Skip to main content

W świecie zwierząt trudno o większych drapieżników niż lwy. Jednak w piłce nożnej Los Leones mają nad sobą trochę większe firmy. Athletic Club de Bilbao – bo o nich mowa – po raz kolejny stają w szranki z mocniejszą ekipą. Czy Real Madryt okaże się przeszkodą nie do pokonania? Czas na finałowy mecz Superpucharu Hiszpanii w… Rijadzie.

Jak trafnie na Twitterze zauważył Krzysztof Stanowski, w finale spotka się wicemistrz kraju z finalistą Pucharu Hiszpanii. Krótko mówiąc czas na powtórkę z rozrywki. Dokładnie 12 miesięcy temu, także w półfinałach poległy drużyny, które w normalnych warunkach spotkałyby się w finałowym spotkaniu o trofeum. Wtedy Athletic pokonał Barcelonę 3:2 po dogrywce. Teraz znowu Baskowie są w decydująćym meczu.

Trzeba przyznać, że Los Leones to prawdziwi specjaliści od spotkań pucharowych. Jakaś magiczna wajcha jest przestawiana w Bilbao, gdy tylko chodzi o spotkania, w których nie przyznaje się punktów. Na długim ligowym dystansie nie są w stanie rywalizować z większymi rywalami. Wówczas dochodzi zbyt mała liczba dostatecznie jakościowych graczy. Puchary to jednak inna para kaloszy. Dla klubu z Kraju Basków to będzie dziesiąty(10!) finał w trzynaście lat! Takich liczb może im zazdrościć nawet Atletico będące od lat w ścisłej czołówce. Oczywiście wygrali tylko dwa – Superpuchar 2015 i 2021, a przegrali aż siedem finałów. To jednak nie zmienia faktu, że nadal mówimy o czołowym klubie w Hiszpanii, wbrew zapowiedziom wielu osób.

Nadzieje na przyszłość
Od kilku lat Athletic Club zmaga się ze sporym kłopotem w ataku. Aritz Aduriz zakończył karierę, a bramkostrzelnej "9" nie widać w Bilbao. Inaki Williams nadal rozczarowuje na tej pozycji, Oihan Sancet to bardziej drugi napastnik, czyli pozycja Raula Garcii. Z kolei wchodzący do składu Nico Williams raczej pasuje na skrzydłowego, aniżeli zawodnika na szpicy. Jak na złość, żaden z lokalnych rywali nie posiada w swoich szeregach kogoś, kto dawałby nadzieje na przyszłość. Mowa tutaj o Alaves, Eibarze czy Osasunie. Real Sociedad to dzisiaj inna para kaloszy i wyciąganie stamtąd najbardziej uzdolnionych piłkarzy raczej nie wchodzi w grę.

Jednak na San Mames mogą być spokojni, że Lezama działa bardzo dobrze. W końcu wielu ich wychowanków lub zawodników ściągniętych z okolicznych klubów błysnęło w tym sezonie. Sezon świetnie rozpoczął w obronie Dani Vivian. Kontuzja utrudniła mu dalszą regularną grę i teraz musi godzić się z rolą stopera numer trzy. Kapitalnie w pomocy wygląda Unai Vencedor, a ostatnie tygodnie bardzo dobre notuje Oihan Sancet w ataku. Julen Agirrezebala udowodnił, że pod nieobecność w bramce Unaia Simona będzie spokój, a jednym z pierwszych do wejścia z ławki zazwyczaj jest Oier Zarraga. To kwartet zawodników z roczników 1999 i 2000. Nico Williams to rocznik 2002, zaś jeszcze młodszy – 03 – Nico Serrano także wchodzi do kadry, a to czołowy gracz kadry Hiszpanii do lat 19.

Wrócić do wygrywania
Real Madryt to taki klub, w którym rok bez trofeów, to rok stracony. Taki właśnie był miniony sezon. W wielu miejscach wicemistrzostwo oraz półfinały Superpucharu i Ligi Mistrzów byłyby przyjęte z otwartymi ramionami. To nie dotyczy Los Blancos. Tutaj wszystko musi być na tip top. Obecne rozgrywki sugerują, że drużyna Carlo Ancelottiego podniesie przynajmniej jeden puchar. Bardzo dobrze wiedzie im się w LaLiga. W połowie sezonu na placu boju pozostał im bowiem jeden rywal – Sevilla. Pozostali mają już stratę kilkunastu punktów.

Dwa duety i tercet
W niedawnym podsumowaniu połowy sezonu w Hiszpanii zachwycaliśmy się duetem Karim Benzema i Vinicius Junior. Jednak coraz więcej pozytywnych głosów – i słusznie – dostaje duet stoperów. Szybka wymiana: Eder Militao i David Alaba za Raphaela Varane'a i Sergio Ramosa przebiegła bezboleśnie. Nie było i nie ma utraty jakości, a nawet można powiedzieć więcej. Patrząc na ten sezon, brazylijsko-austriacki duet daje naprawdę ogromny spokój w zespołowi.

Był duet ofensywny, był defensywny, ale jest coś pomiędzy. Niezniszczalny tercet środka pola. Eduardo Camavinga ma być melodią przyszłości. Dani Ceballos ma częste kłopoty zdrowotne. Fede Valverde zapewnił awans do finału Superucharu Hiszpanii i jest ważnym ogniwem. Isco spisany na straty. Wymieniliśmy dobrych i bardzo dobrych piłkarzy. Jednak Real ma wybitnych w środku pola.

W 2012 roku katalońskie media pisały o "40 milionach wstydu" przy transferze Luki Modricia. Ze wstydu powinien od lat palić się autor tamtej okładki Sportu… Chorwat im starszy, tym lepszy, jak wino. Toni Kroos bije kolejne rekordy celnych podań. Casemiro często grzeje się głowa, ale trudno sobie wyobrazić lepszego "czyściciela" środka pola od Brazylijczyka.

Dużo emocji w półfinałach
Jeśli półfinały są zazwyczaj przedsmakiem finału, to dobrze wróży. W nich było naprawdę sporo emocji. Najpierw Real pokonał Barcelonę w El Clasico 3:2. Trzykrotnie Królewscy wychodzili na prowadzenie. Na gola Viniciusa odpowiedział Luuk de Jong. Na trafienie Karima Benzemy, Ansu Fati. Jednak bramka Fede Valverde pozostała bez riposty. Dodatkowe 30 minut na pewno nie było najlepszym rozwiązaniem w kontekście niedzielnego finału.

Baskowie zagrali pół godziny krócej, ale mieli 24 godziny mniej na regeneracje. A mieli po czym odpoczywać. Drużyna Marcelino Garcii Torala goniła wynik. Pechowy samobój Unaia Simona można powiedzieć, że uruchomił Athletic. Wtedy do gry wszedł Iker Munian z rzutami rożnymi. Pierwszą centrę wykończył Yeray Alvarez. Za drugim razem trochę bilarda w polu karnym i celny strzał 19-letniego Nico Williamsa.

Oby w finale nie zabrakło goli, pościgów i emocji po obu stronach. Start meczu o Superpuchar Hiszpanii o 20:00.

Related Articles