Matty Cash czuje się szczęśliwy w Birmingham i potwierdził to przedłużeniem kontraktu z Aston Villą do 2027 roku. Polski obrońca był łączony z Atletico Madryt nawet przez Fabrizio Romano, ale nie zamierza się nigdzie ruszać albo… podbija też swoją cenę.
W styczniu z Atletico do Newcastle odszedł Kieran Trippier i mistrzowie Hiszpanii szukają opcji na prawą obronę. Fabrizio Romano, czyli słynny włoski dziennikarz zajmujący się transferami i mający informacje z pierwszej ręki na całym świecie, twierdzi, że Cash jest dla Atletico opcją priorytetową w letnim okienku transferowym. Mówiło się o kwocie 35 milionów euro, ale to już mogą być stare dzieje, bo Matty właśnie przedłużył kontrakt z Aston Villą do 2027 roku, a za graczy z tak długą umową po prostu płaci się więcej. Jednocześnie pokazał, że jest zadowolony ze współpracy ze Stevenem Gerrardem, dla którego pozycja prawego obrońcy jest szczególnie istotna, bo właśnie taka taktyka przynosiła mu sukcesy w Glasgow Rangers. Tam na prawej stronie szalał James Tavernier, bijący jakieś niesamowite rekordy w liczbie goli i asyst. Dlatego też Cash ma u Gerrarda większą swobodę i to mimo gry bez wahadeł.
The Villans trzy ostatnie spotkania akurat przegrali i nie mają najlepszego okresu, ale nie był to terminarz zaliczany do najłatwiejszych. To mecze z górną częścią tabeli i porażki z West Hamem, Arsenalem i Wolverhampton. Terminarz w końcówce sezonu nie rozpieszcza Casha i kolegów, bo spotkań zostało osiem, ale choćby z Tottenhamem, Liverpoolem, Manchesterem City i Leicester. Cały czas kręcą się w okolicy 10. miejsca, ich pozycja po zatrudnieniu Gerrarda jest bezpieczna, a projekt wydaje się być ambitny i obiecujący. Może się to jeszcze potwierdzić, jeżeli latem skorzystają z opcji wykupu Coutinho za 40 milionów euro. Skład mają bardzo zbalansowany, dużą furorę robi w tym sezonie młody Jacob Ramsey, nie da się zabiegać Johna McGinna, może tylko Emiliano Martinez popełnia trochę więcej błędów niż sezon temu, a Mings potrafi zagrać mecz wybitny i nie dać się przejść nikomu, żeby za tydzień kopać się po czole.
Na taktyce trenera korzysta Matty Cash, bo luty i marzec to dla niego świetny okres. Zaczęło się od jednej asysty z Leeds United, a później przyszły kolejne dobre liczby. Szczególnie trzy spotkania z rzędu między lutym a marcem. Matty zdobył dwie bramki i miał dwie asysty. Z Leeds sobie pięknie przyjął, wziął na zamach obrońcę i wykończył akcję jak napastnik z 20 golami w lidze. Z Brighton z kolei lutnął z woleja zza szesnastki. Cash ogólnie częściej bierze udział w akcjach ofensywnych, ma dużo kontaktów z piłką, kończy akcje strzałami, ale to też nie typ jeźdźca bez głowy. Na przykład w meczu z Brighton dużo częściej miał piłkę na własnej połowie, do przodu grał mniej, bardziej kontrolował swoją pozycję, miał aż osiem wybić. W wygranym meczu z Southamtpon za to nie oddał żadnego strzału, Aston Villa wygrała 4:0, ale miała tylko 32% posiadania piłki. Cash dotknął piłkę najwięcej razy w zespole, miał asystę, wygrane pojedynki, zablokował też cztery strzały. Był kluczowy dla taktyki.
Dla polskiej reprezentacji najważniejsze jest to, że gra regularnie i to na bardzo dobrym poziomie. Jest solidny zwłaszcza w obronie, nie jest łatwo go tak po prostu objechać. Sezon temu ograniczał się głównie do tego, nie zdobył wtedy w Premier League żadnej bramki. Teraz ma już na koncie trzy. Miał też doskonałą okazję ze Szwecją, ale akurat piłka naszła mu na lewą nogę i nie uderzył najlepiej. Co prawda często tracił piłkę, grał trochę chaotycznie i niechlujnie, ale w akcjach do przodu się zaznaczał i był aktywny. To dobry czas w karierze Matty'ego Casha. Szybko zaadaptował się w kadrze Polski, jest lubiany i traktowany jak nasz. Ma motywację do nauki języka polskiego, potrafi upiec sernik, pije polską wódkę. Swój chłop.