Skip to main content

Przed nami 20. kolejka Ekstraklasy. Rozgrywki ligowe powracają po dość krótkiej zimowej przerwie, a najwierniejsi fani piłki w wydaniu krajowym już przebierają z nogi na nogę. Kto zdobędzie mistrzostwo kraju? Kto zagra w europejskich pucharach? Kto się z ligą pożegna? Jak z kryzysu wychodzić będzie Legia? A może kryzys tylko się pogłębi. Pytań jest całe mnóstwo i zapowiada się nam wyjątkowo interesująca wiosna. Choć na razie kalendarzowo to jeszcze środek zimy.

Na start w piątek o 18:00 pojedynek dwóch drużyn, które dość burzliwie zmieniały w przerwie trenera. Bruk-Bet Termalica Nieciecza podejmuje Jagiellonię Białystok. W Niecieczy przez moment trenerem został Michał Probierz, notabene przez lata związany z Jagą. Finalnie nie dogadał się ze sternikami klubu, a ci na szybko musieli znaleźć zastępstwo. Trafiło na Radoslava Latala, który niegdyś prowadził gliwickiego Piasta. W Jagiellonii już sam fakt zwolnienia Ireneusza Mamrota nieco zaskoczył, bo dosłownie kilka godzin wcześniej w publikowanym na Weszło.com wywiadzie prezes Syczewska zapowiadała, że szkoleniowiec może spać spokojnie. Prawda okazała się zgoła inna, a Jagiellonię niebawem przejął Piotr Nowak, który wraca do Ekstraklasy. Oczywiście patrząc wyłącznie na tabelę, faworytem jest Jaga, która ma dwa razy więcej punktów, ale beniaminek z Niecieczy, myśląc o utrzymaniu, gdzieś w końcu musi zacząć gromadzić punkty. Może dziś?
W drugim meczu piątku na boisku zobaczymy dwie kolejne ekipy z dolnej połówki tabeli – tym razem Zagłębie Lubin i Legię Warszawa. Miedziowi w przerwie zimowej również zmienili trenera – Dariusza Żurawia zastąpił Piotr Stokowiec. Ponadto w Lubinie pozbyli się trzech marnych obrońców, którzy generowali wyłącznie boiskowe straty – Iana Solera, Lorenco Simicia i Aleksandara Panticia. W Legii także działo się sporo, ale do tego przywykliśmy. W ostatnich dniach wciąż aktualnych mistrzów Polski opuścił Mahir Emreli. Wcześniej także Andre Martins, a z zamiarem odejścia nosi się Luquinhas. Sporym zyskiem może być za to powrót Pawła Wszołka.

W sobotę rozegrane zostaną trzy kolejne spotkania, a na początek jedna z rewelacji jesieni, czyli mielecka Stal, spotka się z Górnikiem Zabrze. W obu klubach względny spokój. Posady trenerów bezpieczne, tak jak pozycje w tabeli. Stal straciła wprawdzie istotnego gracza, bo do Śląska wrócił Fabian Piasecki, ale nawet jeśli wiosna będzie gorsza, to spadek Stali raczej nie grozi. A latem, przed startem ligi, wszyscy zgodnie typowali ekipę z Podkarpacia w gronie pewniaków do opuszczenia elity.
Ciekawie może być w drugim meczu soboty, w którym Piast zagra z Pogonią. Gliwiczanie jesieni nie mogą zaliczyć do udanych – zakończyli ją na 12. pozycji. Cele były wyższe. Nutką optymizmu są za to zimowe transfery Piastunek – Rauno Sappinen to 26-letni Estończyk, kilkukrotny król strzelców tamtejszej ligi. Innym wzmocnieniem pierwszej linii jest powrót do Gliwic byłego króla strzelców Ekstraklasy – Kamila Wilczka. Pogoń zimą straciła przede wszystkim Kacpra Kozłowskiego, ale sprowadzenie utalentowanego Armeńczyka, Wahana Biczachczjana, nie musi być ze stratą dla jakości gry. Ściągnięty ze słowackiej Żiliny zawodnik to w skali Portowców spory transfer.
Również w sobotę Lechia Gdańsk zmierzy się ze Śląskiem Wrocław. Dwie duże firmy z dużych miast, ale jedni i drudzy bez większych szans na mistrzostwo. W przypadku Śląska zdecydowała o tym przede wszystkim marna końcówka rundy jesiennej. Lechia nie pogrzebała jeszcze swoich szans całkowicie, ale 8 punktów straty do Lecha to dość dużo. Śląsk dokonał ciekawych transferów – Daniel Leo Gretarsson to Islandczyk, sprowadzony z Blackpool. Denis Jastrzembski ma polski i niemiecki paszport, a ostatnio był w kadrze Herthy Berlin. Teraz po raz pierwszy wyląduje w polskim klubie, uzupełniając pierwszą linię wrocławian. W niemiecką stronę spojrzała także Lechia, sprowadzając Christiana Clemensa. Ostatnio ten 30-letni pomocnik był jednak bez klubu, więc to spora niewiadoma.

