Dziś albo dzień wielkiej smuty i rozdrapywania błędów Czesława Michniewicza, albo umiarkowanej radości i wielkiej nadziei. Wszystko zależy od tego, czy pokonamy Arabią Saudyjską. Nie zapewnimy sobie jeszcze awansu do 1/8 finału, ani na 100% go nie przegramy, ale punkty do podniesienia z boiska są dziś absolutnie kluczowe. Ale to oczywiście nie jedyny mecz.
GRUPA D: TUNEZJA – AUSTRALIA (SOBOTA, 11:00)
Ktoś napisał, że takie mecze oddzielą chłopców od mężczyzn. Chłopcy odpuszczą sobie, a mężczyźni mimo wszystko obejrzą. Ale tak samo można było podchodzić do spotkania piątkowego, w którym Walia mierzyła się z Iranem. Tymczasem dostaliśmy naprawdę dobre widowisko, w którym oczarował nas Iran. Czy i tutaj zostaniemy oczarowani? Tunezja zaczęła od cennego remisu z Danią, który daje spore nadzieje na fazę pucharową. Z kolei Australia rozpoczęła rywalizację z urzędującymi mistrzami świata od prowadzenia 1:0, by jednak przegrać wyraźnie i zasłużenie 1:4.
W teorii jest to mecz dwóch słabszych drużyn grupy D i zwycięzca podtrzyma swoje nadzieje – szczególnie, gdyby była to Tunezja, która ma już przecież punkt urwany Duńczykom. W żadnym z poprzednich pięciu mundiali, na których Orły Kartaginy wystąpiły, nie wyszły z grupy. Co innego Socceroos – w 2006 roku wdarli się do 1/8 finału, jednak tam ich przygodę z mundialem zakończyli późniejsi mistrzowie – Włosi.
GRUPA C: POLSKA – ARABIA SAUDYJSKA (SOBOTA, 14:00)
Ten mecz jest już omówiony w dwóch oddzielnych tekstach, do których lektury niniejszym zapraszamy.
KLIK oraz KLIK.
GRUPA D: FRANCJA – DANIA (SOBOTA, 17:00)
Po meczu Polaków nie warto odchodzić od telewizora, bo kolejne mecze zapowiadają się pysznie. Francja i Dania to papierowi faworyci grupy D, a więc w teorii również rywale dwóch najlepszych drużyn z grupy C w 1/8 finału. O ile Francja turniej zaczęła jak na mistrza przystało, wygrywając 4:1, o tyle Duńczycy zawiedli. Męczyli się z Tunezją niemożebnie i skończyło się bezbramkowym remisem.
Ale pierwsze koty za płoty. Podopieczni Kaspera Hjulmanda muszą mieć w pamięci ostatnią edycję Ligi Narodów. 3 czerwca pokonali Francję 2:1 na wyjeździe, a 25 września wygrali z Trójkolorowymi również u siebie – tym razem 2:0. Jednak z bilansem 4-2-0 Duńczycy ustąpili Chorwatom. Zajęli 2. miejsce w grupie i na finały nie pojadą. Francją uciułała 5 oczek i uniknęła degradacji do niższej dywizji.
Czy na podstawie meczów Ligi Narodów można wysnuć wniosek, że dziś to Dania jest faworytem? Mimo wszystko nie. Również liczne osłabienia w reprezentacji Francji nie mogą na to wpłynąć. Wypadli Paul Pogba czy N’golo Kante czy Karim Benzema, ale w ich miejsce wskakują Adrien Rabiot, Aurelien Tchouameni czy Olivier Giroud i nie widać różnicy. Przynajmniej na tle Socceroos.
Francja ma więc naprawdę ogromne pole manewru, a trener Didier Deschamps nie boi się zaskakujących rozwiązań. Z Australią pomieścił w wyjściowej jedenastce wspomnianego Giroud, Kyliana Mbappe, Ousmane’a Dembele i Antoine’a Griezmanna. Ten ostatni wylądował w drugiej linii. Skoro ostatnio nie strzela prawie w ogóle goli, a jest niezwykle pracowitym i skutecznym w odbiorze graczem, to być może taki ruch okaże się początkiem nowego etapu w jego karierze. Do tej pory w reprezentacji Francji Griezmann był zawodnikiem ofensywnej trójki.
