Skip to main content

W niedzielny wieczór poznamy czwartego ćwierćfinalistę tego znakomitego turnieju. Będą nim albo Anglicy, albo Senegalczycy. Zapowiada się kawał dobrego widowiska, a faworyt wcale nie jest taki oczywisty.

Oczywiście, więcej atutów na papierze mają Anglicy, a największy atut Senegalczyków w ogóle nie gra w tym turnieju – mowa o kontuzjowanym Sadio Mane. Ale reprezentacja Lwów Terangi w meczach grupowych zaprezentowała się z dobrej strony. Wprawdzie przegrała z Holandią 0:2, ale do 85. minuty utrzymywała bezbramkowy remis. Potem ograła 3:1 Katar i 2:1 Ekwador, meldując się w fazie pucharowej. To co nie udało się cztery lata temu w Rosji, tym razem stało się udziałem Senegalczyków. Skąd my to znamy?

Teraz naprzeciwko podopiecznych Aliou Cisse staną inne lwy – Lwy Albionu. Anglicy grają w kratkę – błysnęli w pierwszym i trzecim meczu grupowym – najpierw pokonali 6:2 Iran, a na koniec bezlitośnie 3:0 wypunktowali Walię. Znacznie słabiej wyglądała gra Brytyjczyków w starciu z USA. Bezbarwne widowisko zakończyło się remisem 0:0 i trudno było mówić, że ten rezultat to jakiekolwiek przekłamanie. Czy to Jankesi są tak mocni czy po prostu Anglia okazała się nie tak znakomita, jak sugerowałby mecz z Iranem?

Faza pucharowa powinna rozwiać wątpliwości. Team Garetha Southgate przyleciał do Kataru po złoto – tak zresztą jak zwykle. Legenda 1966 roku ciągnie się za Anglikami, ale od ponad pół wieku nie potrafią oni wygrać wielkiego turnieju. W Rosji zajęli 4. miejsce, przegrywając półfinał z Chorwacją i mecz o 3. miejsce z Belgią. O krok od złota byli na Euro 2020, ale polegli w finale po znienawidzonych rzutach karnych. Czy półtora roku później szczęście będzie przy Anglikach?

Nawet jeśli, muszą mu dopomóc. Nie da się przecież prześlizgnąć do finału, bazując wyłącznie na fuksie. A już w ćwierćfinale rywal może być jeszcze poważniejszy niż w 1/8 finału – zwycięzca meczu Francja vs Polska, czyli z dużą dozą prawdopodobieństwa Trójkolorowi. Zanim jednak dojdzie do piłkarskich gwiezdnych wojen w Katarze, faworyci muszą zrobić swoje. Za Francuzów akurat specjalnie kciuków nie trzymamy.

Anglia strzeliła w fazie grupowej 9 bramek, a król strzelców poprzedniego mundialu, Harry Kane, nie zdobył żadnej z nich! Czy Książę Harry, jak określają go niektórzy, zachował amunicję na fazę pucharową, czy po prostu to nie jest jego turniej w aspekcie strzeleckim? Na samą grę kapitana nikt nie ma prawa narzekać – Kane jest pożyteczny i zanotował już trzy asysty, ale od klasycznej dziewiątki można oczekiwać też trafień. Szczególnie, gdy nadejdzie moment próby, a nie lekkie, łatwe i przyjemne meczyki z Iranem i Walią.

Gdy Anglicy marzą o powtórce z 1966 roku, Senegal sięga pamięcią wstecz „tylko” o 20 lat. Do tej pory największym sukcesem Lwów Terangi był ćwierćfinał podczas mundialu w Korei i Japonii. Zresztą, od tamtej pory Senegal awansował tylko na ostatnie mistrzostwa, gdzie mimo wygranej z Polską i tak odpadł w grupie. Cała Afryka marzy o pierwszym w historii medalu MŚ dla Czarnego Lądu, a Senegal jest jednym z dwóch przedstawicieli tego kontynentu w 1/8 finału. Drugi to Maroko.

W zespole Cisse za kartki pauzować będzie Idrissa Gueye, który doskonale zna przeciwników z Premier League. Realia ligi angielskiej dobrze zna już też Edouard Mendy, a od niedawna poznajeje również Kalidou Koulibaly. Obaj bronią barw Chelsea, zatem w niedzielny wieczór staną naprzeciwko klubowych kolegów, Raheema Sterlinga czy Masona Mounta, o ile trener Southgate wystawi tych jegomości. Z Walią siedzieli na ławce, co okazało się trafnym ruchem selekcjonera, bo wszystkie trzy gole zdobyli ci, którzy ich zastąpili – Marcus Rashford (dwa) oraz Phil Foden.

Senegal nigdy do tej pory nie grał przeciwko Anglii, ani towarzysko, ani o stawkę. Pora na pierwszy bój, stawką którego będzie miejsce wśród najlepszych ośmiu drużyn globu.

Related Articles