Skip to main content

Liga Mistrzów rozpoczyna się dziś o 18:45, a jednym z dwóch spotkań, które wprowadzą nas w ten sezon pełen emocji będzie konfrontacja Milanu z Newcastle. To mecz niezwykły z kilku powodów. Przede wszystkim chodzi o dwa powroty.

Ten najważniejszy to oczywiście powrót Newcastle do piłkarskiej elity po… 20 latach! Sroki grały w Lidze Mistrzów w sezonie 2002/23. Wyszły z pierwszej fazy grupowej, odpadły w drugiej. Lepsza okazała się Barcelona, lepszy był też Inter. Ostatni wyjazdowy mecz Newcastle w Champions League rozegrało na San Siro w Mediolanie, remisując 2:2 z ekipą Nerazzurrich po dublecie Alana Shearera. Tak się składa, że teraz Newcastle wraca do Champions League i znów zagra na wysłużonym stadionie w Mediolanie, ale tym razem z Milanem.

To jeden powrót. Drugi dotyczy Sandro Tonaliego, który latem trafił na St James’ Park, wytransferowany właśnie z Milanu. Tonali zapewne nie sądził, że tak szybko przyjdzie mu powrócić na San Siro. Jak przyjmie go publiczność? Był jednym z bezdyskusyjnych liderów Rossonerich, ale lukratywna oferta z Anglii skusiłaby niejednego. Tonali z miejsca stał się podstawowym piłkarzem Newcastle, a Milanowi będzie ciężko wypełnić dziurę po 23-latku z Lodi.

O tym, jak ciężko znaleźć zastępstwo dla Tonaliego fani Milanu boleśnie przekonali się w weekend. Początek sezonu Rossonerich był bardzo obiecujący – trzy mecze, trzy zwycięstwa. Jednak w sobotę w derbach miasta Milan przegrał z Interem aż 1:5! Co z tego, że ekipa Stefano Pioliego długimi momentami potrafiła utrzymywać się przy piłce, skoro wynik końcowy to istny pogrom. Dziś gracze Milanu będą chcieli się zrehabilitować za tę klęskę i zadowolić San Siro, tym razem wypełnione w przeważającej większości fanami w czerwono-czarnych barwach.

Milan powrócił do Ligi Mistrzów po dłuższej przerwie dwa sezony temu. W pierwszym sezonie po powrocie drużyna z miasta La Scali zajęła ostatnie miejsce w grupie, za plecami Liverpoolu, Atletico i Porto. Dużo lepiej zespół Pioliego spisał się w poprzednim sezonie. 2. miejsce w grupie, a potem zwycięstwie dwumecze z Tottenhamem i Napoli w fazie pucharowej. Dało to awans do półfinału, gdzie w obu meczach lepszy okazał się Inter. Marzenia o finale najważniejszych europejskich rozgrywek trzeba było odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość. Dziś u progu sezonu 23/24 w Lidze Mistrzów finał dla Milanu wydaje się mało realnym scenariuszem. Nawet powtórka sprzed roku to raczej za wysokie progi dla Rossonerich. Ale pożyjemy i zobaczymy.

Póki co Milan i Newcastle muszą mocno skupić się na meczach grupowych, bo tak się złożyło w losowaniu, że zespoły te wylądowały w grupie śmierci, z drużynami wyłącznie z czołowych europejskich lig. Poza nimi są tu bowiem ekipy Borussii Dortmund i PSG. Naprawdę gruba stawka, w której jeden zespół będzie musiał pogodzić się z zakończeniem europejskiej przygody po sześciu meczach, a jeden z przymusową relokacją do Ligi Europy.

W drużynie gospodarzy kontuzje leczą Mattia Caldara, Pierre Kalulu i Ismael Bennacer, ale do gry w stosunku do derbów powraca Fikayo Tomori, który w sobotę pauzował za czerwoną kartkę. Oznacza to prawdopodobnie ławkę rezerwowych dla Simona Kjaera. Z kolei Eddie Howe, trener Srok, nie może skorzystać z usług Joe Willocka i Emila Kraftha.

Newcastle w ostatni weekend wygrało 1:0 z Brentford po bramce Calluma Wilsona z rzutu karnego. Generalnie jednak fani Srok mają prawo narzekać na początek rozgrywek. Czwarta drużyna ubiegłego sezonu ma tylko 6 punktów po pięciu spotkaniach. W tym sezonie walka o podium może być poza zasięgiem Newcastle, a za cel The Magpies powinni postawić sobie TOP 5, bowiem aż pięć czołowych drużyn Premier League dostanie przepustkę do Champions League na sezon 24/25. Póki co rozpoczynamy jednak kampanię 23/24. I będzie się działo!

Related Articles