Wielki hit! Arkadiusz Milik zagra w Juventusie! Właśnie został wypożyczony do Starej Damy z Marsylii. Jeśli dobrze się tam spisze, to włoski klub może go wykupić po roku za osiem milionów euro.
Arkadiusz Milik w Juventusie… Czy nie męczyła was ta saga transferowa? Non stop – a może ten Juventus go weźmie? Może się skuszą? Może Milik w Juve? Może dalej są zainteresowani? I tak od dwóch lat. Nawet teraz, czyli w momencie, gdy jest skreślony w Marsylii, bo trener Igor Tudor znalazł innego napastnika. Brzmiało to irracjonalnie, a okazało się… że się spełniło. Wydawało się absurdalne, że tak rozsądnie prowadzony klub, dwa lata temu jeszcze mistrz Włoch, sięgnie po napastnika z tak kruchym zdrowiem, który może okazać się niewypałem. Mimo to Milik był łączony z Juve. W 2020 roku Napoli robiło Polakowi na złość, prezes De Laurentiis utrudniał odejście, zsyłał do Primavery, odsuwał od treningów. Milik to przetrzymał i wylądował na wypożyczeniu w Marsylii.
Milik w Marsylii to w sumie dziwna i złożona historia, bo z jednej strony przecież strzelił 20 goli w sezonie 2021/22, a ogólnie 30 w 55 występach, a jednak… nie można było na nim całkowicie polegać. Do tego obciążał klub ogromną tygodniówką. Przychodził jako gigantyczna gwiazda, niemal jako zbawca. Miał być filarem numer jeden w drużynie, a nie pasował obu trenerom. Będący wówczas dyrektorem sportowym Pablo Longoria (obecnie jest prezesem) walczył o niego z całych sił, by wyrwać go z Neapolu, a później okazało się, że jednak nie pasuje. Nie miało to sensu i logiki. Milik niestety irytował też urazami. Kiedy trafił pierwszy raz do bramki, jeszcze za kadencji Villasa-Boasa, to za chwilę wypadł na prawie cały miesiąc przez kontuzję uda. I to po zaledwie dwóch spotkaniach w nowej klubowej koszulce. I tak to z nim było. Kiedy wrócił, to Boasa już nie było, tylko tymczasowy trener Nasser Larguet, a potem już Sampaoli.
Gdy Marsylia grała słabo, to zauważalne było, że Milik się do tego dopasowywał. Oczywiście można zgonić to na brak dogrywanych piłek, jakość drużyny, nieumiejętne korzystanie z jego walorów, ale… no umówmy się, w końcu to właśnie Arek miał najwyższy kontrakt w zespole. To od niego oczekiwano czegoś ekstra. Nigdy jednak nie miał papierów na lidera. Forma Milika falowała. Było to też związane z licznymi kontuzjami, ale bywało, że po prostu przebywał na boisku, a wydawało się jakby w ogóle go tam nie było. No i był przecież w konflikcie z Jorge Sampaolim. Trener często też nie zachowywał się fair. Włoski dziennikarz Simone Rovera powiedział nawet ostatnio, że Milik był w Marsylii traktowany jak śmieć. Zauważalny był jednak brak wiary w zawodnika i jego umiejętności. Czegoś od niego oczekiwano, ale… nie do końca wiadomo czego.
Był moment, że zdobył hat-tricka z Angers, a w kolejnym spotkaniu usiadł na ławce rezerwowych. Wszedł na 15 minut z Metz i znów swoim golem dał Marsylii zwycięstwo. Wtedy po meczu powiedział, że są pewne rzeczy, których nie rozumie, ale stara się wykonywać swoją pracę. Sampaoli się zdenerwował i zaczął kpić z Polaka, mówiąc, że nie wie czego tu można nie rozumieć. Drugi etap konfliktu to odkopnięcie butelki w 1/16 Ligi Konferencji. Sampaoli zdjął Milika w 70. minucie, mimo że ten polował na hat-tricka, bo miał już na koncie dwa gole. Znowu kara za skuteczność. Wytworzyły się dwa swoiste obozy – zwolenników Sampaoliego i deprecjonujący umiejętności i jakość Milika oraz ten, który mówił, że Milik to supergwiazda i wszystko powinno być robione pod niego, a trener marnuje taki potencjał. Tymczasem prawda, jak to zwykle bywa, znajdowała się gdzieś pośrodku.
Przez kłopoty zdrowotne Arka Sampaoli musiał kombinować z inną taktyką i doskonale sprawdził mu się wariant z Payetem na dziewiątce. Trzeba było coś wymyślić, bo Milik konsultował możliwość gry na mistrzostwach Europy w czerwcu 2021 roku, a wrócił do gry… niemal cztery miesiące później. Dość długo jego absencja się przeciągała i była męcząca. Kiedy trenerem został Igor Tudor, to ogłoszono pozytywne wiadomości: teraz rola Milika się zmieni! W dwóch meczach Ligue 1 jednak nie zdobył bramki, a w trzecim w ogóle nie wszedł, bo Marsylia sprowadziła Alexisa Sancheza i to on ostatnio grał w roli napastnika. Polak miał tego dosyć i musiał uciekać. Juventus za to wypożyczenie zapłaci dwa miliony euro, a po roku będzie mógł wykupić Milika za osiem. Działacze Olympique Marsylii muszą odetchnąć z ulgą, bo Milik był dla nich problemem. To on, a nie Depay ubierze więc koszulkę w biało-czarne pasy. Zadecydować miały m.in – o ironio – kwestie finansowe.
Gorący wieczór czeka Arka szczególnie na Stadio Diego Maradona, gdzie Juventus zagra 15 stycznia. O ile oczywiście wejdzie, bo jasne jest, że będzie tylko zmiennikiem Dusana Vlahovicia. Perspektywa bycia zmiennikiem w takim klubie jest jednak doprawdy bardzo przyjemna.