Skip to main content

Dziś wieczorem piłkarski świat skieruje swoje spojrzenia na Estadio Alfredo di Stefano w Madrycie, gdzie swoje mecze rozgrywa mistrz Hiszpanii, czekający na koniec remontu głównego obiektu, Santiago Bernabeu. Real zagra dziś z Barceloną w elektryzującym El Clasico, którego stawką może być mistrzostwo. Wprawdzie liderem jest Atletico, ale przewaga Los Colchoneros topniała z tygodnia na tydzień, a po ostatniej serii gier dwaj giganci mają fotel lidera na wyciągnięcie ręki.

Atletico zgromadziło 66 punktów, Barcelona 65, a Real 63. Do finiszu sezonu jeszcze 9 kolejek, zatem widać wyraźnie, że trudno już mówić o uprzywilejowanej sytuacji drużyny Diego Simeone. Gdy przewaga osiągała dwucyfrową liczbę punktów, wówczas mało kto przypuszczał, że Barcelona i Real dościgną samotnego uciekiniera. Zostając jednak w klimacie i terminologii wyścigu kolarskiego, lider wyraźnie złapał zadyszkę i dwuosobowa grupa pościgowa dopadła go. Pytanie, co będzie dalej. Czy cała trójka razem pomknie do linii mety, rozstrzygając zabawę na ostatnich metrach, czy jednak wyłoni się faworyt.

Dużo prawdy poznamy dziś. Barcelona wygrywając wskoczy przynajmniej na jeden dzień na fotel lidera. Duma Katalonii to najlepiej punktujący zespół La Liga w 2021 roku. Dziwnym trafem zbiegło się to z wyśmienitą formą Leo Messiego. Blaugrana w 14 rozegranych w tym roku spotkaniach zdobyła 40 punktów. Gdyby nie remis z Cadiz, byłby to idealny bilans 14 zwycięstw. Z kolei Argentyńczyk w tym roku kalendarzowym strzelił już 19 goli i zaliczył 8 asyst, a do tego 11 razy zostawał MVP spotkania w La Liga! Został motorem napędowym Barcy, jak praktycznie co sezon. Oczywiście przewodzi klasyfikacji strzelców, a pewnie już niebawem dogogni Iago Aspasa w liczbie asyst. Rok temu Argentyńczyk wygrał obie te tabele, choć pewnie oddałby te triumfy za trofeum dla jego klubu. W tym sezonie Barcelona wciąż jest w grze o dwa skalpy. Za tydzień podopieczni Ronalda Koemana zagrają w Sewilli finał bieżącej edycji Copa del Rey.

To zatem tydzień prawdy dla Koemana. 18 kwietnia jego zespół może być liderem La Liga i zdobywcą Pucharu Króla. Po bardzo marnym początku Holender wyraźnie poukładał drużynę i do pełni szczęścia brakowało wyeliminowania PSG. Nie udało się jednak wyeliminować własnych słabości w defensywie, a także pokonać własnej nieskuteczności. To główne grzechy Barcelony, które mogą się okazać głównymi atutami Królewskich w dzisiejszym meczu. Bo wychwalanie Dumy Katalonii pod niebiosa ma jeden zasadniczy błąd logiczny. Barca przegrała zdecydowaną większość ważnych meczów w tym sezonie. Pierwsze El Clasico, mecz z Atletico, ostatni mecz grupowy w Lidze Mistrzów z Juventusem, potem dwumecz z PSG, a w międzyczasie finał Superpucharu. By sięgnąć gwiazd, trzeba zacząć trzymać ciśnienie w najważniejszych momentach.

Tego Realowi nie można odmówić. Przez cały sezon na Królewskich za grę spadają gromy, a tymczasem gdy przychodzi kluczowy mecz, to podopieczni Zinedine’a Zidane’a po prostu wygrywają lub w najgorszym razie remisują. Wyszli z krytycznej sytuacji w fazie grupowej Ligi Mistrzów, bez problemu ograli Atalantę, a w ostatni wtorek zrobili milowy krok w kierunku półfinału, bijąc Liverpool 3:1. W lidze wygrali pierwsze El Clasico, a w dwóch meczach z sąsiadem zza miedzy zdobyli 4 punkty. Wprawdzie w krajowych pucharach wyglądało to gorzej, ale Zidane jest trenerem, takim jak był piłkarzem – błyszczy w wielkich meczach.

Ten wielki plus po stronie Realu, który może nie grać wielkiej piłki, ale jest skuteczny i ma w środku pola tercet, o którym pomarzyć może cała Europa. Mimo upływu lat ciężko znaleźć konkurencyjny zestaw „szefów” w drugiej linii do panów Modricia, Kroosa i Casemiro.

Zidane ma jednak problem w obronie. Sergio Ramos i Raphael Varane są poza grą, do tego od dłuższego czasu pauzuje Dani Carvajal. To spore osłabienia, choć akurat The Reds kompletnie nie potrafili tego wykorzystać. Czy Messi i spółka znajdą dziury w defensywie Realu? Koeman musi radzić sobie bez skrzydłowych – Coutinho i Fatiego. Od wielu kolejek Holender konsekwentnie stawia jednak na trójkę Messi – Dembele – Griezmann i tego samego można spodziewać się dziś. Najwyraźniej próby i błędy dały szkoleniowcowi Barcelony odpowiedni ogląd sytuacji.

Gdy nie ma Cristiano Ronaldo, z dwójki asów w klasyku został już tylko wspominany Messi – najlepszy strzelec w historii starć Barcelony z Realem. Strzelił w nich 26 goli, ale w ostatnich pięciu ani jednego. To nie koniec statystyk, które przemawiają za Realem, bo w trzech ostatnich starciach gigantów Real wygrał dwa razy, a raz padł remis. Na te 270 minut gry Blaugranie przypadł raptem jeden gol Ansu Fatiego, który w dodatku dziś nie wystąpi.

Sędzią spotkania miał być Matheu Lahoz, ale doznał kontuzji. Zastąpi go Jesus Gil Manzano. Oby jednak po meczu o arbitrze mówiło się jak najmniej, a jak najwięcej o piłkarskim spektaklu.

Related Articles