Na finał rywalizacji w grupie G Ligi Mistrzów zostało spotkanie Barcelony z Juventusem. Wielki hit, choć niestety już bez większych emocji. Obie drużyny gładko zapewniły sobie awans do 1/8 finału, a na Camp Nou Stara Dama spróbuje pokonać Dumę Katalonii, by przeskoczyć ją w tabeli. Jednak chyba nie to będzie największym magnesem tego spotkania, a pierwszy od kilku lat mecz Leo Messiego przeciwko Cristiano Ronaldo.
Na początek dwa słowa o sytuacji w grupie. Barcelona prowadzi z kompletem punktów i bilansem bramkowym 16:2, podczas gdy drugi Juventus ma trzy oczka mniej i bilans 11:4. Dysproporcję punktową wypracował mecz w Turynie, kiedy to Barcelona pokonała Juve 2:0. W praktyce oznacza to, że dziś Juventus, by przeskoczyć Barcę w tabeli grupy, musi wygrać trzema bramkami lub 3:1, 4:2, 5:3 itd. Zadanie jest więc z kategorii tych bardzo trudnych. Dużo wskazuje na to, że Duma Katalonii zakończy rywalizację grupową na 1. miejscu. Szczególnie, że Juventus nie jest w najwyższej formie. Przed dwoma tygodniami Bianconeri niemiłosiernie męczyli się w meczu z Ferencvarosem. W lidze pogubili punkty np. z Benevento, a ostatnio z trudem pokonali lokalnego rywala – Torino.
Z drugiej strony Barcelona mogłaby pozazdrościć Juventusowi sytuacji w lidze, bo Duma Katalonii w La Liga przędzie bardzo cienko. Gdy po zwycięstwie 4:0 z Osasuną wydawało sie, że wszystko zaczyna wychodzić na prostą, przyszła sobotnia porażka 1:2 z Cadiz. Ekipa Ronalda Koemana jest na 9. miejscu z bilansem 4-2-4. Ot, typowy średniak…
W kontekście dzisiejszego meczu na Camp Nou najwięcej emocji budzi więc pojedynek Messiego i Ronaldo. W 2018 Portugalczyk opuścił Real Madryt i ligę hiszpańską. Ich drogi się rozeszły, a los splótł je w tej edycji Champions League. W pierwszym meczu jednak Ronaldo nie zagrał, bo przechodził koronawirusa. Messi zdobył bramkę z rzutu karnego i zapisał asystę przy pięknym golu Dembele. Czy dziś Portugalczyk odegra swoją partię w domu Messiego?
Przywoływanie sylwetek, dokonań i rekordów obu panów nie ma żadnego sensu. Messi i Ronaldo to ikony futbolu w XXI wieku i prawdopodobnie dwaj najwięksi w historii tej dyscypliny sportu. Utrzymują się na szczycie już półtorej dekady i końca nie widać – szczególnie w przypadku Ronaldo, bo Argentyńczyk jest w tym sezonie cieniem samego siebie, czego zresztą nie sposób nie wiązać z niedoszłym transferem do Manchesteru City. Tak czy inaczej – dla obu panów ich spotkanie po tak długiej przerwie powinno być zastrzykiem dodatkowej adrenaliny i motywacji. Nawet jeśli stawka meczu nie jest szczególnie duża.
Messi w dwóch ostatnich meczach Ligi Mistrzów odpoczywał. Nic dziwnego, że Koeman oszczędza swoją największą gwiazdę, gdy awans jest pewny, a rywalami ekipy z Węgier i Ukrainy. Sam piłkarz może jednak odczuwać głód goli – strzela ich w tym sezonie wyjątkowo mało jak na siebie i na pewno w prestiżowym meczu ze Starą Damą będzie chciał podreperować swój dorobek. Wprawdzie przed pustymi trybunami, ale dla milionów fanów przed telewizorami.
Nie wiadomo czy dziś na Camp Nou zagra Wojciech Szczęsny. Skoro Juve ma awans w kieszeni, to szansę grę powinien otrzymać Gianluigi Buffon. Jednak mecz nie jest do końca o nic, skoro wciąż można powalczyć o 1. miejsce w grupie. Trener Andrea Pirlo nie zdradził jeszcze, na kogo postawi. Włoskie media spekulują jednak, że Polak tym razem zasiądzie na ławce, a wystąpi klubowa legenda. Tak czy inaczej oczy wszystkim fanów skupione będą na kimś innym. Mianowicie na właścicielach jedenastu z dwunastu wręczonych ostatnio Złotych Piłek – sześć ma Messi, pięć Ronaldo. W 2020 roku żaden z nich nagrody nie dostanie. Nawet gdyby była wręczana, to sami-wiemy-kto zgarnąłby to wyróżnienie. Co nie zmienia faktu, że Messi i CR7 to giganci, których wielkości i geniuszu nikt przy zdrowych zmysłach nie podważy. A gdy mogą dać koncert razem, choć po dwóch różnych stronach barykady, to po prostu warto na to spojrzeć. To może być jeden z ostatnich razów.