Skip to main content

Po rozegraniu dwóch kolejek fazy grupowej reprezentacja Polski była w wąskim, jednodrużynowym gronie ekip, które straciły szansę na 1/8 finału. Teraz już dołączyły do nas kolejne reprezentacje, ale od piątkowego wieczoru wiemy, że dla kadry Michała Probierza spotkanie z Francją będzie pożegnalnym na Euro w Niemczech. Jednocześnie będzie pierwszym etapem przygotowań do jesiennej Ligi Narodów, o czym mówił sam selekcjoner.

Jeśli po meczu z Holandią mogliśmy być umiarkowanymi optymistami, to pierwszy kwadrans spotkania z Austrią dość szybko wybił nas z tego założenia. Gernot Trauner wykorzystał brak krycia i szybko Austriacy wykorzystali wrzut z autu. W następnych minutach wydawało się, że będzie tylko gorzej. Marazm z jakim biało-czerwoni przebywali – nie grali – na murawie był zatrważający. Gdyby wpadła bramka na 2:0, mogłoby się to skończyć bardzo źle i to szybko. Na szczęście nasi kadrowicze trochę się otrząsnęli i ruszyli do przodu. W jednej z sytuacji domagali się rzutu karnego po zagraniu ręką przez rywala. Finalnie VAR nie podjął większych rozważań nad tą kwestią i sędzia z Turcji nakazał grać dalej. Później udało się wyrównać. Krzysztof Piątek był w piątkowe popołudnie najaktywniejszym – obok Piotra Zielińskiego – zawodnikiem naszej kadry. Wykorzystał zamieszanie w polu karnym i trafił na 1:1. Z takim wynikiem i niezłą końcówką schodzili nasi piłkarze z nadziejami na coś więcej w drugiej połowie. Słabego Jakuba Piotrowskiego zamienił jego imiennik Moder. Niestety w drugiej połowie, mimo wejścia na boisko Roberta Lewandowskiego, strzelali już tylko Austriacy. Najpierw Christoph Baugmartner, który wykorzystał przytomne przepuszczenie piłki przez Marko Arnautovicia. Napastnik Interu zrobił świetną robotę, ale nie zapisał się tutaj nawet w protokole. Jednak zrobił to w 78. minucie wykorzystując rzut karny.

Polacy dobici już wiedzieli, że nic pozytywnego tego dnia już nas nie czeka. Swoją szansę dostał jeszcze Kamil Grosicki, który miał rozruszać jedno ze skrzydeł. Był to jednak bardziej symboliczny występ 36-letniego zawodnika Pogoni Szczecin. Jeszcze nie wiadomo czy to był przedostatni, czy ostatni występ “Grosika” w kadrze. Wszystko dlatego, że sam zainteresowany podczas poniedziałkowego treningu pożegnał się z drużyną, a chwilę później potwierdził to podczas konferencji prasowej. Wydaje się, że to odpowiedni moment na taką decyzje, dzięki czemu żadnego z selekcjonerów nie będzie kusiło już dowoływanie wiekowego zawodnika i dawanie mu kolejnych szans, kosztem młodszych – Kacpra Urbańskiego czy Michała Skórasia. Pożegnanie w meczu z Francją jednak raczej się odbędzie. Zwłaszcza, że to mecz o pietruszkę dla naszej drużyny.

Wojciech Szczęsny kończy
Michał Probierz potwierdził także, że mecz z Francją będzie już pierwszym elementem przygotowań do Ligi Narodów. I słusznie, bowiem czasu na mecze towarzyskie już nie będzie. Tej jesieni czekają na nas Szkoci, Chorwaci i Portugalczycy, z którymi mierzyć się będziemy w kolejnych dwumeczach. Krótko mówiąc następnym przystankiem po Dortmundzie i meczu z Francją, będzie pierwsza kolejka LN w Szkocji.

