Zegar bez jakiegokolwiek wygranego trofeum przestał tykać w czerwonej części Manchesteru. Zespół Erika ten Haga pokonał Newcastle 2:0 w finale Carabao Cup i przypieczętował tym samym dobrą pracę holenderskiego menadżera.
Manchester United wykorzystał łaskawą drabinkę, pokonał pięciu kolejnych przeciwników i zgarnął trofeum. Nie było na ich drodze Manchesteru City, Arsenalu, Liverpoolu czy innego Tottenhamu, ale i tak nie należy bagatelizować tego, co zrobiła drużyna ten Haga. Pięć z sześciu spotkań Carabao Cup zakończyła z czystym kontem, tracąc dwie bramki jedynie w trzeciej rundzie z Aston Villą. Cały Puchar Ligi Czerwone Diabły wygrały z imponującym bilansem bramkowym 16:2. To tylko Puchar Ligi, czyli dla Anglików najmniej ważne spośród trofeów, cieszące się mniejszym prestiżem niż nawet Liga Europy, ale dla Manchesteru United to zwycięstwo o wymiarze symbolicznym. Jest to przede wszystkim potwierdzenie dobrej pracy wykonywanej przez ten Haga i może być początkiem walki o większe rzeczy.
Manchester United nie prześlizgiwał się przez kolejne rundy, ani razu nie potrzebował do rozstrzygnięcia awansu rzutów karnych, bo w Carabao Cup do półfinału są pojedyncze spotkania, w których gra się 90 minut, a potem wykonuje rzuty karne. To przez niezwykle napięty terminarz. Tu akurat duży plus za brak babrania się w dogrywki. 4:2 z Aston Villą, 2:0 z liderem Championship – Burnley, 3:0 z Charltonem, 3:0 i 2:0 w półfinałowym dwumeczu z Nottingham Forest i już 2:0 w samym finale z Newcastle. To komplet wyników Manchesteru w Pucharze Ligi. Erik ten Hag potraktował ten puchar bardzo serio, bo na początku jeszcze jako tako rotował składem, zostawiając w składzie najsilniejsze ogniwa w postaci Casemiro, Bruno Fernandesa czy Rashforda (w meczu z Burnley).
Podpasowywał się pod rywala, bo starcie z Charltonem w czwartej rundzie nie wymagało od niego najmocniejszego składu. Pograli: Heaton, Maguire, McTominay młody Mainoo, Garnacho, Elanga… od półfinałów zaczął już wystawiać najmocniejsze, czym tylko dysponuje. Nawet mając już wynik 3:0 z City Ground, w rewanżu na Old Trafford wypuścił Varane’a, Lisandro Martineza, Shawa, Casemiro czy Fernandesa. Casemiro to zresztą chyba w ogóle symbol odrodzonej ekipy Manchesteru United. Gość, który wygrał pięć razy Ligę Mistrzów i nie musiał nic udowadniać, przyszedł do Anglii i daje z siebie wszystko. Ze zwycięstwa w Carabao Cup cieszył się tak, jakby to był jego pierwszy puchar w życiu, pokazując, że głód wygrywania wcale nie został u niego zaspokojony. Oczywiście Casemiro był najlepszym piłkarzem finału, zdobywając bramkę na 1:0 z główki.
Newcastle, będące ostatnio w kiepskiej formie, zaczęło bardzo ambitnie. Wyróżniał się i dryblował Alain Saint-Maximin. Jedna jego akcja była naprawdę efektowna i imponująca, aż można było się poderwać z krzesła. Zwód w prawo, zwód w lewo i w blokach został Diogo Dalot. Tyle, że później strzał Francuza zatrzymał David de Gea. Miało to miejsce jeszcze przy stanie 0:0, kiedy to aktywniejsze w ofensywie były Sroki. Manchester wyszedł na prowadzenie po świetnie wykonanym stałym fragmencie. Dośrodkowanie z lewej strony Luke’a Shawa i główka Casemiro. Sprawdzano jeszcze to wszystko na VAR, czy czasem nie było spalonego, ale się go nie dopatrzono. Mecz się więc tylko otworzył. Po raz kolejny dał o sobie znać Loris Karius, który powinien obronić uderzenie Marcusa Rashforda. Rykoszet od obrońcy był minimalny, a Niemiec jakoś tak niechlujnie machnął łapami i jeszcze w pierwszej połowie zrobiło się 2:0.
Na trybunach obserwował to wszystko siedzący w czarno-białym szaliku Alan Shearer. Loris Karius potem trochę się zrehabilitował, bo trochę nabrobił. Jeszcze w pierwszej połowie ładnie pofrunął po uderzeniu z dystansu Weghorsta, a pod koniec meczu w beznadziejnej wręcz sytuacji zatrzymał strzał Bruno Fernandesa. Bliżej było wyniku 3:0 niż jakiejś pogoni Newcastle. Niby coś tam z przodu próbowali, ale defensywa Diabłów stała i trzymała się mocno. Jak już udało się coś wykreować i oddać strzał, to Lisandro Martinez i spółka aż sześć z nich zablokowali. Niby patrząc po statystykach było aż 14-15 w strzałach na korzyść Newcastle, ale za to aż 10-2 dla Manchesteru United, jeśli mowa o tych celnych. Zasłużony tryumf w Pucharze Ligi, włączając w to także bycie lepszą drużyną w samym finale.