Dariusz Mioduski mówił ostatnio, że to najważniejszy mecz w tym sezonie. Przedkładał jego wagę nad spotkania Pucharu Polski. Może i właściciel-prezes Legii Warszawa ma rację. Czwartek będzie kluczowym dniem dla klubu. Chodzi oczywiście o dzisiejsze starcie ze Spartakiem Moskwa.
Wszyscy pamiętają pierwsze starcie na Otkrytije Arena z 15 września. Wówczas Legia grała bardzo dobrze w defensywie. W końcówce pokazali się rezerwowi. Po skrzydle ruszył Ernest Muci, a akcje wykończył inny Albańczyk – grający dla Kosowa – Lirim Kastrati. Szał radości w Warszawie zapadł po zwycięstwie otwierającym fazę grupową. To nie było coś w stylu "Janusz Gol allez allez" z 2011 roku, ale także miało zbudować drużynę. Dwa tygodnie później Legia ograła Leicester… i na tym pozytywy w tym sezonie się skończyły.
Od 15 września w Legii zmieniło się bardzo dużo. Nie ma Czesława Michniewicza, a w klubie jedyne, co jest to… burdel. Z każdej strony niemal wylewa się szambo. W cyklu "Prześwietlenie" Łukasz Olkowicz na łamach Przeglądu Sportowego opisał kulisy ostatnich miesięcy przy Łazienkowskiej. Kolejnymi wypowiedziami oliwy do ognia dodaje Dariusz Mioduski. Prezes i właściciel najpierw udzielił wywiadu klubowej stronie, a kilka dni temu dał się namówić na rozmowę w ramach #LegiaTalk w twitterowych "pokojach". Niestety, dla niego, kolejny raz pokazał, że jest mocno oderwany od rzeczywistości.
Dwa światełka w tunelu
Legia Warszawa w ostatnich tygodniach dwukrotnie schodziła z boiska jako zwycięzca. Umówmy się, nie były to widowiska. Najpierw w meczu "kulawego ze ślepym" ograli Jagiellonie 1:0. Kilka dni później męczyli się z drugoligowym Motorem Lublin w Pucharze Polski. Ostatecznie wygrali 2:1, ale lepszy zespół mógłby warszawian wyrzucić za burtę. Przypomnijmy, że dla Legii PP to ostatnia deska ratunku. Najkrótsza i prawdopodobnie jedyna droga w kierunku europejskich pucharów latem 2022.
Tyle że w niedzielę przyszła wpadka przy Kałuży. 0:1 z Cracovią bolało, gdyż Pasy wykorzystały w pierwszej połowie jedną jedyną okazje. Jednak w świat poszła "kontra" warszawskiego zespołu.
Ta kontra to dla mnie większe gówno niż sędzia. Wszyscy stoją. Najpierw skibicki biegnie sam, nie ma komu podać, oddaje josue, ten czeka aż ktoś wyjdzie i wkurwiony cofa bo nie ma komu. pic.twitter.com/FlMv1vI9jv
— Greg (@gr3gor_g3) December 5, 2021
Można mówić o jakości piłkarzy, można mówić o mało doświadczonym trenerze i kłopotach organizacyjnych klubu. Jednak w takich sytuacjach po prostu ręce opadają na mentalność graczy…
Wygwizdani grają o awans
Wspomnianego 15 września kibiców Spartaka żegnały potężne gwizdy. Trudno się dziwić, skoro nielubiana przez nich Legia ograła fatalnie grający zespół rosyjski. Wówczas wydawało się, że to może być szansa dla legionistów, by kogokolwiek wyprzedzić w tej grupie. Tymczasem Spartak zdobył 7 punktów, a głównym ich "sponsorem" było Napoli. Rosyjska ekipa dwukrotnie pokonała czołową ekipę Serie A.
Kłopotem Spartaka jest jednak liga. W niej dopiero dziewiąta pozycja pomiędzy Krylją Sowietow Samara a Rubinem Kazań. Strata do prowadzącego Zenita tuż po połowie sezonu to aż 14 punktów. O Lidze Mistrzów mogą już zapomnieć, ale nadal nie wygląda źle sytuacja w kontekście europejskich pucharów w kolejnym sezonie. Do trzeciego Krasnodaru tracą ledwie pięć oczek.
Na kogo legioniści muszą uważać najbardziej? W ofensywie groźny jest Quincy Promes. Jednak najwięcej goli strzela Alexander Sobolev. W ubiegłym sezonie 15 trafień we wszytkich rozgrywkach. W tym 9, ale rozłożone dość mocno. Cztery w lidze nie robią wrażenia, jednak cztery w Lidze Europy wyglądają już inaczej. Jego dublety pomagały drużynie w walce z Leicester(3:4) oraz wygranej z Napoli(2:1). Warto dodać, że także w lidze zaczął w ostatnich tygodniach strzelać. Pokonywał bramkarzy Krasnodaru czy Ufy. W miniony weekend jednak mecz z Achmatem Grozny zakończył po 31. minutach z… czerwoną kartką.
Wygrana albo nic
Legia ma sytuacje bardzo łatwą. Remis lub porażka oznacza koniec pucharów w tym sezonie. Wygrana równa się drugiemu miejscu w grupie. Nie ma stanów pośrednich. To oznacza, że legioniści zagrają o spore pieniądze z tytułu wygranej nad rywalem, awansu do kolejnej fazy rozgrywek oraz punkty do rankingu. Stawka wysoka, tak jak zapowiadał Dariusz Mioduski. Czy Legia podoła? Dowiemy się około 21:00.