Mateusz Klich odchodzi z klubu, w którym spędził najlepsze lata swojego życia, dzięki czemu ustabilizował miejsce w kadrze narodowej. To w Leeds United miał możliwość gry dla Marcelo Bielsy, gdzie był ważnym wojownikiem środka pola. Z tym klubem wywalczył upragniony awans do Premier League.
Fani Leeds United od wielu lat żyli przeszłością, wspominając czasy, kiedy to dotarli do półfinału Ligi Mistrzów. Tak, tak, dla młodszych kibiców piłkarskich brzmi to jak abstrakcja, jednak ekipa mająca w składzie: Rio Ferdinanda, Alana Smitha, Lee Bowyera, Marca Vidukę, czy Harry’ego Kewella odpadła dopiero w półfinale Champions League z Valencią. Było to w 2001 roku. To jednak nie był dla nich dobry początek, a szczyt możliwości. Paradoksalnie to właśnie sukces ich zniszczył. Właściciel Peter Risdale założył, że skoro tak szybko doskonale im poszło, to teraz będzie jeszcze lepiej. Zapożyczył się na dziesiątki milionów, bo uznał, że wszystko pokryją duże wpływy z gry w Lidze Mistrzów i pozwolił menadżerowi Davidowi O’Leary’emu szaleć na rynku transferowym. Robbie Keane za 18 mln euro, Robbie Fowler za 17 milionów euro, Seth Johnson za 11,5 mln euro… a to przecież był 2001 rok!
W ten sposób klub upadł. Za chwilę musiał pozbywać się największych gwiazd. Fowler i Keane odeszli rok później. Sezon 2003/04 to łabędzi śpiew… a raczej pawi śpiew, bo właśnie takim pseudonimem określa się ten zespół. Od tego czasu fani bujali w obłokach, wspominając stare i dobre (choć wyjątkowo krótkie) czasy. Klub wachlował pomiędzy League One a Championship, aż w tym miejscu pojawił się on – Marcelo Bielsa. Argentyńczyk zmienił wszystko. Leeds po latach awansowało do Premier League, a duży wpływ miał na to harujący w środku pola Mateusz Klich. Momentalnie stał się dla kibiców jednym z bohaterów, bo tak mało oczywistym. Przecież niczego wielkiego się po nim nie spodziewali. Czekali 16 lat na powrót do elity. Polak, po trochę niespokojnej karierze, gdzie nigdzie nie mógł zagrzać miejsca, wreszcie je odnalazł i wypalił z formą. Powstał dokument Amazona, który pokazywał od środka walkę Leeds United o awans, co zyskało wielką popularność.
Mateusz Klich był typowym żołnierzem Marcelo Bielsy, a przecież od Argentyńczyka nie ma już od 27 lutego 2022 roku. Wówczas został zwolniony po serii czterech porażek. Formuła się wyczerpała, a Leeds United znów zmierzało w przepaść. Trzeba było podjąć trudną i bolesną decyzję, że czas się rozstać. Drużynę w Premier League uratował rzutem na taśmę Jesse Marsch, wygrzebując się ze strefy spadkowej w ostatniej kolejce. Klich jeszcze w poprzednim sezonie uzbierał w całej lidze łącznie ponad 2000 minut. W tym wchodził już głównie na ogony – 30 minut, 25 minut, 15 minut… ani razu nie wybiegł w podstawowej jedenastce, koło nosa przeszło mu także powołanie na mundial. Leeds United Marscha może nie zachwyca, ale przynajmniej trzyma się cały czas poza czerwoną strefą.
Pożegnanie Klicha było bardzo wzruszające. Pokazuje, ile polski pomocnik znaczył dla klubu, kolegów z drużyny, sztabu, czy wreszcie dla samych kibiców, którzy doceniali jego zaangażowanie. W oczach 32-latka pojawiły się łzy. Wiedział, że to jego ostatni mecz na Elland Road, a więc w miejscu, w którym znalazł swój dom. Kumple z drużyny założyli specjalne okolicznościowe koszulki z numerem 43, nazwiskiem Klich oraz nadrukiem z wizerunkiem Polaka, jak… pali cygaro. Ustawili się w szpaler i podziękowali za ponad pięć lat, które spędził w klubie. Polski zawodnik napisał też specjalny list pożegnalny do kibiców Leeds, który opublikował w mediach społecznościowych. Klich ma zasilić szeregi DC United, a więc klubu z Major League Soccer. Będzie tam grał przez dwa lata z możliwością przedłużenia kontraktu o rok. Trenerem jest tam Wayne Rooney.