Skip to main content

Rafał Gikiewicz zatrzymał Bayern i został bohaterem Augsburga. Prestiżowy “Kicker” wybrał go najlepszym zawodnikiem kolejki. Po raz trzeci znalazł się w jedenastce kolejki. Im gra lepiej, tym częściej otwiera usta, a wtedy tylko oddala się od kadry. Można to nazwać męczącym paradoksem Gikiewicza.

Gikiewicz jest bardzo cenionym bramkarzem w Bundeslidze. Jego statystyki są naprawdę imponujące. Tylko Yann Sommer popisuje się bardziej spektakularnymi interwencjami, ale składa się na to głównie mecz z Bayernem, w którym obronił aż 19 strzałów. Gikiewicz także podbił sobie statystykę spotkaniem z Bawarczykami, ale wcześniej zanotował równie znakomity występ przeciwko Bayerowi Leverkusen. Augsburg ograł tam Bayer 2:1, a “Giki” w drugiej połowie popisał się kilkoma całkiem niezłymi paradami i mocno przyczynił się do zdobycia trzech punktów. Wtedy “Kicker” uznał go po raz pierwszy w sezonie najlepszym graczem kolejki. Teraz został nim po raz drugi. W Bundeslidze ma już ponad 100 występów.

Tydzień temu z kolei obronił karnego z Werderem w ostatniej minucie, a później jeszcze prowokował i uciszał kibiców z Bremy, którzy siedzieli za jego bramką. Kilkudziesięciu chłopa ruszyło w jego stronę, jak jakaś banda pitbulli z pianą na pysku. Sprawę musiała uspokajać ochrona, bo mogło dojść do bijatyki. Można to nazwać głupim, nieodpowiedzialnym zachowaniem, ale to polski bramkarz w tamtej chwili tryumfował i napawał się tą chwilą, a czym byłaby piłka nożna bez takich emocji? Dobrze to też podsumowuje charakter Gikiewicza i jego pewność siebie.

Pewność siebie, no właśnie. I przekonanie o tym, że mi się należy. Takim “przesadyzmem” zraził do siebie polskich kibiców. Paradoksalnie więc – im grał lepiej, tym bardziej się od tej kadry oddalał. Za każdym razem, gdy zbierze super recenzje, to musi się tym pochwalić w mediach i sugerować, że powinien zostać powołany. Tak też było i tym razem, choć miesiąc temu zarzekał się, że nie będzie poruszał już tematu kadry i bił się w pierś, że z tym przesadzał. W programie “Moc Futbolu” w Kanale Sportowym wyznał jednak tak: – Trener bramkarzy powiedział, że jest zdziwiony, dlaczego nikt z kadry nie zadzwonił do niego, pierwszego trenera albo dyrektora sportowego. Może wtedy opinia o mnie by się zmieniła.

I wystarczy zerknąć na komentarze. Ludzie takiego lamentowania mają dosyć. Owszem, Gikiewicz ma swoje marzenie, jest 35-latkiem, któremu nie zostało już wiele lat kariery, ale na opinię o sobie wpływa… on sam. O wiele lepszą miałby wówczas, gdyby uciął sprawę z kadrą i wykazał choćby odrobiną pokory. Tyle, że nie jest to w zgodzie z jego charakterem. Dodatkowo irytuje fakt, iż jest promowany przez media i dziennikarzy, stąd pada podejrzenie o to, czy mógłby być osobą wynoszącą dla nich informacje. To oczywiście tylko przypuszczenie, ale skoro kibice o tym dyskutują, to czy nie robią tego poszczególni gracze kadry? “Giki” jesk kumplem wielu dziennikarzy. To fajny rozmówca. Nie sypie banałami, zawsze powie coś ciekawego, ale przy tym łatwo rozwiązuje mu się język.

Gikiewicz i reprezentacja to sprawa złożona. Temat wraca ze zdwojoną siłą, bo w tej chwili  jest prawodpodobnie polskim bramkarzem w najlepszej sportowej formie. Rafał, niczym Mateusz i Marcel Ponitka, także nie żyje dobrze se swoim bratem – Łukaszem. Obaj się dźgają w mediach, co jest trochę dziecinne. Wszyscy wiedzą, że są ze sobą w konflikcie. Bramkarz znalazł się w szerokiej kadrze, ale nikt go o tym nie poinformował, co określił jako “bardzo dziwne”. Michniewicz także zniesmaczony sytuacją odpowiedział mu na konferencji: – Dla mnie to nie jest to dziwne. Jest w kręgu zainteresowań. Obserwowaliśmy jego mecze na żywo. Nie został powołany, bo wybraliśmy kogoś innego. Nie możemy powołać dziesięciu bramkarzy na zgrupowanie.

I znów wybitnym występem się do kadry przybliżył, ale wypowiedzianymi słowami oddalił. Ot, cały męczący paradoks Gikiewicza.

Related Articles