym początku spotkania i na samym końcu. Utrzymanie zostało zrealizowane, a jeden błysk i akcja Kiwior-Lewandowski-Świderski wystarczyła do osiągnięcia tego celu. Lewandowski zresztą będzie po tym spotkaniu poobijany. Musiał się dużo szarpać i przepychać z Benjaminem Cabango. Oddał tylko jeden strzał , ale swoim “magic touch” i dopieszczoną asystą pokazał, że dobrze mu się w ataku współpracuje ze Świderskim.

Related Articles