Skip to main content

Niemal 10 lat temu po raz ostatni kibice przy Łazienkowskiej mogli oglądać ligowy klasyk Legia – Widzew. Czas szybko płynie i można powiedzieć, że tamto spotkanie to już prehistoria. W najnowszych czasach mowa o spotkaniu wicelidera z… drużyną w tabeli, która jest jednocześnie beniaminkiem. Szykuje się bardzo ciekawy mecz w Warszawie!

Dwa nazwiska
Dwóch piłkarzy wówczas grało w Widzewie, a teraz mają szansę po dziesięciu latach, dokładniej 9,5, wrócić do Warszawy na kolejny ligowy klasyk. Bartłomiej Pawłowski wtedy i dziś jest wiodącą postacią Widzewa. Z kolei Rafał Augustyniak wówczas jako niespełna 20-latek przesiedział spotkanie na ławce łodzian, a teraz jest graczem Legii Warszawa, stając się jednocześnie persona non grata przy Piłsudskiego w Łodzi. Jesienią już musiał nasłuchać się kibiców RTS-u.

Jednak na tym podobieństwa się kończą pod względem nazwisk. Zdecydowana większość albo gra z dala od obu klubów, albo zakończyła kariery. Jak odległe to czasy, niech świadczy fakt, kto strzelał gole dla gospodarzy. Dublet ustrzelił Michał Kucharczyk, a po jednym trafieniu zaliczyli Patryk Mikita, Miroslav Radović oraz Jakub Rzeźniczak. Na środku obrony w Legii zagrał wówczas Mateusz Cichocki, dzisiejszy stoper Radomiaka, a na lewej stronie defensywy Tomasz Brzyski, czyli 41-letni gracz III-ligowej Lublinianki!

Pełne trybuny
Kibice Lecha Poznań zarzekali się w mediach społecznościowych, że nie będzie kompletu, bo kibice Legii dzisiaj bardziej “jarają się” meczem z Kolejorzem, niż klasykiem z Widzewem. Oj bardzo mylili się w stolicy Wielkopolski. Po obu stronach ligowego klasyku ogromna mobilizacja. Na kilka dni przed meczem legioniści wykupili niemal wszystkie bilety, nie licząc stref VIP. W zasadzie jedyną możliwością otrzymania wejściówek, było liczenie na zwolnienie miejsca karnetowiczów. Po drugiej stronie zresztą także wszystkie miejsca w sektorze gości – 1730 sztuk – znalazły swoich nabywców. To zwiastuje, że będzie gorąco.

Zresztą Legia reklamuje mecz słynnym “Witamy w piekle”, czyli jedną z najbardziej znanych opraw warszawskich kibiców. To już odległa historia, bowiem ten napis na Żylecie, okraszony racami, pojawił się jeszcze na starym obiekcie w Warszawie w 2002 roku!

Pojedynek niepokonanych
Kilka drużyn w naszej Ekstraklasie jeszcze nie doznało porażki w 2023 roku. W tym gronie są Legia oraz Widzew. Jednak bilans mają odwrotny. Legioniści 3-1-0, zaś RTS 1-3-0. Ci drudzy dopiero przeciwko Śląskowi odnieśli pierwszą wygraną. Zanosiło się na drugie z rzędu 0:0, ale w ostatnich sekundach decydującego gola strzelił Kristoffer Hansen, który udanie zastąpił na boisku Ernesta Terpiłowskiego. Wiele mówi się, że Norweg może od pierwszej minuty wyjść przeciwko legionistom.

Zresztą spotkania łodzian w tej rundzie lubią się rozstrzygać w ostatnich sekundach. Bilans jest korzystny dla ekipy Janusza Niedźwiedzia. To oni zadawali decydujący – o punktach – cios przeciwko Śląskowi, ale wcześniej także przeciwko Pogoni. Wówczas Martin Kreuzriegler wykorzystał kontrowersyjny rzut karny na wagę remisu. Tydzień później Austriak jednak strzelił… samobója, który zmienił wygraną w remis z Jagiellonią. Tak czy siak warto spotkania beniaminka oglądać do samego końca.

Uzależnieni od Josue
Wśród kibiców Legii funkcjonuje grupa kibiców o skrócie UZL, której rozwinięciem jest nazwa UzaLeżnieni. Tak można powiedzieć o drużynie w kontekście gry Josue. Portugalczyk to zawodnik, od którego wszystko się rozpoczyna i chciałoby się dodać, że na nim kończy. Może to nadużycie i krzywdzące dla wielu czołowych postaci – Kacpra Tobiasza, Maika Nawrockiego, Bartosza Kapustki i pozostałych. Jednak liczby pomagają temu twierdzeniu. Gol i asysta przeciwko Koronie, dwie asysty z Zagłębiem, a ostatnio bramka na wagę wygranej w Gliwicach. Niczego nie zmienia niewykorzystany rzut karny przy Łazienkowskiej z Cracovią.

Chyba nikt pośród legionistów nie chce się przekonać, jak będzie wyglądać rzeczywistość drużyny bez Portugalczyka. Fakty są jednak takie, że 32-latkowi kończy się umowa po sezonie i wiele wskazuje na to, że nie uda się go zatrzymać. Gdyby tak się stało, wówczas Legia traci absolutnie najważniejszą postać wokół, której została zbudowana drużyna Kosty Runjaicia. W tym momencie nie ma nikogo, kto mógłby wskoczyć w buty Josue w klubie. Trudno będzie także ściągnąć kogokolwiek, kto mógłby go zastąpić.

Beniaminek się nie zmienia
Ekipy Janusza Niedźwiedzia to drużyny, które wyróżniają się swoim stylem. To jeden z nielicznych polskich trenerów, którego ekipy da się oglądać z przyjemnością. Widzew może trzykrotnie remisował w tej rundzie i był bliski czwartego podziału punktów, jednak zachowuje swoją tożsamość. Nawet jeśli Henrichowi Ravasowi powinie się noga przy graniu krótkimi podaniami od tyłu, to nadal to kontynuuje. Najlepszy przykład właśnie przed tygodniem. Fatalne podanie mogło skutkować golem Johna Yeboaha. Jednak Słowak po chwili grał tak samo, jak powinien – wg założeń trenera. Brak strachu przed błędami – a także po nich – to coś, co zdecydowanie wyróżnia beniaminka.

Kadrowo
Legia w najbliższym czasie będzie musiała sobie radzić bez Kacpra Tobiasza. Podstawowy golkiper warszawskiego zespołu zderzył się z Damianem Kądziorem w doliczonym czasie meczu z Piastem i wypada na 3-4 tygodnie. Kto go zastąpi? Jesienią numerem dwa był Cezary Miszta, teraz jednak rywalizacje wygrywa prawdopodobnie Dominik Hładun, którego zresztą mocno chwalił Tobiasz w ostatnim odcinku na kanale FootTruck. Legioniści także bez wykartkowanego Bartosza Slisza. Do zdrowia wrócił za to Carlitos, który będzie gotowy do gry.

W znacznie lepszej sytuacji Janusz Niedźwiedź. Szkoleniowiec Widzewa ma do dyspozycji wszystkich piłkarzy. Do zdrowia wrócił Fabio Nunes, po nieobecności w piątkowym meczu ze Śląskiem. Na początku tygodnia przeziębiony był także Patryk Lipski, który jednak szybko wrócił do treningów.

***

Początek meczu Legia – Widzew w piątek o godzinie 20:30.

Related Articles