
To było długie jak miesiąc bez chleba pięć lat dla kibiców Lecha. Jednak ich ulubieńcy w końcu wracają do fazy grupowej europejskich pucharów. Dziś przy Bułgarskiej zmierzą się z faworytem grupy i jednym z faworytów całych rozgrywek – Benficą. Nawet punkt byłby sporym osiągnięciem Kolejorza.
Poznańska lokomotywa oczarowała Europę w eliminacjach, przez które przeszła jak burza. Przyzwyczajeni do kolejnych wpadek polskich zespołów w pucharach kibice przecierali oczy ze zdumienia – zamiast kolejnych powodów do szyderstw, Lech dostarczał kolejnych powodów do dumy, pokonując kolejną Valmierę, Hammarby, Apollon i wreszcie Charleroi. Droga do fazy grupowej była długa, ale co najważniejsze okazała się jak najbardziej do pokonania. Pieniądze w klubowej kasie się zgadzają, a teraz pora udowodnić, że zespół ma potencjał powalczyć także na poziomie grupy.
Grupy niełatwej, ale na pewno nie piekielnie trudnej. Benfica, dzisiejszy rywal Lecha, wydaje się być faworytem nr 1. Jednak poziom Standardu Liege i Rangersów nie wydaje się być czymś nieosiągalnym dla Lecha. Każdy punkt może być na wagę złota. O tym, że Kolejorz liczy na udaną przygodę z Ligą Europy najlepiej świadczyć może fakt, że jednym z warunków sprzedaży Jakuba Modera do Brighton (transferowy rekord Ekstraklasy – ponad 10 mln euro) było wypożyczenie pomocnika jeszcze na sezon do Lecha. Już zimą Mewy będą mogły wykupić Modera, ale jeśli nie zechcą, ten do końca rozgrywek 20/21 zostanie w Poznaniu, choć formalnie jest już piłkarzem angielskiego klubu. Moder to obecnie jedna z największych gwiazd Lecha, a ostatnie tygodnie to wręcz zawrotne tempo kariery tego gracza, który stał się także pierwszoplanową postacią reprezentacji Polski. Pora zabłysnąć w Lidze Europy.
Trener Dariusz Żuraw przed dzisiejszą batalią najbardziej martwi się o zestawienie środka obrony. Z powodu kartek dziś pauzuje Lubomir Satka. W ostatnich dniach poza grą był także kontuzjowany Djordje Crnomarković, ale Serb ma być dziś do dyspozycji trenera. Prawdopodobnie partnerem Crnomarkovicia w środku będzie młody Tomasz Dejewski. Inny wariant to Ukrainiec Bohdan Butko. Żadna z tych opcji nie wydaje się być tak pewna jak Satka, ale Żuraw wybrzydzać nie może. Słowak wróci na kolejne mecze, które być może będą znacznie ważniejsze.
Benfica przyleciała do stolicy Wielkopolski w prawie najmocniejszym składzie. Zabraknie tylko Andre Almeidy, który w ostatnim meczu z Rio Ave doznał poważnej kontuzji i na dłuższy czas wypadł gry. Mówiło się, że trener Jorge Jesus może wysłać do Poznania drugi garnitur, nieco lekceważąc wicemistrzów Polski. Terminarz Benfiki jest napięty, a w dobie twardych obostrzeń sanitarnych taki wyjazd to spore ryzyko. Jednak Portugalczycy meldują się w Polsce w silnym składzie i nawet jeśli najlepsi gracze zaczną ten mecz na ławce, to ich zmiennicy nadal są jak na warunki Ekstraklasy gwiazdami.
Benfica to zespół na poziomie Ligi Mistrzów. Już sam fakt, że do niej nie awansowała jest sporym zaskoczeniem. Niespodziewana porażka 1:2 z PAOK Saloniki wyeliminowała jednak wicemistrzów Portugalii z rywalizacji w Champions League i skierowała wprost do Ligi Europy. Niepowodzenie w pucharach Benfica chce sobie odbić w lidze, wracając na mistrzowski tron. Po czterech kolejkach dzisiejszy rywal Lecha prowadzi w Primeira Liga z kompletem punktów i bilansem bramek 13:3. O tym z jak potężnym klubem mamy do czynienia niech świadczy fakt, że ogólna wartość rynkowa zawodników Benfiki, szacowana przez portal Transfermarkt wynosi ponad 308 mln euro. Dla porównania piłkarze Lecha warci są nieco ponad 26 milionów!
Niestety, dzisiejszy debiut Lecha Poznań pod wodzą trenera Żurawia w europejskich pucharach obejrzy z trybun garstka dziennikarzy i oficjeli. Z powodu pandemii stadion przy Bułgarskiej będzie pusty, a kibicom zostanie transmisja w telewizji plus ewentualne emocje związane z kuponami bukmacherskimi.