Jednym z pierwszych elementów, które zmienią się w reprezentacji Polski będzie obsada bramki. Przez wiele lat Wojciech Szczęsny rywalizował z Łukaszem Fabiańskim. Rywalizacja się skończyła, gdy ten drugi zamknął rozdział związany z kadrą. Jednak golkiper Juventusu wielokrotnie zapowiadał, że Euro w Niemczech to miałby być jego ostatni turniej dla biało-czerwonych. W związku z tym do bramki w ostatnim meczu turnieju wskoczy ktoś z duetu Skorupski – Bułka. Wg dotychczasowej hierarchii powinien to być bramkarz Bolonii, ale patrząc na przyszłość kadry dalej, być może warto już teraz dać szansę dużo młodszemu Bułce. Ktokolwiek to miałby być, wydaje się, że obsada bramki jest dla nas najmniejszym kłopotem, ponieważ mamy szerokie i jakościowe zaplecze na tej pozycji.

Świeże wspomnienia
Historia meczów z Francją o stawkę w XXI wieku jest bardzo krótka, ale świeża. Ostatni raz spotkaliśmy się półtorej roku temu podczas 1/8 finału Mistrzostw Świata w Katarze. W Dosze skończyło się 3:1, chociaż paradoksalnie biało-czerwoni rozegrali najlepszy mecz na turnieju, jeśli chodzi o “grę do przodu”. W poprzednich raczej oglądaliśmy antyfutbol ze strony ekipy Czesława Michniewicza. 4 grudnia było inaczej, ale skończyło się porażką. Przed przerwą Olivier Giroud rozpoczął strzelanie, a później dobił nas dwukrotnie Kylian Mbappe. W ostatnich sekundach honorowego gola strzelił Robert Lewandowski, który jednak w pierwszej wersji rzutu karnego nie wykorzystał. W powtórce trafił i tym samym zamknął dla nas turniej w 2022 roku. Teraz także na koniec zagramy z Francją i raczej nikt nie liczy na sprawienie niespodzianki.

***

Francuzi stoczą korespondencyjny bój z Holandią o pierwsze miejsce w grupie. Zwycięzca trafi na drugą drużynę z grupy F, co oznacza potyczkę z kimś z tercetu Turcja, Gruzja, Czechy. W tym momencie najbliżej tego meczu są ci pierwsi. Dużym plusem zajęcia pierwszego miejsca w grupie D jest także ewentualny ćwierćfinał. Tam trafiłoby się na zwycięzcę grupy E lub kogoś z trzecich miejsc. Grupa E to ta, gdzie po dwóch kolejkach wszystkie drużyny – Rumunia, Belgia, Słowacja, Ukraina – mają po 3 punkty. Najbardziej wyrównana, ale także mogąca dać najłatwiejszego – teoretycznie – przeciwnika.

W przypadku drugiego miejsca trafiliby na wicemistrza wspomnianej grupy E, więc nie byłoby tragedii. Gorzej mogłoby już być w 1/4 finału, gdzie z dużą dozą prawdopodobieństwa można byłoby się spodziewać Portugalii i trudnej przeprawy do walki o medale.

Wraca nasz kat z Kataru
W Katarze Kylian Mbappe strzelił dwa gole przeciwko Polsce, a teraz ma wrócić do gry właśnie na ostatnie spotkanie fazy grupowej. Nowy gwiazdor Realu Madryt złamał nos w potyczce z Austrią. Pierwsze diagnozy miały go wykluczać nawet do końca turnieju. Finalnie już przeciwko Holandii siedział na ławce, ale nawet się z niej nie podniósł. Zagrał dzień później w sparingu z młodzieżową drużyną Paderborn, który był swego rodzaju treningiem wyrównawczym dla rezerwowych. Już w niedzielę Le Parisien ogłosiło, że Mbappe jest gotowy by zagrać we wtorek i to od pierwszej minuty! Zresztą Didier Deschamps ma wystawić najmocniejszy skład, by nie ryzykować ewentualnych kłopotów związanych ze stratą punktów. Ponadto Trójkolorowi to jedyna reprezentacja na Euro, która… nie strzeliła gola. Jedyna bramka dla Francji to przecież trafienie samobójcze Maximiliana Wobera. Mając taką moc z przodu to dość wstydliwy wynik i statystyka. Trudno jednak liczyć, by miała przetrwać także 90 minut na Signal-Iduna Park.

***

Początek wtorkowego meczu w Dortmundzie o godzinie 18:00.

Related Articles