W niedzielę ligowa karuzela rusza już o 12:30, a na dzień dobry bardzo ważny w kontekście utrzymania mecz Warty Poznań z Górnikiem Łęczna. To sąsiedzi w ligowej tabeli – dzielą ich dwa punkty i co ważniejsze – kreska strefy spadkowej. Łęcznianie po świetnym finiszu jesieni znaleźli się nad strefą spadkową, a Warta jest pod kreską. W pierwszym meczu obu tych ekip na stadionie w Łęcznej goście przejechali się po beniaminku jak po burej suce. Jak będzie w rewanżu w Grodzisku Wielkopolskim?
Dużo obiecujemy sobie po meczu Rakowa Częstochowa z Wisłą Kraków. Pod Jasną Górą nie kryją mistrzowskich aspiracji, a transfery Szymona Czyża, Bogdana Racovitana i Deiana Sorescu są tego dowodem. Trener Marek Papszun powinien mieć do dyspozycji ekipą silniejszą niż jesienią. W Wiśle, niemal tradycyjnie, pod względem transferów działo się sporo. Najważniejsze wydarzenie dla klubowych włodarzy to jednak spore zyski ze sprzedaży graczy, z Yawem Yeboahem na czele. Aspekt finansowy to jedno, ale Biała Gwiazda musi uważać, bo grozi jej spadek. Pięć punktów przewagi nad strefą spadkową to naprawdę niewiele.
W ostatnim meczu soboty Cracovia zmierzy się z Lechem Poznań. Tu wskazanie faworyta jest zadaniem dziecinnie prostym. Lech prowadzi w tabeli i wiosną będzie próbował zgarnąć dublet – mistrzostwo i Puchar Polski. Ściągnięcie Dawida Kownackiego przy jednoczesnym utrzymaniu Jakuba Kamińskiego na ostatnie pół roku to najlepszy dowód na to, że w Poznaniu tę misję traktuje się śmiertelnie poważnie. W ekipie Pasów bez większych ruchów transferowych. Trener Jacek Zieliński ma jednak komfort – jesienią Cracovia uzbierała 26 punktów i raczej nie musi się martwić o spadek.

Kolejkę kończymy w poniedziałek, derbami Mazowsza. Radomiak zagra z Wisłą Płock. Postawa obu drużyn jesienią była sporym, pozytywnym zaskoczeniem. Więcej mówiło się jednak – co naturalne – o niesamowitym beniaminku z Radomia, który nie walczy o utrzymanie, a o europejskie puchary. Ciekawe, czy tak samo wyglądać będzie wiosna w wykonaniu drużyny Dariusza Banasika.

Stęskniliśmy się już za ligową „młócką”, nawet jeśli poziom naszej ligi jest daleki od tego, co oglądamy w Anglii, Hiszpanii czy we Włoszech. Działa tu efekt bliższej ciału koszuli. A zatem – czekamy już niecierpliwie na godzinę 18:00 i start „naszej Bundesligi”.

Related Articles