Francja i Dania mierzyły się ze sobą w 2018 roku. Wtedy ich spotkanie grupowe było jednym z najgorszych meczów turnieju, porównywalnym do niedawnego starcia Polski z Meksykiem. Wynik również ten sam. Francja nie wspomina jednak źle starć z Danią podczas mundiali. W 1998 roku wygrali 2:1, 20 lat później zremisowali 0:0, ale w obu wypadkach kończyło się to złotym medalem. Czy kolejny pojedynek Les Bleus z Duńskim Dynamitem będzie uwerturą do mistrzostwa dla tych pierwszych? A może pokładane w nich nadzieje spełnią tak chwaleni za Euro 2020 i eliminacje mundialu Duńczycy?
Dla Francji i Danii będzie to mecz nr 2 tych mistrzostw, ale dla Szymona Marciniaka dopiero początek. Polak wchodzi do gry i zaczyna od jednego ze szlagierów fazy grupowej. To może oznaczać, że jego notowania w FIFA są naprawdę dobre i zobaczymy go jeszcze podczas tego turnieju, również w fazie pucharowej.
GRUPA C: ARGENTYNA – MEKSYK (SOBOTA, 20:00)
Będziemy już znali nasz wynik z Arabią Saudyjską, ale pełną sytuację przed finałową kolejką (środa 20:00) poznamy wieczorem, gdy Argentyna zagra z Meksykiem. Według planu Albicelestes tym meczem mieli zaklepać sobie awans do 1/8 finału, a potem łagodnie uśmiechnięci dokopać jeszcze Polakom, być może w nieco rezerwowym składzie. Tymczasem niesamowity przebieg meczu z Arabią Saudyjską sprawił, że jedni z głównych faworytów do tytułu w kolejnych dwóch spotkaniach zagrają o życie.
Co z tego, że Argentyńczycy przeważali i w pierwszej połowie strzelili aż cztery gole, skoro trzy z nich zostały nieuznane, a prowadzenie po zmianie stron błyskawicznie zamieniło się w rezultat 1:2. Wystarczyły dwa przebłyski rywali z Arabii Saudyjskiej, by cały świat oniemiał. Jeden z faworytów przegrał z jednym z outsiderów. Na nic statystyki posiadania piłki, strzałów czy xG, gdy na koniec dnia to kopciuszek ma trzy punkty. Może nie zasłużone walorami czysto piłkarskimi, ale już cechami wolicjonalnymi na pewno. To był wszakże popis heroicznej walki przeciwko wielkiej Argentynie z wielkim Leo Messim w składzie.
Dziś podobnie zagrać muszą Meksykanie. Jeśli urwą punkty Albicelestes, będą w bardzo dobrej pozycji przed ostatnią kolejką. Jeśli przegrają, wciąż na pewno nie będą wyeliminowani. To z punktu widzenia psychiki zawodników dość komfortowa sytuacja. Niczego nie muszą, a jednak dużo mogą. Choć uczciwie trzeba przyznać, że w meczu z Polską podopieczni Gerardo „Taty” Martino nie pokazali absolutnie nic ciekawego. Pytanie czy to efekt „mordowania” meczu przez Polaków czy po prostu słabość drużyny Meksyku, która musi radzić sobie m.in. bez Raula Jimeneza czy Jesusa Corony.
Skoro napomknęliśmy już o trenerze Meksyku, to dzisiejszy mecz jest dla niego na pewno szczególny. Przez jakiś czas miał okazję pracować z Leo Messim jako trener Barcelony. Dziś spotka się przeciwko niemu i będzie liczył na to, że defensywa jego reprezentacji powstrzyma zapędy Leo i jego kolegów, przynajmniej tak skutecznie jak wysoko ustawiona defensywa Arabii przed kilkoma dniami.
Argentyńczycy nie mają już więc fenomenalnej serii meczów bez porażki (skończyła się na 36) i przestali być jednym z głównych faworytów mundialu. Ale wciąż mają szansę wyjść z tej grupy. Jeśli wygrają dwa mecze, to nie muszą się na nikogo oglądać. Meksyk ma prawo czuć respekt, bowiem przegrał wszystkie trzy wcześniejsze spotkania z Argentyną na mundialach, a na domiar złego i nie zaznał smaku zwycięstwa w żadnym meczu bezpośrednim z Albicelestes od 18 lat.
Guillermo Ochoa, prawdziwa legenda meksykańskiej piłki, ma już na rozkładzie Roberta Lewandowskiego. Czy dziś powstrzyma kolejnego giganta współczesnej piłki? Czekamy niecierpliwie na ten mecz i na ten cały mundialowy dzień.