Wielkie emocje na finiszu La Liga. Przed ostatnią serią gier wciąż nie znamy mistrza. O tytuł walczą dwie madryckie ekipy, a na pole position jest Atletico. Drużyna Diego Simeone musi wygrać z Valladolid i wtedy nie musi oglądać się na wynik Królewskich. Niby proste, ale czy takie będzie w rzeczywistości?
Już ubiegły tydzień pokazał, że nie musi to być takie oczywiste. Atletico przegrywało z Osasuną 0:1 i dopiero w końcówce meczu przechyliło szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wygrana 2:1 pozwoliła zachować fotel lidera i faworyta w wyścigu o tytuł. Kibiców Los Colchoneros mecz ten kosztował jednak mnóstwo nerwów. Real wymęczył zaś wygraną 1:0 z Athletikiem Bilbao po bramce Nacho.
Jak będzie dziś? Rywalem Atletico jest przebywająca w strefie spadkowej ekipa Valladolid. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że drużyna Sergio Gonzalesa wciąż nie jest jeszcze zdegradowana. Ma 31 punktów. Dwa punkty więcej ma Elche oraz Huesca. By Valladolid utrzymało się w La Liga, musi wyprzedzić obie te ekipy. Oczywiście do tego niezbędne jest zwycięstwo z Atletico Madryt. Zadanie karkołomne, ale wciąż wykonalne. Na pewno fani Atletico woleliby grać dziś z drużyną już zdegradowaną, pogrążoną i bez nadziei. Tymczasem walczący o swój los przeciwnik, który potrzebuje cudu, na pewno da z siebie 100%. Los Colchoneros na stadionie w Valladolid nie mogą liczyć na taryfę ulgową.
Teoretycznie łatwiej powinien mieć Real Madryt, choć gra ze znacznie wyżej notowanym Villarreal. Żółta łódź podwodna miejsca w europejskich pucharach już nie straci, ale przy dobrych wiatrach może przeskoczyć z Ligi Konferencji do Ligi Europy. Trzeba przeskoczyć Betis (tyle samo punktów) lub Real Sociedad (punkt więcej). Villarreal wygrał trzy z czterech ostatnich meczów, a w ostatniej kolejce rozgromił Sevillę 4:0! Jeśli w ten sposób finaliści Ligi Europy mieli zasygnalizować swoją formę, to przestraszyć się może zarówno Real, jak i Manchester United. Ale właśnie finał Ligi Europy ma tu duże znaczenie, bo Villarreal czeka wycieczka do Gdańska, zatem niewykluczone, że Unai Emery puści dziś do boju rezerwowy skład, by najlepsi odpoczęli przed walką o coś więcej niż awans do Ligi Europy. Wygrana w tegorocznej edycji tych rozgrywek to przecież wielki splendor, duża kasa i… awans do Ligi Mistrzów, a zatem jeszcze większy splendor i jeszcze większa kasa. Emery już nie raz stosował manewr z oszczędzaniem swoich gwiazd w lidze przed ważnymi meczami w Europie. Królewscy na terminarz nie mogą narzekać…
Za plecami emocjonującej walki o mistrzostwo Hiszpanii Barcelona może jeszcze stracić miejsce na podium. Podopieczni Ronalda Koemana grają dziś z Eibar, które nie ma już żadnych szans na utrzymanie. Leo Messi nie poprawi swojego bramkowego dorobku, bo dostał wolne od trenera i może w spokoju odpoczywać. Przed nim za kilkanaście dni Copa America. Mimo wszystko Duma Katalonii będzie faworytem w meczu z Eibar i być może po trzech meczach bez zwycięstwa wreszcie wygra. Na potknięcie czekać będzie Sevilla, która jutro zagra z Alaves. Nie miejmy jednak złudzeń – miejsce na podium nie jest dla Andaluzyjczyków jakimś przesadnie wielkim celem. Najważniejszy był awans do Champions League, a to ekipa trenera Julena Lopetegui zapewniła sobie już dawno temu. Nawet władze La Liga nie widzą w tej rywalizacji nic wartościowego, skoro pozwoliły rozegrać ten mecz jutro, a nie wraz z prawie całą kolejką dziś o 18:00.
Real broni tytułu mistrzowskiego, a Atletico chce wrócić na szczyt po siedmiu latach przerwy. Czekamy niecierpliwie na ten korespondencyjny bój.