Leo Messi może i pozostaje od kilku dni bez klubu, ale i tak wszyscy domyślają się, że niedługo FC Barcelona ogłosi podpisanie nowego kontraktu przez Argentyńczyka. Fanów Dumy Katalonii powinna cieszyć forma kapitana, który na Copa America rządzi i dzieli. W piątek i sobotę rozegrano ćwierćfinały i coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje na klasyczny finał pomiędzy Argentyną i Brazylią.
W nocy z piątku na sobotę sesję ćwierćfinałową otworzyły reprezentacje Peru i Paragwaju. Kto po emocjach Euro nie miał jeszcze dość i zdecydował się oglądać to spotkanie, ten z pewnością nie pożałował. Paragwaj prowadził 1:0 od 11. minuty, ale na przerwę to Peru schodziło z korzystnym wynikiem 2:1. Dziewięć minut po zmianie stron Paragwaj wyrównał. Peru nie dało za wygraną i w 82. minucie odzyskało prowadzenie, ale to nie był ostatni zwrot akcji. W 90. minucie gola na wagę remisu dla Paragwaju strzelił Gabriel Avalos. O awansie do najlepszej czwórki turnieju zdecydowały zatem rzuty karne. Peruwiańczycy pomylili się dwa razy, ale Paragwajczycy aż trzykrotnie!
W kolejnym meczu zaprezentowali się główni faworyci Copy, czyli Brazylijczycy. Gospodarze na stadionie w Rio de Janeiro pokonali 1:0 Chile, a jedynego gola zdobył w 46. minucie Lucas Paqueta. Co ciekawe, napastnik Lyonu wszedł na boisko właśnie w 46. minucie, zastępując w przerwie bezproduktywnego Roberto Firmino. Jak się okazało – Tite miał nosa. Już dwie minuty później sprawy mocno się pokomplikowały, patrząc z perspektywy Canarinhos. Czerwoną kartkę za kretyńskie wejście obejrzał Gabriel Jesus. Być może napastnik Manchesteru City jest na etapie oglądania filmów z Brucem Lee, ale powielanie tego w piłce nie ma sensu. Chile otrzymało więc spory zastrzyk nadziei. W 62. minucie udało się nawet zdobyć gola, ale trafienie Eduardo Vargasa z powodu spalonego skasował VAR. Kolejne minuty to bicie głową w mur. Brazylijczycy – jak przystało na obrońców trofeum – wytrzymali napór rywali i zameldowali się w półfinale.
W nocy z soboty na niedzielę rozegrane zostały dwa kolejne ćwierćfinały. W meczu Urugwaju z Kolumbią goli nie uświadczyliśmy. Był to kiepski mecz, o którym dość szybko zapomnimy. Jako że w Copa America nie ma dogrywek, to oszczędzono nam kolejnych 30 minut tej bezpłciowej rywalizacji. Kolumbijczycy strzelali swoje rzuty karne bezbłędnie, a w zespole Urugwaju spudłowali Jose Gimenez i Matias Vina. Tym samym Kolumbia mogła w spokoju udać się przed ekrany i oglądać mecz Argentyny z Ekwadorem, wyczekując na swojego rywala w meczu o finał.
W tym spotkaniu niespodzianki nie było. Faworyzowana Argentyna przez 40 minut kruszyła mur Ekwadorczyków, ale w końcu Rodrigo De Paul wykorzystał podanie Messiego i trafił na 1:0. Messi w 84. minucie dorzucił drugą asystę, podając do Lautaro Martineza. Były i zapewne przyszły gwiazdor Barcelony pokusił się także o swojego gola. W doliczonym czasie gry sędzia najpierw zamienił rzut karny dla Argentyny na rzut wolny, przy okazji usuwając z boiska Piero Hincapie, a po chwili Messi zamienił rzut wolny na gola. Po raz drugi w tym turnieju, bo z wolnego trafił także przeciwko Chile.
Messi ma już cztery gole i cztery asysty. Zaliczył także asystę drugiego stopnia. Globalnie brał udział w każdej z dziesięciu bramkowych akcji Argentyny na tym turnieju, a cztery z pięciu meczów skończył z nagrodą MVP. Podczas gdy na Euro wykruszają się rywale do Złotej Piłki, Leo robi wszystko, by odebrać tę nagrodę po raz siódmy w karierze. Jeśli doprowadzi Argentyny do upragnionego i wyczekiwanego złota, na pewno stanie się głównym faworytem. Póki co imponuje grą i liczbami, ale najważniejsze mecze jeszcze przed nami.
Dziś w nocy Brazylia zagra z Peru (1:00), a jutro w nocy Argentyna zmierzy się z Kolumbią (3:00). Finał zaplanowany został na sobotę.