Skip to main content

22 września zagramy z Holandią, a 25 września z Walią w dwóch ostatnich meczach Ligi Narodów. Czesław Michniewicz właśnie ogłosił kadrę na te spotkania, nie brakuje niespodzianek i możemy spodziewać się debiutów.

Największym zaskoczeniem jest powołanie dla urodzonego w 2003 roku Mateusza Łęgowskiego. Pomocnik Pogoni Szczecin rozegrał do tej pory dopiero jedno spotkanie w reprezentacji U-21, a tu już został doceniony przez selekcjonera głównej reprezentacji. Łęgowski regularnie zaczął grać jeszcze sezon temu, u Kosty Runjaica. Teraz, u trenera Gustafssona, także najczęściej jest wybierany do podstawowego składu. To w tej chwili w Szczecinie młodzieżowiec numer 1. Ma na koncie więcej minut niż Mariusz Fornalczyk i Kacper Smoliński, ale nie jest dla zespołu tak ważną i kluczową postacią, jaką był niegdyś Kacper Kozłowski. Tym bardziej, że w ważnych spotkaniach Ligi Konferencji, gdzie już nie ma potrzeby wystawiania młodzieżowca zagrał zaledwie… pięć minut z KR Reykjavík, gdy na tablicy było 4:1. Michniewicz widzi potencjał w pomocniku i chce mu dać szansę choćby na połówkę na międzynarodowym poziomie. Słuszną szansę dostał też Michał Skóraś, który trzymał formę nawet wówczas, gdy Lech grał beznadziejnie. Michniewicz widzi rozwój tego skrzydłowego, który stał się wąznym ogniwem Lecha i zasłużenie wysłał mu powołanie. To jego pierwsze w życiu i także ma szansę debiutu.

Można było zapomnieć, że jest ktoś taki, jak Jakub Piotrowski. Pomocnik zniknął z radaru, odkąd odszedł z Pogoni Szczecin do belgijskiego Genku. Kolejne lata to raczej pasmo niepowodzeń. Dopiero w poprzednim sezonie mógł być w miarę zadowolony, bo przez rundę wiosenną wychodził co mecz w podstawowym składzie Fortuny Düsseldorf. Pomocnik obecnie gra w Ludogorcu Razgrad i zaznaczył się asystą w Lidze Europy z AS Romą. Bułgarzy wygrali 2:1 z prestiżowym włoskim rywalem, zwycięzcą Ligi Konferencji. Piotrowski zagrał 90 minut przeciwko Smallingowi, Dybali czy Pellegriniemu. To dla niego nowość, bo w poprzednich sezonach nie miał okazji grać na takich rywali. Faza grupowa Ligi Europy to jego wielka szansa. On także ma możliwość debiutu w seniorskiej reprezentacji. Kilka lat temu był ważną postacią kadry U-21, którą prowadził Czesław Michniewicz. Grał tam razem z Kownackim, Szymańskim, Żurkowskim, Gumnym, Wieteską czy Kapustką.

Jacy są z kolei najwięksi przegrani powołań? Można do tego grona zaliczyć zawodników kontuzjowanych. Taki Jacek Góralski przecież walczy o to, by grać w podstawowym składzie, ewentualnie być ważnym, zadaniowym zmiennikiem, gdy trzeba będzie podostrzyć grę, “zaopiekować” się jakimś ofensywnym zawodnikiem. Podobnie z Adamem Buksą, który długo pauzował przez kontuzję kostki. Napastnik, który miał nawet walczyć o to, by występować razem z Lewandowskim i być numerem dwa w swojej formacji, zagrał dopiero kilkanaście minut z Troyes i mocno spadł w hierarchii. Tym bardziej, że Piątek i Milik wpisują się przecież na listę strzelców. Matty Cash ma pewne miejsce w pierwszym składzie, ale czeka go miesięczna przerwa po kontuzji, jakiej doznał z Manchesterem City. Nie ma co też liczyć na występ Jakuba Modera. Od jakiegoś czasu wiadomo, że zawodnik Brighton nie zagra na mundialu, bo nie zdąży się wyleczyć po tym, jak zerwał więzadło, a nie ma sensu przyspieszać jego powrotu i gonić czas za wszelką cenę.

Do kadry powoływany był też Michał Helik, jeszcze jakiś czas temu grał po 90 minut w Barnsley, ale od kwietnia jest praktycznie cały czas kontuzjowany. Był nawet łączony z przenosinami do Lecha Poznań. Dopiero w ostatnim meczu Championship siedział na ławce Huddersfield, ale trudno się spodziewać, żeby zaraz stał się podstawowym stoperem. Przemysław Płacheta przynajmniej od początku sezonu grał i nawet w drugiej kolejce zdobył bramkę dla Birmingham, ale także jest w tej chwili kontuzjowany, a jego powrót trochę się przeciąga. Marcin Kamiński strzelił gola w Pucharze Niemiec, a potem zagrał 90 minut z FC Koeln, ale jego Schalke przegrało 1:3, zatem wylądował na ławce. Teraz też ma kontuzję. Mimo wszystko wydaje się, że i tak wyżej stoją akcje Glika, Bednarka (to oczywiste), ale i Dawidowicza oraz przede wszystkim świetnego w ostatnim czasie Kiwiora, a nawet występującego regularnie we francuskim Clermont Mateusza Wieteski.

Inaczej jest z Kamilem Jóźwiakiem, który przecież gra regularnie w MLS w drużynie Chatlotte FC, ale nie potrafi się tam odnaleźć. Sporo meczów zaczynał na ławce, a kiedy już występował, to raczej niewiele wnosił. W 16 meczach uzbierał ledwie jedną asystę, chętniej kolekcjonuje żółte kartki. To z pewnością duży przegrany jesiennych powołań. Kacper Kozłowski miał błyskawiczne wejście do kadry, powołanie i występ na Euro, transfer do Brighton, ale… jego kariera mocno wyhamowała. W tej chwili odbudowuje się w Holandii, gdzie zagrał w trzech meczach. Na powołanie jednak nie wystarczyło. Numer 1 w kategorii przegranych to Tymoteusz Puchacz. Jego pobyt w Unionie Berlin to bardzo dziwna historia. Chłop nie ma nawet za sobą debiutu w Bundeslidze, pograł trochę na wypożyczeniu w Trabzonsporze, zdobył naawet mistrzostwo Turcji, ale wrócił do Niemiec i znowu jest lipa. Dlaczego największy przegrany? Bo na lewej obronie/wahadle od lat jest straszna cienizna. Wystarczyłaby regularna gra i Puchacz byłby podstawowym piłkarzem na tę pozycję w reprezentacji, a tak nadzieja w Nicoli Zalewskim. Szczęście w nieszczęściu, że Jose Mourinho wymyślił mu taką pozycję.

Related Articles