Skip to main content

Kevin De Bruyne podpalił lont. Jako jedna z największych gwiazd piłki nożnej zabrał głos na temat rozgrywek Ligi Narodów i nie był to pozytywny komentarz.

Od tego trzeba zacząć, że De Bruyne to największa gwiazda Manchesteru City, gdzie zarabia najwięcej ze wszystkich. Siłą rzeczy jest też gwiazdą kadry Belgii. Opinia takiej osoby zawsze niesie się bardziej niż gdyby wypowiedział to, z całym szacunkiem, piłkarz Southampton. Ale też z drugiej strony… taki piłkarz Southampton nie gra w europejskich pucharach, szybko odpadnie z pucharów krajowych i w zasadzie gra tylko co tydzień w lidze i jak dobrze pójdzie, to pojedzie na kadrę. A życie Kevina De Bruyne wygląda już trochę inaczej, bo jest to walka o wszystkie trofea do końca, jest często na walizach, kiedy akurat tak się ułoży terminarz, a wtedy jednostkę treningową zastępuje samo spotkanie. Gra się co trzy dni, a trzeba przecież też dotrzeć i się przespać. A później od wykończonego De Bruyne wymaga się, żeby dodatkowo zapieprzał w Lidze Narodów, czyli niedawno wymyślonym pucharze dla polepszenia jakości i wartości spotkań towarzyskich.

Dorobek De Bruyne to 22 bramki i 15 asyst w klubie. Został wybrany graczem sezonu całej Premier League, graczem sezonu w City (po raz czwarty) i wybrano go do 11 kolejki w Lidze Mistrzów. Przy dobrym wyniku schodzi z boiska w drugiej połowie albo po prostu spotkanie od 60-70 minuty nie jest już tak intensywne. Przez mnogość cierpi też ich jakość. Prowadząc 3:0 nie trzeba już gonić po kolejne bramki. W takim kontekście mowa o piłkarskim gigancie, który wychodzi i mówi: – Dla mnie Liga Narodów jest nieważna. Musimy rozegrać te mecze, ale to rodzaj treningu. Każdy miał bardzo ciężki sezon. Jak tylko jesteśmy na boisku, to wtedy wykonujemy swoje obowiązki, zatem będę chciał wygrać. Nie mam nic więcej do dodania. Jako piłkarze możemy mówić o wakacjach czy odpoczynku, ale nie mamy nic do powiedzenia w swoim temacie. Co 12 miesięcy dostajemy trzy tygodnie wakacji. Osoby z zewnątrz nie rozumieją, jak czuje się zawodnik po sezonie. Pewnie i tak w tej kwestii nic się nie zmieni. Nie ma nawet sensu o tym rozmawiać. Czyli powiedział to, co myślą wszycy, ale głupio im to powiedzieć, bo zaraz powiedzą, że “gwiazdorek gwiazdorzy”.

No i wystarczy tylko zerknąć we wszelkie komentarze. Niech idzie na budowę albo na kasę do Żabki. Bo przecież jeżeli jesteś milionerem, to musisz się zajechać, bo inni mają gorzej. Logiczne. De Bruyne denerwuje się, że zamiast spędzić czas z trójką małych dzieci i partnerką, będzie musiał grać fazę grupową niedawno wymyślonego trofeum. Czy trzeba się na to obrażać? A może po prostu trzeba było zareagować jak inni i stworzyć sobie drobną kontuzję? Co by nie mówić, to Liga Narodów okazała się trafionym pomysłem, ale od… półfinału. Tamte spotkania naprawdę wyglądały na kawał sportowego widowiska. Włosi, Hiszpanie, Francuzi i Belgowie zapewnili świetną rozrywkę. I nie był żaden “stojanow”, ale rzeczywista walka o jakąś stawkę, widać było zaangażowanie i chęć podniesienia trofeum. Ale to pojawiło się dopiero od półfinału. Mecze w grupie rzeczywiście wyglądają jak towarzyskie i tak też traktuje je nasz Czesław Michniewicz – w celu sprawdzenia nowych zawodników, szukania opcji. To taki trochę paradoks. Towarzyski mecz, ale o stawkę. De Bruyne nie udaje, że jest inaczej, nie gra słowami rzuconymi do mediów na odczepnego.

W City i tak zdecydowanie najwięcej grał Joao Cancelo – ponad 4600 minut. On by mógł nawyzywać jeszcze bardziej. De Bruyne uzbierał tych minut 3300, a gdyby nie kontuzja z początku sezonu, a później przechorowanie koronawirusa, to miałby ich więcej. Oprócz tego grał jeszcze latem na Euro, gdzie załatwił się na amen, bo za bardzo zżarła go ambicja w meczu z Włochami i wyszedł na ćwierćfinał z urazem. Jesienią grał jeszcze 90 minut w półfinale Ligi Narodów z Francją, gdzie zaliczył dwie asysty i starał się, jak mógł. W meczach towarzyskich wiosną nie grał, bo gdzieś tam trzeba złapać oddech. I najważniejsza chyba sprawa – Pep Guardiola musi mieć cały czas w głowie, że z Belgiem trzeba trochę ostrożnie, bo przecież jest podatny na drobne urazy. Nie może być więc tak, że będzie grał we wszystkich rozgrywkach. W taki sposób Guardiola musiał odpuścić półfinał Pucharu Anglii z Liverpoolem, bo czekał ważniejszy mecz z Realem w półfinale Ligi Mistrzów. De Bruyne nawet nie podniósł się z ławki. W lidze grał, bo to było najważniejsze. W Carabao Cup jesienią grał, bo wtedy musiał się ograć po kontuzji, ale kiedy tylko było można – siadał na ławce albo przy dobrym wyniku schodził wcześniej.

Wakacje i przerwa to dobry czas dla zawodników, którzy mają niezaleczone kontuzje. Taki Thibaut Courtois nie zagra z Polską przez kontuzję pachwiny. Ale czy naprawdę mu coś dolega? Nie żartujmy sobie. Chłop dopiero co wygrał Ligę Mistrzów i nie ma chwili wytchnienia. Wielu zawodników praktykuje to samo. Lepiej jest zasygnalizować drobny uraz i przemęczenie niż powiedzieć, że Liga Narodów to badziewie, a ja wolę gdzieś pojechać z żoną i dziećmi. Wystarczy zresztą prześledzić co do powiedzenia miał w październiku, kiedy zabrał głos, wykorzystując bezsensowne spotkanie o 3. miejsce w Lidze Narodów: –  Ten mecz odbył się tylko dla pieniędzy, to chyba oczywiste. Dodatkowe spotkanie w TV równa się dodatkowa kasa dla UEFA. Każdy piłkarz i tak powie, że chce grać, ale porównajcie sobie składy z półfinału i dzisiejszego meczu. Gdyby to był finał, to wyglądałby inaczej. To pokazuje, że gramy za dużo. Tak więc Kevin De Bruyne powiedział to, co myślą wszyscy piłkarze i naprawdę nie ma się o co oburzać. Ale tu wjeżdża klasyczne JAK CI SIĘ NIE PODOBA TO IDŹ DO/NA (tu wstaw dowolny ciężki zawód). Bo piłkarz nie ma prawa nawet napomknąć o przemęczeniu.

Related Articles