Skip to main content

Duża niespodzianka na Anfield. Liverpool przegrał 0:1 z Burnley. "The Reds zakończyli piękną serię bez porażki ligowej na własnym stadionie, która trwała dokładnie 1369 dni – od 23 kwietnia 2017, kiedy to na Anfield wygrała drużyna Crystal Palace.

Na twitterze krąży pewna viralowa, "bekowa" statystyka. Wstawiona przez Duncana Alexandra 4 stycznia – nadal pozostaje aktualna. Chodzi o porównanie bramek w Premier League w poszczególnych latach pomiędzy Liverpoolem a Andym Carrollem. "The Reds" po trzech spotkaniach nadal mają na koncie 0, a Carroll trafił do bramki Kaspra Schmeichela 3 stycznia. Ciekawe, jak długo będzie jeszcze prowadził…

Podopieczni Kloppa wpadli ewidentnie w dołek. Odkąd rozgromili Crystal Palace 7:0, nie potrafią już wygrać z kolejnym rywalem. Jeszcze w 2020 roku było siermiężne 0:0 z Newcastle, później wypunktował ich Southampton. Potem mieliśmy "Derby Anglii", gdzie również gole nie padły, choć tam Liverpool dość konkretnie dominował w pierwszej połowie. Tym razem spotkanie było jeszcze bardziej frustrujące. W 27 strzałach (6 celnych) nie udało się pokonać Nicka Pope'a, Divock Origi trafił w poprzeczkę, gospodarze mieli 72% posiadania piłki, a jednak przyszła nieszczęsna 82. minuta, jeden faul Alissona w polu karnym i Ashley Barnes ukarał Liverpool.

Klopp dał odpocząć gwiazdom. Sezon jest wyjątkowo męczący, a trzeba zbierać energię na starcie w Pucharze Anglii z Manchesterem United, którego Niemiec na pewno nie odpuści. Wobec tego posadził na ławce Mohameda Salaha i Roberto Firmino, a swoje szanse otrzymali Shaqiri i Origi. Egipcjanin wszedł na 30 ostatnich minut, ale nie potrafił pomóc zespołowi. On także, podobnie jak cały Liverpool, jest w kryzysie. Wciąż prowadzi w klasyfikacji strzelców z 13 trafieniami, jednak nie zdobył bramki w Premier League od pięciu spotkań.

Mistrz Anglii zajmuje w tej chwili dopiero 4. miejsce w tabeli i traci po 4 pkt do Leicester i Manchesteru City oraz już 6 pkt do liderującego Manchesteru United. Z tym, że "The Citizens" mają przed sobą jeszcze jedno zaległe spotkanie. Jurgen Klopp musi wstrząsnąć zespołem, bo czołówka zaczyna trochę odjeżdżać.

Related Articles