Skip to main content

Zlatan Ibrahimović wygrał wyścig z czasem i wykurował się na rewanż 1/8 finału Ligi Europy. Szwedzki napastnik zagra dziś przeciwko swojej byłej drużynie. Na Old Trafford padł remis 1:1, więc dziś absolutnie wszystko jest możliwe. Szykuje się piłkarska uczta na San Siro.

Choć jedni i drudzy raczej nie muszą martwić się o awans do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów (z naciskiem na raczej), to wygranie Ligi Europy nie jest traktowane w Milanie i Manchesterze jako zbytek łaski. Wstawienie europejskiego trofeum do gabloty stało się ważnym celem, tym bardziej, że szansa na dogonienie sąsiadów zza miedzy (Interu i Man City) w obu przypadkach jest iluzoryczna. Jednak dziś wieczorem na placu boju Ligi Europy zostanie już tylko jedna z ekip. Wydaje się, że po bramkowym remisie w Manchesterze ciut bliżej realizacji celu są podopieczni Stefano Pioliego. Wystarczy im nawet 0:0, więc w momencie rozpoczęcia rewanżu to oni są wirtualnie w ćwierćfinale.

Faworytem dwumeczu na pewno byli Anglicy, ale pierwszy mecz pokazał, że Milan to trudny rywal. Mimo że Rossoneri musieli odrabiać straty, ogólnie zebrali bardzo pozytywne recenzje za tamten występ. Mimo sporej liczby osłabień (absencja nie tylko Ibrahimovicia, ale także choćby Theo Hernandeza czy Hakana Çalhanoğlu) poradzili sobie i nie dali się stłamsić Czerwonym Diabłom. Ba, długimi momentami to oni dyktowali warunki. Gol Simona Kjaera w doliczonym czasie gry był zasłużoną nagrodą za trud pozostawiony na murawie Old Trafford. I jest też obietnicą wielkich emocji na stadionie Giuseppe Meazza.

Z powrotu do zdrowia rekonwalescentów cieszy się jednak nie tylko Pioli. Dziś również Ole Gunnar Solskjaer ma większe pole manewru – może wystawić Paula Pogbę, Donny’ego van de Beeka oraz Marcusa Rashforda. Na pewno ucieszy się z tego także Bruno Fernandes, który w pierwszym meczu mógł czuć się osamotniony w dziale kreacji Man Utd. Do dyspozycji Norwega jest już także David de Gea, który dostał krótki urlop „tacierzyński”. Generalnie pod względem jakości zapowiada się lepsze spotkanie niż to sprzed tygodnia.

W weekend obaj dzisiejsi rywale mierzyli się z zespołami z szerokiej czołówki swoich lig. Manchester United minimalnie pokonał West Ham, a Milan minimalnie uległ Napoli, czym właściwie pogrzebał swoje szanse na skuteczny wyścig o Scudetto. Zresztą, tak ja już wspomnieliśmy na wstępie. Solskjaer i Pioli na krajowym podwórku częściej powinni oglądać się za siebie, niż wypatrywać dystansu do lokalnych rywali, którzy otwierają tabele.

Statystyki przemawiają za awansem Milanu. Rossoneri zwyciężyli 4 z 5 domowych spotkań przeciwko Manchesterowi United w europejskich pucharach. Jedyną porażkę ponieśli w ostatnim takim meczu – w 2010 roku. Katem Milanu był wtedy Wayne Rooney, strzelec dwóch goli. Z drugiej strony Czerwone Diabły w tym sezonie na wyjazdach radzą sobie doskonale. Najlepszym dowodem niedawne zwycięstwo na Etihad Stadium z śrubującym wówczas serię zwycięstw Manchesterem City.

Niewątpliwie jednak oczy kibiców z całej Europy będą dziś skierowane na Ibrahimovicia, który sam w sobie jest zastrzykiem dodatkowej jakości dla Milanu. A rywalizacja z klubem, w którym nie potrafił pokazać pełni swojej piłkarskiej klasy, to tylko dodatkowy smaczek tego i tak bardzo apetycznie wyglądającego dania w karcie 1/8 finału Ligi Europy.

Related Articles