Na czele stawki w Premier League dwie ekipy z miasta Beatlesów. Everton wyprzedza Liverpool tylko lepszą różnicą bramek. The Toffees swój mecz zagrają w niedzielę, a zatem dziś The Reds mogą zostać nowym liderem tabeli. Zagrają na Anfield Road z West Hamem. Są faworytem tej potyczki, choć Jurgen Klopp ma sporo kadrowych zagwozdek.
Można zaryzykować tezę, że takich sytuacji w tym sezonie w wielu zespołach będzie mnóstwo. Terminarz jest napięty jak struna. Zawodnicy, szczególnie czołowych klubów, nie mają czasu na odpowiednią regenerację – grają, grają, grają. A największą intensywność dopiero przyjdzie, a z nią coraz bardziej narastające zmęczenie, coraz więcej kontuzji, coraz niższy poziom. Scenariusz trochę defetystyczny, ale chyba niezbyt daleki od realizmu.
Spójrzmy więc personalnie na Liverpool. Virgil van Dijk wyleciał na długo. Od dłuższego czasu poza grą jest też Alex Oxlade-Chamberlain. Nowy lewy obrońca Konstantinos Tsimikas raczej nie jest graczem do podstawowej jedenastki, ale właśnie także wyleciał z gry. Dziś Klopp nie będzie mógł skorzystać także z usług Fabinho, który ostatnimi czasy łatał dziury na środku obrony. Czy duet stoperów stworzą więc Joe Gomez i Joel Matip? Być może, ale nie wiadomo, bo ze stłuczeniem zmaga się ten drugi. Jednak z braku laku pewnie zagra. Pod znakiem zapytania z tych samych powodów stoi jeszcze występ Thiago Alcantary i Naby'ego Keity. Lista problemów Kloppa wydłuża się, a West Ham to nie ułomki.
Przekonał się o tym w ubiegłą sobotę Manchester City, który długo przegrywał z Młotami 0:1, by ostatecznie zremisować 1:1. Ale i Hammers mają swój niemały zgryz – niedostępny jest Michail Antonio, podstawowy napastnik zespołu. To otwiera szansę gry praktycznie jedynemu zmiennikowi – Sebastianowi Hallerowi. Antonio w pojedynku z The Citizens strzelił piękną bramkę, a jego pozycja od startu sezonu była niepodważalna.
Liverpoolczycy w środku tygodnia, gdy West Ham miał czas na przygotowanie do meczu, rozgrywali starcie w Champions League. Klopp w meczu z Midtjylland porotował sobie składem ofensywy, ale w tyłach zagrał żelaznym zestawieniem, do którego po kontuzji wrócił już Alisson Becker. Dziś zatem ofensywne trio Mane – Firmino – Salah jest niemal pewne gry od początku. Salah i Mane z Duńczykami zagrali po pół godziny, Firmino raptem 10 minut. Liverpool wygrał ten mecz 2:0, a Egipcjanin strzałem z rzutu karnego w doliczonym czasie gry ustalił rezultat.
W ubiegłym sezonie The Reds wygrali oba spotkania z West Hamem – oba rozegrane były już w tym roku kalendarzowym. W styczniu w Londynie zwyciężyli 2:0, a niecały miesiąc później u siebie pokonali Młoty 3:2. Kiedy ostatnio West Ham wygrał z Liverpoolem? W 2016 roku! W styczniu w lidze (2:0), a miesiąc później także w Pucharze Anglii (2:1). Potem jeszcze dwa razy West Hamowi udawało się urwać remisy w meczach z ekipą Kloppa, ale dużo częściej zwyciężali liverpoolczycy, nierzadko fundując rywalom solidny bagaż goli.
A w tym sezonie podopieczni Davida Moyesa są typowym średniakiem. Po sześciu meczach mają na koncie 2 zwycięstwa, 2 remisy i 2 porażki. Zaczęli od porażek, potem były efektowne zwycięstwa 4:0 z Wolves i 3:0 z Leicester (bardzo cenne rezultaty), a ostatnio remisy z Tottenhamem i Man City. Trzeba więc zauważyć, że forma West Hamu wyskoczyła w górę. Zespół miał bardzo trudny terminarz, a radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Jeśli dziś zapunktuje na Anfield, trzeba będzie mówić o tym rezultacie z wielkim szacunkiem. A w bliskiej perspektywie wreszcie teoretycznie łatwiejsze mecze.