Przez ostatnie sezonu nazwa RB Lipsk utkwiła już w świadomości kibicom futbolu w Europie. Czerwone Byki docierały już dwukrotnie do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Dwa sezony temu nawet do półfinału w pamiętnym Final Eight w Lizbonie. Jednak latem tego roku Lipsk opuściły cztery ważne postaci. Pod wodzą nowego trenera RasenBallsport będzie próbował napisać nowy rozdział swojej pięknej historii. Pierwszy rywal w Lidze Mistrzów sprawy raczej nie ułatwi, bo jest nim Manchester City.
Już pod koniec zeszłego sezonu jasne było, że Lipsk opuści trener Julian Nagelsmann, który wybrał ofertę Bayernu Monachium. Młody szkoleniowiec zabrał ze sobą do Bawarii Dayota Upamecano, a potem również Marcela Sabitzera. Byli to dwaj absolutnie kluczowi zawodnicy RB. Kolejnym, który opuścił drużynę był Ibrahima Konate. Ten z kolei przeniósł się do Liverpoolu. Na transferach swoich asów Lipsk zarobił grubo ponad 100 milionów euro. Część z tych pieniędzy przeznaczono na zakupy – sprowadzono m.in. Andre Silvę, superstrzelca Eintrachtu Frankfurt, dobrze zapowiadającego się stopera Dinama Zagrzeb, Josko Gvardiola, utalentowanego pomocnika Barcelony, Ilaixa Moribę. Co ważne, Lipsk wykupił także ze swojego dzisiejszego rywala Angelino. W Manchesterze City Hiszpan nie błyszczał, a w ekipie Czerwonych Byków robił furorę. Choć to nominalnie lewy obrońca, to w Lipsku został przesunięty bliżej bramki rywali, co wyszło mu na dobre.
Nowym trener RB został Jesse Marsch, który pracował już w Lipsku jako asystent w latach 2018-2019. Potem otrzymał szansę samodzielnego prowadzenia siostrzanego klubu z tej samej stajni – Red Bulla Salzburg. Amerykanin wykonywał tam na tyle dobrą pracę, że jego awans szczebelek wyżej w trenerskiej hierarchii był kwestią czasu, a odejście Nagelsmanna okazało się idealnym momentem.
Jednak początki nie są łatwe. Drużynę opuścili ważni piłkarze, a nowi potrzebują czasu na wkomponowanie się do zespołu. Marsch zmienił także taktykę. Nagelsmann grał trójką stoperów z wahadłowymi, a Amerykanin stawia na czterech defensorów w linii. W efekcie po czterech kolejkach nowego sezonu Bundesligi Lipsk ma zaledwie trzy punkty i zajmuje odległe 12. miejsce. W ostatni weekend oprawcą wicemistrzów Niemiec był ich były trener. Nagelsmann z Bayernem Monachium ograli RasenBallsport 4:1. Wraz z początkiem europejskich pucharów Lipsk będzie chciał rozpocząć swój marsz, a raczej Marsch do góry.
Dziś na Etihad Stadium na taryfę ulgową jednak nie ma co liczyć. Manchester City to finalista ubiegłej edycji, a żądzą Pepa Guardioli jest triumf w tych rozgrywkach z klubem z Etihad Stadium. Na pewno więc Obywatele będą chcieli rozpocząć nową kampanię z wysokiego C. Potknęli się na starcie Premier League, przegrywając 0:1 z Tottenhamem, ale w kolejnych trzech meczach wygrywali do zera. Po pięć bramek zaaplikowali Norwich i Arsenalowi, a jedną w ostatni weekend Leicester. Trudno podważać dobrą formę Citizens. Wprawdzie niepewni występu są dziś dwaj stoperzy – Aymeric Laporte i John Stones, ale alternatywę dla nich stanowi Nathan Ake. Lider formacji obronnej, Ruben Dias jest zdrowy i w pełni sił, a to najważniejsze z punktu widzenia Man City.
Niewątpliwie sporą zagadką co mecz będzie zestawienie ofensywy mistrzów Anglii. Fiaskiem zakończyły się próby pozyskania Harry’ego Kane’a w letnim okienku, a wobec odejścia Sergio Aguero, jedynymi napastnikami w kadrze pozostali Gabriel Jesus i młody Liam Delap, który zresztą jest kontuzjowany. Guardiola na pozycji nr „9” wystawiać będzie zapewne rotacyjnie różnych graczy – Ferrana Torresa, Kevina De Bruyne, Raheema Sterlinga, a być może nawet Ilkaya Gundogana, który w zeszłym sezonie notował znakomite liczby. Zresztą, każdy fan Premier League, a szczególnie gry w Fantasy Premier League, wie doskonale, że trafienie wyjściowego składu Manchesteru City to przedsięwzięcie karkołomne.