Skip to main content

Dwa ostatnie mecze Milanu to porażki – 0:4 z Lazio i 2:5 z Sassuolo. Takie wyniki nie przystoją drużynie, która broni tytułu mistrza Włoch. Wcześniej problemy kadrowe udało się jakoś zacierać, ale teraz kryzys na dobre dopadł Rossonerich. Strata do Napoli to już 15 punktów.

Milan po mundialu prezentuje się żałośnie. Ma to też związek z kontuzjami podstawowych zawodników, ale wcześniej przecież też było wiele braków, a punkty udawało się siłą woli i charakteru wyszarpywać i brać udział w wyścigu o scudetto. Po mistrzostwach świata wszystko idzie nie tak: odpadnięcie z Pucharu Włoch z Torino po dogrywce i to grając w jedenastu na dziesięciu, sromotnie przegrany Superpuchar Włoch z Interem (0:3), frajersko stracone punkty z Romą, kiedy to piłkarze Jose Mourinho kompletnie nic nie grali, a wyciągnęli remis z 0:2 na 2:2 w samej końcówce, wyszarpany cudem remis z Lecce ze stanu 0:2 oraz dwie zawstydzające klęski – 0:4 z Lazio oraz 2:5 z Sassuolo. Ta druga miała miejsce na San Siro. Udało się tylko wygrać z Salernitaną. To nie przypadek, ktoś w przygotowaniach popełnił błąd, bo zawodnikom brakuje ikry.

Zwłaszcza to 2:5 z Sassuolo brzmi irracjonalnie. Owszem, Neroverdi potrafili w przeszłości grać na nosie potęgom, a już szczególnie Milanowi, któremu cztery bramki w jednym meczu władował kiedyś 19-letni Domenico Berardi. Po tamtej przegranej, dokładnie dzień później, ze stołka spadł Massimiliano Allegri. Teraz, po dziewięciu latach, katem znów okazał się ten sam Domenico Berardi, który nabił sobie kanadyjskie statystyki trzema asystami i bramką, siejąc popłoch po stronie Theo Hernandeza. Pioli podsumował swoje uczucia na konferencji jednym słowem, konkretnie słowem… ból. Trudno było czuć cokolwiek innego po takim upokorzeniu. Brakowało: Fikayo Tomoriego, pauzującego za kartki Ismaela Bennacera, Sergino Desta, który nie jest jakimś ważnym elementem zespołu oraz przez dłuższy czas kontuzjowanych: Ibrahimovicia, Maignana oraz Florenziego. Czy to jednak tłumaczy taką klęskę? Na pewno nie.

Doświadczenie do młodej drużyny i siłę charakteru wnieśli dwaj zawodnicy – Simon Kjaer oraz Zlatan Ibrahimović. Ten pierwszy był swego czasu rewelacją, ostoją defensywy, wznosił się na wyżyny możliwości, przeżywał drugą młodość. Teraz, gdy wskoczył do podstawowego składu, Milan stracił trzy bramki z Interem i cztery bramki z Lazio. Rola Zlatana jest już marginalna, wcześniej w niektórych spotkaniach potrafił wejść na boisko i wspomóc kolegów, a w tym nie ma rozegranej ani jednej minuty. Najbardziej bolesna jest jednak strata w bramce. Mike Maignan potrafił wybronić coś w sposób spektakularny w sytuacjach beznadziejnych, ratował punkty drużynie, wprowadzał pewność siebie u obrońców. Doświadczony Tatarusanu nie tylko nie ratuje, ale wpuszcza też to, czego nie powinien. Tomori nie przypomina już dawnej skały, dlatego nawet nie pojechał na mundial. Pierre Kalulu mu w tym wtóruje. Milan traci zawstydzające bramki.

Największą gwiazdą Milanu jest Rafael Leao. Przynajmniej on w tym sezonie nie zawodzi. Problem jednak jest taki, że Portugalczyk nie chce podpisać nowego kontraktu. Jego umowa kończy się w 2024 roku, zatem klubowi zależy na tym, by po kolejnym sezonie nie odszedł z kartą w ręku. Rozmowy toczą się od miesięcy, raz niby jest już bliżej, później znowu dalej, ale sprawa generalnie stoi w miejscu. Rozchodzi się głównie o klauzulę odstępnego. Leao przedłużyłby kontrakt, gdyby zmiejszono ją o połowę. Obecnie wynosi 150 milionów euro i mało jest klubów, które będą w stanie wyłożyć taką kasę, nawet jeśli je stać. To też podkopuje morale w drużynie, że najlepszy zawodnik myśli głośno o odejściu.

Sprawy kadrowe to jedno, ale menadżer zaczyna się trochę gubić w swoich decyzjach. Taką było choćby pozostawienie Leao na ławce rezerwowych w meczu z Sassuolo. Wszedł po przerwie przy wyniku 1:3. Niezrozumiałe jest też jego zaufanie do Matteo Gabbii, kiedy Malick Thiaw ciągle siedzi na ławce rezerwowych. Pioli nie potrafi wymyślić innej pozycji dla De Ketelaere niż dziesiątka, nawet nie próbuje go stawiać na przykład na prawym skrzydle, gdzie Saelemakers i Messias nie prezentują się jakoś nadzwyczajnie. Olivier Giroud zawodzi, a mimo to jest uparcie wystawiany, gdy chętnie zastąpiłby go na przykład młody Lazetić. Ale najważniejsze jest to, że Milan w letnim okienku transferowym w ogóle się nie wzmocnił, marnując czas na sondowanie zawodników, którzy ostatecznie trafili gdzieś indziej. Divock Origi, Sergino Dest, Junior Messias czy Charles De Ketelaere nie spełniają oczekiwań, a Aster Vranckx, Devis Vasquez czy Malick Thiaw nie dostają dużo szans.

Kryzys w Milanie to nie tylko wyniki, ale szereg różnych czynników, które w kluczowym momencie sezonu wystrzeliły. Stefano Pioli też nie jest bez winy, ale zasłużył na to, by pozwolić mu wyjść z takiego dołka.

Related Articles