Skip to main content

W epoce post Cristiano & Messi dało się odczuć, że El Clasico traci na znaczeniu. Nie elektryzuje już publiki na całym świecie tak, jak wtedy gdy emocje polaryzowała ta dwójka gigantów. W dodatku ostatnie sezony to zjazd Barcy, której problemy finansowe i organizacyjne rzutowały również na wyniki sportowe. Zeszłoroczny klasyk, w którym Duma Katalonii rozbiła Real 4:0, był jednak zwiastunem tego, że nadchodzi nowa epoka. Czy dziś obejrzymy faktycznie pierwszy odcinek nowego rozdania?

Mówiąc o nowym rozdaniu mamy na myśli oczywiście transfer Roberta Lewandowskiego do Barcelony, która ma być swoistą zmianą zasad gry w La Liga. Barcelony w tym sezonie nie zadowoli pojedyncze, nawet najwyższe zwycięstwo nad odwiecznym rywalem. Na Camp Nou ma wrócić mistrzowski tytuł. Teraz, gdy fiasko w Lidze Mistrzów jest już niemal pewne, jest to szczególnie ważne. Można być pewnym, że cel staje się oczywisty – odzyskanie dominacji w kraju. A nie może być nic lepszego dla El Clasico niż stawka. Gdy w marcu Blaugrana wyjeżdżała z Santiago Bernabeu po strzeleniu czterech goli, tylko niepoprawni optymiści mogli wierzyć, że to będzie początek udanego pościgu. Strata do Realu była po prostu zbyt wielka. Teraz jednak to Katalończycy przystępują do meczu w roli lidera, a Królewscy mają tyle samo punktów i są na drugim miejscu. Brzmi jak przepis na wyśmienity mecz.

Rywalizacja dwóch klubów to jedno, a drugim czynnikiem, który ma zbudować emocje w „nowym” klasyku jest rywalizacja indywidualna. W zeszłym sezonie w La Liga rządził i dzielił Karim Benzema. Potrzeba było odejścia Cristiano Ronaldo, by Francuz stał się czołową postacią Realu, a potrzeba było jeszcze odejścia Messiego, by wyszedł na pierwszy plan w lidze. Ale jego rządy mogą nie potrwać zbyt długo, bo do ligi przyszedł inny rewolwerowiec. I tak jak Barcelona nie zadowoli się w tym roku wicemistrzostwem, tak Robert Lewandowski nie zadowoli się zajęciem 2. miejsca w klasyfikacji strzelców.

Na razie mu to nie grozi. Benzema zaczął sezon kiepsko. Miał problemy zdrowotne, ma problemy ze skutecznością, zmarnował rzut karny. W efekcie po ośmiu kolejkach ma tylko 3 gole. Lewandowski strzelił ich już 9 i oczywiście jest na prowadzeniu. Ale do końca sezonu jeszcze długa droga i można być pewnym, że Benzema zacznie strzelać regularnie. Będzie sporą niespodzianką, jeśli na finiszu sezonu ktoś inny znajdzie się w dwójce najlepszych strzelców. A zatem w niedzielę pierwszy odcinek rywalizacji Lewandowskiego z Benzemą w klasykach. Nie zapowiada się to na serial tak długi i fascynujący jak argentyńsko-portugalska telenowela, bo obaj panowie są już w zaawansowanym piłkarskim wieku, ale może to być więcej niż etiuda. Kibice – nie tylko w Polsce – potrzebują takich nazwisk, by czuć się przyciągniętym przed ekrany.

Niedzielny klasyk nie rozstrzygnie oczywiście kwestii mistrzostwa. Liga dojeżdża dopiero do ćwiartki sezonu, a jeśli na Santiago Bernabeu padnie remis, to żaden z wielkich rywali nie osiągnie nawet przewagi nad drugim. Dużo ważniejszy, choć pewnie też nie decydujący, będzie marcowy rewanż na Camp Nou. W niedzielę możemy jednak zobaczyć jak w bezpośrednim starciu zaprezentują się projekty Carlo Ancelottiego i Xaviego. Ten pierwszy jest stabilny i nawet odejście takiego piłkarza jak Casemiro nikogo w Madrycie nie chwyta za serce, gdy na jego miejsce przyszedł niesamowity Aurélien Tchouaméni. Barcelona jest bardzo niespójna. Gdy wszystko układało się znakomicie, nagle przyszły kłopoty w Champions League. Tylko punkt w dwumeczu z Interem i w tej specyficznej grupie można właściwie pakować manatki i szykować się na przeprowadzkę do Ligi Europy. To znów bolesny cios wizerunkowy i finansowy, a kruche są przecież podstawy na których buduje Joan Laporta, wykorzystując finansowe „sztuczki”, jakich na boisku nie powstydziłby się Messi.

Fanów Realu najbardziej martwi raczej nie kiepski występ w Warszawie z Szachtarem (remis 1:1 wydarty w ostatniej minucie meczu), a zdrowie Thibaut Courtoisa. Belg w ostatnich tygodniach pauzował z powodu kontuzji. Wrócił już do treningów i Ancelotti zapowiedział, że jeśli będzie czuł się dobrze, to zagra w klasyku. – Nie będziemy ryzykować. Jeśli nie będzie ok, to zagra Łunin – uciął spekulacje Włoch.

W Barcelonie wciąż sporo problemów w obronie, gdzie niedostępny jest absolutny lider tej formacji, Ronald Araujo, a także ważne wzmocnienie letniego okienka, Andreas Christensen. Kontuzja wyklucza również innego sprowadzonego latem gracza, Hectora Bellerina. Kibiców Dumy Katalonii cieszyć może powrót do treningów Julesa Kounde. Były zawodnik Sevilli może zagrać zarówno na prawej stronie defensywy, jak i w jej środku. Patrząc na „wyczyny” Gerarda Pique w środowym meczu z Interem, niewykluczone, że Kounde zajmie właśnie jego miejsce u boku Erica Garcii.

Cokolwiek by się nie działo w innych ligach, to starcie Realu z Barceloną jest meczem nr 1 w klubowej piłce. To mecz nad meczami, a jutrzejszy zapowiada się wyśmienicie. Nie wiemy, czy faktycznie będzie początkiem nowej epoki, ale chyba warto to sprawdzić. Początek o 16:15. Transmisję tego wyjątkowego wydarzenia można śledzić za pośrednictwem streamu live w Unibet TV.

Related Articles